8.03.2014

Grzebyk do rzęs / MAC vs INGLOT



Grzebyk do rzęs może wydać się na pierwszy rzut oka narzędziem tortur. Tak jak zalotka dla niewtajemniczonych. Niby prozaiczny przyrząd, ale dla mnie jest niezbędny przy codziennym makijażu. Niezawodny i sprawdza się za każdym razem, kiedy trafiam na tusz z kiepską szczoteczką. Za jednym pociągnięciem rozdziela rzęsy, wyczesuje wszystkie grudki oraz usuwa nadmiar tuszu. Przy jego pomocy uzyskuję bardzo naturalny efekt, taki jaki najbardziej lubię. 


Inglot oferuje swój egzemplarz za niecałe 15 zł, ale przy większych zakupach można go kupić za 8 zł. To jest mój drugi egzemplarz. Pierwszy o którym pisałam w poście /Szczerbata/, pękł i zaczął gubić ząbki. Mam wrażenie, że wtedy mieli jakąś felerną serię, ponieważ wiele osób się na nie skarżyło. Zaraz po tym incydencie kupiłam następny, który służy mi już trzy lata. Jego wytrzymałość jest naprawdę zadowalająca, zważywszy że używam go codziennie. Spełnia się całkowicie w swojej roli. Ząbki w przekroju są cienkie, okrągłe i spiczaste, więc bardzo dobrze separują każdy włosek. Dodatkowo są rozmieszczone blisko siebie, co pozwala na dokładne rozczesanie rzęs. 


MAC Duo Las Comb/ Brow Brush jest dwu funkcyjny, ponieważ na jednym końcu ma grzebyk, na drugim szczoteczkę do brwi. Kosztuje 35 zł. Porównując go do Inglota jest kiepski, żeby nie powiedzieć bardziej dosadnie - beznadziejny. Grzebyk ma szerokie i płaskie piny, dlatego ciężko mu dostać się między włoski. Według mnie bardziej przyczynia się do zlepiania rzęs w kępki, niż dobrego rozczesania. Szczoteczka natomiast jest w porządku. Tradycyjna, więc nie zaskakuje niczym nowym i nie powoduje większego zachwytu. Produkt jakich wiele.


Jak widzicie droższe nie zawsze oznacza lepsze. Nie spodziewałam się tego po MACu, ale z drugiej strony cieszę się, że tańsza alternatywa okazała się lepsza. Niby mały niepozorny grzebyk Inglota, a jednak wielka rzecz. Tylko trzeba obchodzić się z nim ostrożnie, bo można zrobić sobie krzywdę. Na szczęście mi się to jeszcze nie przytrafiło, ponieważ przymykam oko, kiedy rozczesuję rzęsy. 
Używacie grzebyków czy wystarcza Wam sama szczoteczka od tuszu?
__________________________________________

69 komentarzy

  1. ja mam grzebyk taki z Rossmana za 5 zł i mysle czy by go na ten Inglotowski nie wymienić :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też miałam ten z Rossmanna, ale nie rozdzielał zbyt dobrze.

      Usuń
  2. Mnie wystarcza szczoteczka od tuszu, ale grzebyk i tak by się przydał, wiadomo ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. póki co wystarcza mi sama szczoteczka od tuszu ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Muszę kupic ten Inglota:) mam z Sephory ale nie do końca mi pasuje

    OdpowiedzUsuń
  5. Odkąd używam tuszu MF False Lash Effect nie mam problemów z posklejanymi rzęsami, ale mimo to taki gadżet na pewno by się przydał w kosmetyczce:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ostatecznie przekonałaś mnie żeby w końcu kupić ten grzebyk Inglota! :) ciekawe czy na wysepce będzie :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powinnaś kupić bez większych problemów :)

      Usuń
  7. Do tego grzebyka z Inglota to ja się zabieram jak pies do jeża :D Już nie wiem ile czasu go kupuję... Czas najwyższy to zmienić bo ostatnio coś trafiam na kiepskie tusze i moje rzęsy później wyglądają jak nogi pająka :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bez grzebyka jak bez ręki ;) Szczerze polecam, bo nie wiadomo kiedy trafi się gorszy tusz.

      Usuń
  8. Ja stawiam na silikonową szczoteczkę ze starej maskary i do rzęs, i do brwi sprawdza się bardzo dobrze ^^
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak na razie szczoteczka mi w zupełności wystarcza. Obawiam się, że przy moich zdolnościach szybko bym się pokaleczyła takim grzebyczkiem;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też początkowo miałam obawy, ale wystarczy zachować większą ostrożność :)

      Usuń
  10. myślałam, że grzebyczek z inglota kosztuje więcej i ciągle wzbraniałam się przed zakupem. Teraz jak będę w pobliżu inglota ''obczaję'' go :).

    OdpowiedzUsuń
  11. kusi ten z Inglota już długi czas :)

    OdpowiedzUsuń
  12. uwielbiam ten z inglota, głównie za te igiełki. a ten z maca nieprzemyślany, faktycznie.

    OdpowiedzUsuń
  13. Nigdy nie czułam potrzeby stosowania takich akcesoriów, ale wypróbuję na początek ten Inglotowy:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie używam, za dużo roboty;)

    OdpowiedzUsuń
  15. bałabym sie ze wbije sobie to do oka!:D

    OdpowiedzUsuń
  16. ja mam dwie umyte szczoteczki z moich ulubionych tuszy i to mi zdecydowanie wystarcza... :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Faktycznie wygląda niebezpiecznie ;) Ale przydałby mi się taki gadżet :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Faktycznie jak narzędzia tortur...;) nigdy nie widziałam tych przyrządów:) fajny kobiecy gadżecik :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Nie używałam nigdy tego typu sprzętu :-)

    OdpowiedzUsuń
  20. Przy najbliższej okazji muszę zakupić ten z Inglota, całkiem o nim zapomniałam a chodził za mną od dawna :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Ja mam ten inglotowski...ale troche sie go boje;)

    OdpowiedzUsuń
  22. Szczerze mówiąc ja rzadko używam grzebyczka do rzęs więc mam taki prosty z zestawu pędzli.

    OdpowiedzUsuń
  23. Jak wiesz mam oba grzebyki, ale mimo wszystko MAC'owy lubię o wiele bardziej. Do tego jest bezpieczniejszy.
    Co do rozczesywanie nie przyczepię się, ale... wszystko zależy też od rzęs, używanego tuszu. Jednak zrobiłam mały eksperyment z czystą szczoteczką po Clump Defy i w taki sposób trafiłam na grzebyk idealny :D a Mac i Inglot leżą w kącie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie trafiłam jeszcze na taką szczoteczkę, która działałaby lepiej od grzebyka, ale wszystko przede mną :)
      Clump Defy miał fajną, jednak dla mnie była zbyt duża gabarytowo. Nie potrafiłam nią dobrze rozczesać tych najmniejszych rzęs.

      Usuń
    2. Po latach testów stwierdzam, że z tuszem wszystko zaczyna się od rozpoznania własnych rzęs. Dopiero potem wiem w jaką formułę celować oraz wybierać szczoteczkę. Długo mi to zajęło, ale udało się :) Najbardziej pasuje mi klasyczna szczoteczka z Doll Eyes Lancome oraz właśnie Clump Defy Co prawda dolne rzęsy rządzą się innymi prawami, ale wypracowałam swoją technikę i jak na razie się sprawdza.
      Szalenie pasuje mi szczoteczka od Gosh Growth, pod kątem kształtu i ułożenia wypustów oraz samego tuszu ale została wykonana z dość twardego materiału :( i kaleczy mi oczy :(

      Usuń
  24. Kusił mnie ten Inglot, ale właśnie czytałam opinię o tym że igiełki gubił. Jednak jeśli Twój tak dobrze się trzyma to jak będę w Inglocie to kupię ;)

    OdpowiedzUsuń
  25. Mam grzebyczek z Inglota ładnych parę lat i uwielbiam go. Pięknie rozczesuje rzęsy, rozdziela je. Rewelacja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój też służy kilka lat, więc inwestycja okazała się trafna :)

      Usuń
  26. Uwielbiam tego typu porównania i tą radość kiedy tańsze jest lepsze ;))) Mam Inglotowy grzebyk od dawien dawna, tak więc nie będę szukać innych.

    OdpowiedzUsuń
  27. Anonimowy8.3.14

    Mnie wystarcza dostarczona wraz z maskarą szczoteczka. Chociaż może być to kwestią tego, że zwyczajnie nie znam efektu po dodatkowym zastosowaniu takiego grzebyka, bo nigdy się na taki nie skusiłam. Inglotowy mnie trochę przeraża tymi szpikulcami, ale mimo wszystko wzięłabym pod uwagę Twoje sugestie i zainwestowała właśnie w tę propozycję, jeśli naszłaby mnie ochota na nowe doświadczenia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro nie odczuwasz potrzeby, to oznacza że byłby dla Ciebie zbędnym gadżetem. Wszystko zależy od rzęs, moje są cienkie i czasami ciężko mi rozdzielić je zwykłą szczoteczką.

      Usuń
  28. Mam już drugi egzemplarz inglotowego grzebyczka, bo mój pierwszy, podobnie jak Twój - zgubił dwa ząbki. Ten drugi egzemplarz odpukać trzyma się do dzisiaj i nie wyobrażam sobie funkcjonowania bez niego. Zawsze automatycznie po nałożeniu tuszu i tak po niego sięgam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też, bo zawsze po jego użyciu rzęsy wyglądają lepiej :)

      Usuń
  29. Zaskakująca cena MAC. Spodziewałam się przynajmniej 80zł ;)
    Sama nigdy nie używałam takich grzebyków. Mam dwa pędzelki z szczoteczkami silikonową i "normalną" i na razie wystarczają ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz, że zapomniałam ile kosztował i też sądziłam, że 80 zł ;) Dopiero jak zaczęłam sprawdzać w necie, to ucieszyłam się że nie była aż tak drogi. Poniekąd utopiłam te pieniądze, bo się u mnie nie sprawdził.

      Usuń
  30. Grzebyk Inglota znajduje się na mojej chciejliście, więc Twój post tylko utwierdził mnie w przekonaniu, że na pewno się w niego zaopatrzę :D

    OdpowiedzUsuń
  31. MAC rzeczywiście wygląda cokolwiek topornie w porównaniu z Inglotem. Mam Inglotowy grzebyk i powiem szczerze, że nie wyobrażam sobie rezygnacji z niego a rzecz jakiegokolwiek innego. Jak dla mnie jest najlepszy w swojej kategorii :)

    OdpowiedzUsuń
  32. Mam ten inglota, jednak wolałabym aby igiełki były bardziej cienkie

    OdpowiedzUsuń
  33. nie mam grzebyków, ale często przydałyby się jako gadżet do pomocy więc będąc w Inglocie zakupię :)

    OdpowiedzUsuń
  34. Anonimowy9.3.14

    Jakiś czas temu intensywnie myślałam o grzebyku z Inglota, ale uznałam, że dla własnego bezpieczeństwa lepiej żebym go nie używała. Jestem gapą i często wkładam sobie szczoteczkę z tuszu do oka,więc w przypadku grzebyka pewnie byłoby tak samo i mogłoby się skończyć nieciekawie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przy jego używaniu niestety trzeba zachować większą ostrożność.

      Usuń
  35. Pierwszy raz słyszę o takich cudeńkach, muszę koniecznie wypróbować :)

    OdpowiedzUsuń
  36. ja sobie ostatnio kupiłam z Maestro grzebyczek do rozczesywania rzęs za 9 czy 12 zł i powiem Ci, że bardzo fajny :) chociaż ja już się w oko tym dziabnęłam - booolało! :D

    OdpowiedzUsuń
  37. Ja zawsze rozczesuję rzęsy starą szczoteczką od tuszu, muszę pomyśleć nad grzebykiem ;)

    OdpowiedzUsuń
  38. Nigdy nie stosowałam takiego grzebyczka, chyba nie czułam potrzeby.
    Może w ramach eksperymentu kupię ten z Inglota i sprawdzę, o co chodzi ... :)
    Tym bardziej teraz, gdy po kuracji pomadką Alterry, rzęsy się takie ładne zrobiły.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To powiadasz, że pomadka tak fajnie działa? Obecnie kupiłam serum do rzęs Lbiotica, ale jak się nie sprawdzi pomyślę o Alterze :)

      Usuń
  39. mi starcza szczotka do tuszu ;) ale zaciekawiłaś mnie tymi grzebykami ;)

    OdpowiedzUsuń
  40. Przyda mi się coś takiego, muszę zakupić :)

    OdpowiedzUsuń
  41. rzadko uzywam takich grzebyków, bo mało który tusz skleja mi rzesy.. a jak skleja, to go nie lubię i szybko leci w świat ;)
    ale jakbym miała wybierać z tych dwóch, to wolę jednak MACowego, bo ten Inglotowy strasznie mnie kłuje.. nie raz bym sobie oko tak zakłuła, że bym sie go pozbyła ;)

    OdpowiedzUsuń
  42. Nigdy nie używałam nic takiego ;) Jak mi tusz skleja rzęsy to szuka nowego domu, albo ląduje w koszu :P

    OdpowiedzUsuń
  43. Inglotowy mam i lubię :)

    OdpowiedzUsuń
  44. oczywiście, że droższe nie znaczy lepsze. inglota chcę! :)

    OdpowiedzUsuń
  45. Mam ten z inglota i lubie bardzo ;)

    OdpowiedzUsuń
  46. Mam grzebyk Inglot i kilka razy mocno uraziłam się nim w oko. Trochę boję się go używać :) MAC wydaje się być dużo delikatniejszy i bezpieczniejszy, ale co z tego skoro nie radzi sobie z rozczesywaniem.

    OdpowiedzUsuń
  47. Zazwyczaj po prostu unikam tuszy, których szczoteczka, czy formuła może powodować sklejanie moich rzęs. Trochę już ich przetestowałam i na ogół wiem, jakie będą to powodowały. Oczywiście nie zawsze da się to jednak przewidzieć i czasem zdarzają mi się sytuacje, w których klnę na to, że nie mam żadnego grzebyka do rzęs. Koniecznie muszę pamiętać o tym z Inglot, jak będę w Polsce!

    OdpowiedzUsuń
  48. Anonimowy10.3.14

    Ten grzebyk z Inglota już nie raz ratował mój makijaż!

    OdpowiedzUsuń
  49. Nigdy nie używałam takich sprzętów z obawy przed wbiciem go sobie do oka :))))

    OdpowiedzUsuń
  50. Nigdy nie używałam takich grzebyczków ba ja bardzo sporadycznie rozczesuje rzęsy

    OdpowiedzUsuń
  51. O kurcze, nawet nie wiedziałam, że coś takiego jest! A zdarza mi się czasem przesadzić z tuszem i mam posklejane rzęsy. Wtedy nie wiedziałam, co z nimi zrobić. Teraz już wiem. W najbliższym czasie odwiedzę Inglota ;)

    OdpowiedzUsuń
  52. grzebyk z Inglota jest na mojej liście ;) dużo bardziej podoba mi się niż wersja z MAC. a Twojego szczerbola pamiętam i chyba tylko dlatego jeszcze nie kupiłam :P ale skoro to była felerna seria, to może trafię na lepszy egzemplarz.
    pozdrawiam, A

    OdpowiedzUsuń
  53. Bardzo ciekawe porównanie, nie przypuszczałabym że Mac wypadnie gorzej, ale rzeczywiście już naocznie widać że grzebyczek nie rozczesze tak ładnie rzęs. Nie używałam jeszcze tego typu produktów, raczej oczekuję rozczesania rzęs od szczoteczki tuszu, ale może skuszę się na grzebyczek Inglota w przyszłości :)

    OdpowiedzUsuń
  54. Nawet nie wiedziałam, że takie coś istnieje ;p muszę zajrzeć do inglota ;)

    OdpowiedzUsuń

Twoje zdanie jest zawsze mile widziane :D

.

JAKO AUTORKA BLOGA NIE WYRAŻAM ZGODY NA KOPIOWANIE, POWIELANIE LUB JAKIEKOLWIEK INNE WYKORZYSTYWANIE W CAŁOŚCI LUB WE FRAGMENTACH TEKSTÓW I ZDJĘĆ Z SERWISU INTERNETOWEGO www.iwetto.com BEZ MOJEJ WIEDZY I ZGODY (PODSTAWA PRAWNA: DZ. U. 94 NR 24 POZ. 83, SPROST.: DZ. U. 94 NR 43 POZ. 170).