31.08.2012

Hej! Blog day :)

Dziś Międzynarodowy Dzień Bloga, więc notka z haulem, którego obiecywałam na twicie poszła w odstawkę ;) Będzie jutro, a dzisiaj podzielę się z Wami moją topową piątką blogów!

http://www.keepcalmstudio.com/
Wiem, że zrzeszam sporo osób zainteresowanych sferą urody i kosmetyków,ale postanowiłam polecić blogi zupełnie odmienne. Moje ulubione kosmetyczne blogaski zawsze możecie odnaleźć w blogrollu, a te pozostałe rzadko tam trafiają. Stąd pomysł z podziałem na kategorie:

  • Podróże - Na wsi w Japonii - uwielbiam i cenię autorkę, za jej sarkastyczne podejście do tego co dzieje się w kraju kwitnącej wiśni. Ten blog jest tak odmienny od pozostałych o tej tematyce, że zmienił zupełnie mój stosunek do Japonii. 
  • Kulinaria- Just my delicious- dosłownie odnajduję swój smak w tych przepisach! Dodatkowo Paula zamieszcza ciekawe porady na co zwrócić uwagę przy przygotowywaniu potraw. Z takimi przepisami nie może się nie udać. 
  • Design - Amatorsko o dizajnie - na tego bloga natknęłam się w czasopiśmie "Cztery kąty". Autorka pokazała w nim jak odmieniła swoją kuchnię. Jej styl bardzo mi się spodobał, więc przy remontowaniu mieszkania często zaglądałam na jej bloga w poszukiwaniu inspiracji.
  • Książki- ale ja wolę sobie poczytać jak lektura to tylko ze Skarletką. Lubię literaturę fantasy, ale czasami trzeba się oderwać i sięgnąć po coś innego, wtedy z pomocą przychodzą mi recenzje Ani :)
  • Styl - Dust Jacket- kwintesencja stylu i elegancji, poza tym sporo świetnych zdjęć oraz ciekawych sesji, nie tylko związanych z ciuchami, ale także z designem.
A jakie są Wasze ulubione blogi? Wrzucajcie linki swoich faworytów albo swoich własnych blogasków :) 
I pamiętajcie:

http://favim.com



30.08.2012

Już mam!

Nareszcie! Wyczekiwany, wyglądany i wymodlony! Nowy katalog Ikea :D Dzisiaj świeżutko wyciągnięty ze skrzynki pocztowej. Co z tego, że już cały widziałam online, mieć własny egzemplarz to co innego. Szczególnie, że dołączył do gromadki jego poprzedników:



Teraz żałuję, że przy przeprowadzce wyrzuciłam starsze wersje. Znajduję w nich sporo inspiracji, a to co mnie zaciekawi zawsze sobie zaznaczam, żeby od razu odnaleźć przy wertowaniu.


W nowym egzemplarzu także znalazłam coś dla siebie. Chociaż większość rzeczy już znam i nie zostałam zaskoczona niczym nowym, to i tak jest na czym zawiesić oko.
Na przykład na takim półmisku:


A taka listwa przyda mi się w przedpokoju:


Ten materiał marzy mi się już od dłuższego czasu:


Meble na balkon, które mam nadzieję pojawią się u mnie w przyszłym roku


Mój ukochany Tirup


Gdybym miała tylko więcej miejsca i więcej pokoi...


Pojemniki <3 <3 <3


A z tej serii mam już wysoką szklankę na pędzle,ale muszę jeszcze dokupić tą małą)


Śliczny obraz! 


A takie gałązki muszę zmajstrować u siebie:


I jeszcze wpadł mi w oko ten obrazek


A ta pościel marzy mi się od dłuższego czasu, ale w wersji różowo-fioletowej



Dajcie znać czy coś Wam wpadło w oko ;)

28.08.2012

Drapak

Czegoś takiego szukałam od bardzo dawna. Porządny peeling to prawdziwy rarytas dla skóry, a ten z Marizy sprawdził się całkiem nieźle :)


Mowa o cukrowym peelingu brzoskwiniowym z olejkiem z kiełków pszenicy, który jest gruboziarnisty i naprawdę szorstki. Świetnie oczyszcza skórę ciała, dodatkowo nawilżając i natłuszczając. Dzięki temu, że zawiera cukier nie zapycha łazienkowego odpływu jak ma to miejsce w przypadku orzechowych drobin, kawowych czy innych. Przy wcieraniu w skórę i po zetknięciu z wodą całkowicie się rozpuszcza. W ten sposób można także sobie stopniować siłę ścierania, im mniej wody tym większy hardcore ;)


Konsystencja to typowa gęsta pasta, co jest ogromną zaletą bo nie chlapie się po całej łazience (jak to bywało w przypadku malinowego z The Body Shop). Minusem jest niestety zapach, który za nic nie przypomina mi przyjemnej brzoskwini, tylko słodki chemiczny ulep.


Jestem mu to jednak w stanie wybaczyć, bo to co robił ze skórą przechodziło moje najśmielsze oczekiwania.  Oczywiście jest to zasługą składu, gdzie już na drugim miejscu widnieje parafina, a zaraz po niej wazelina. Tytułowy olejek z pszenicy jest praktycznie na szarym końcu. No ale... skóra była mięciutka,nawilżona i natłuszczona (bez efektu ślizgania się i zbierania wszystkich kocich kłaków jak po zwykłym olejku). Po kąpieli smarowanie się balsamem było zbyteczne, więc jest to w zasadzie kosmetyk 2w1 i pozwolił mi chociaż trochę zaoszczędzić cenny czas. Takie produkty zdecydowanie lubię, tylko jest jeszcze jeden minus- jest ciężko dostępny ;(

Wiem, że większość z Was go miała, więc może jesteście w stanie polecić mi coś równie dobrego?


26.08.2012

Osobisty dzik!

Nosiłam się z zamiarem kupna nowej szczotki już od dłuższego czasu. Wiele dobrego czytałam o szczotkach z naturalnego włosia, więc długo się nie zastanawiałam kiedy zobaczyłam je w Rossmannie.


Jednak odczuwałam pewną dozę niepewności, dlatego kupiłam szczotkę z plastikowymi wypustkami. Nie wierzyłam do końca że samo włosie z dzika może skutecznie rozczesać moje włosy. Wiecznie się kołtunią, mimo tego że są proste jak drut i w sklepie miałam duże wątpliwości przy wyborze. Wypustki nie są jednak tak sztywne jak w typowej plastikowej szczotce, nie czuć też aby drapały skórę głowy. Są bardzo miękkie i praktycznie niewyczuwalne, chociaż domyślam się, że i tak mogą powodować mikrouszkodzenia włosa. Ale wyobraźcie sobie mnie, używającą blisko 30 lat zwykłych drapaków... jej zakup w moim przypadku był krokiem milowym w pielęgnacji włosów.


Po pierwszym użyciu byłam tak entuzjastycznie do niej nastawiona, że następnego dnia dokupiłam drugą do układania włosów. Be Beauty nabyłam za 26 zł, a szczotkę sygnowaną przez Francka Provosta za około 30 zł (obecnie jest w promocji, jej regularna cena to 35zł).


Pierwsze wrażenie jakiego doznałam po użyciu szczotki Be Beauty było to jedno wielkie wow! Do tej pory nie przypuszczałam, że przyrząd do rozczesywania może mieć aż takie znaczenie i zmienić fryzurę. Włosy były dobrze rozdzielone, pukle miękkie i puszyste, a cała fryzura jakby uniesiona do góry. Poza tym nie czułam żadnego ciągnięcia czy drapania, a na szczotce pozostało mniej włosów. I co najważniejsze tak samo jest w przypadku suchych jak i mokrych włosów. 

Jak obie szczotki będą się u mnie sprawdzać  na dłuższą metę?  To się okaże, ale na pewno za jakiś czas zdam Wam relację. Tymczasem pochwalcie się czy Wy już macie własnego dzika i jak go pielęgnujecie?

24.08.2012

Pędzle marki Sephora

Pierwszy pędzel Sephory kupiłam kilka lat temu. Mam go do dziś i wiernie mi służy, dlatego z czasem dokupiłam mu kilku towarzyszy i obecnie gromadka liczy sobie pięć sztuk.

Od góry: 43 Contour blush
45 Mineral powder
46 Concelar Brush
13 Rounded Crease
61 Lip Brush

Z reguły przy zakupach korzystam z karty stałego klienta i kuponów, które dostarczane są mi pocztą lub smsem. Dzięki temu wszystkie zakupy robię z 20 % zniżką, a czasami drogeria robi przeceny sięgające nawet 50 %. W ten sposób wczesną wiosną kupiłam dwa pędzle do twarzy, czyli flat top 43 oraz dużą kulkę 45.

Od lewej 43 Contour blush i 45Mineral Powder

  • 43 Contour Blush - bronzer to typowy flat top. Początkowo bardzo gubił włosie i puszczał farbę. Na szczęście po kilku myciach to ustało i obecnie jest to mój ulubieniec do aplikacji fluidu. Świetnie też sprawdza się do produktów sypkich typu róże, bronzery czy pudry. Ja natomiast lubię go używać do podkładu, ponieważ idealnie rozciera kosmetyk bez smug, a także dociera w każdy zakątek twarzy. Dzięki syntetycznemu włosiu dobrze się domywa, chociaż przez to że jest gęsty jego dokładne umycie zajmuje trochę czasu. Używam i kąpię go codziennie przez ostatnie pół roku i przyznam, że sprawuje i konserwuje się świetnie. Taki miły z niego kosmatek-puchatek ;)

  • 45 Mineral Powder to mój faworyt z całej piątki. Jest tak samo uniwersalny jak 43, można go używać zarówno  do sypkich kosmetyków jak i do tych płynnych. Ma bardziej zbite włosie niż 43 i jest to typowa kulka.  Pędzel bardzo dobrze się konserwuje, utrzymuje po myciu swoją elastyczność, a także kształt. W przeciwieństwie do 43 w ogóle nie barwił i nie gubił włosia. Nie jest też szorstki, ale na tyle sztywny że dobrze nabiera bardziej zbite kosmetyki jak np. róż Bourjois czy pasiak Bobbi Brown. I w zasadzie używam go tylko do różu, mimo tego że świetnie sprawdził się także przy fluidzie. 

Pozostałe 3 pędzle zakupiłam praktycznie kilka lat temu, jednak codziennie używam tylko blending brusha.

Od lewej 46 Concelar brush, 13 Blending Brush, 61 Lip Brush
  • 46 Concelar Brush jak sama nazwa wskazuje służy do aplikacji korektora i nie ukrywam,że go nie lubię. Beznadziejnie nakłada się nim korektor jakiejkolwiek konsystencji. Włosie jest sztuczne i na tyle  plastikowe, że aż twarde. Przypomina mi typową miotłę! Przy chęci zatuszowania zaczerwienienia, pędzel ściera cały kosmetyk nawet przy subtelnym wklepywaniu. Poza tym kiepsko się nim nabiera produkt, więc według mnie w ogóle nie sprawdza się przy kamuflażu. Używam go tylko do sypkiego brokatu i w tej roli sprawdza się doskonale.
  • 13 Rounded Crease, czyli inaczej Blending Brush. Jest to mój pierwszy Sephorowy pędzel i to właśnie on służy mi już kilka ładnych lat. Nie zmienił swojego kształtu, a także nie stracił włosia. Lubię go używać do nakładania cienia na całą powiekę lub korektora. Według mnie ma trochę za miękkie włosie do rozcierania cieni, więc w tej kwestii się nie sprawdza. 
  • 61 Lip Brush to taki trochę zbędny wydatek, ponieważ równie dobrze do aplikacji pomadek sprawdzają się pędzelki Be Beauty, które są ponad połowę tańsze. Mimo wszystko służy mi wiernie i  nie ma problemu z konserwacją. Wszystkie pomadki i błyszczyki ładnie się domywają, a pędzelek cały czas jest taki sam.
Podsumowując sądzę, że pędzle Sephory są naprawdę dobrej jakości. Żaden z prezentowanych nie wyłysiał, nie rozkleił się i nie stracił "farby" z rączki (co nagminnie działo się z pędzlami Hakuro, ale o tym innym razem). Sam trzonek jest krótki, ale dzięki temu jest poręczny i dobrze leży w dłoni. Jeżeli zechcecie je kupić, to pamiętajcie aby założyć kartę i poczekać na kupon, bo ceny są według mnie zbyt wysokie.  Warto wstrzymać się i poczekać na promocję, a cierpliwość zostanie Wam wynagrodzona :) 

Jeżeli macie któryś pędzelek w swojej kolekcji, chętnie zapoznam się z Waszą opinią :)

22.08.2012

Strzeżcie się!

 Lato w tym roku trafiło nam się całkiem upalne,więc postanowiłam odstawić fluid Pharmceris i sięgnąć po coś lżejszego. Jakiś czas temu dostałam od przyjaciółki kilka produktów z Avonu, a między innymi podkład Ideal Shade w odcieniu Ivory. 


I okazał się być naprawdę lekkim kremikiem. Wyrównuje koloryt i daje efekt świecącej się skóry (nie mylić z rozświetloną). Trochę mija się to z tym co sugeruje producent:
Lekki nawilżający podkład na lato. Lekka nawilżająca formuła z filtrem SPF15 zapewnia cerze nieskazitelny wygląd w każdym oświetleniu, wydobywa naturalną promienność skóry.
Po aplikacji niestety cera wygląda po prostu jak po nałożeniu tłustego kremu, nic estetycznego. Poza tym nie zauważyłam żadnego nawilżenia, a sam fluid dodatkowo lubi się rozwarstwiać w tubce. Wstrząsanie jak najbardziej wskazane!

 

Aż ciężko mi uwierzyć, że jego regularna cena to 32zł za 30ml. Szczerze mówiąc nie kupiłabym go nawet w promocji. Dzięki wodnistej konsystencji dobrze się rozprowadzał i szybko wchłaniał, ale też równie szybko ścierał. Lubił też zbierać się w załamaniach (w moim wypadku upodobał sobie zmary pod oczami). 


Jedyne co mi się w nim spodobało to odcień, bo dzięki różowym tonom ładnie się stapiał z moją cerą.  Oprócz Ivory są jeszcze cztery inne do wyboru. Poniżej zdjęcie porównawcze z Healthy Mix nr 52 marki Bourjois:



Z reguły na koniec recenzji sugeruję u kogo mógłby się dany kosmetyk sprawdzić,w tym wypadku nie polecam nikomu!

20.08.2012

Bliski ideału...

Już dawno nie byłam tak bliska odnalezienia swojego tuszowego świętego Graala. Niestety znowu trafił się jeden poważny minus, który dyskwalifikuje tusz Eveline Volumix Fiberlast na całej linii.


Kupiłam go w Biedronce, w zestawie z dwoma innymi kosmetykami tej marki, za 20zł. Przypuszczam, że koszt samej maskary to 10zł, więc cena jest jak najbardziej odpowiednia.


Szczoteczka jest taka jak lubię: silikonowa, elastyczna i ciekawie wyprofilowana. Dzięki temu bez problemu rozczesują się dolne, jak i górne rzęsy.


Konsystencja tuszu jest idealna: ani gęsta, ani wodnista. Dzięki temu dokładnie pokrywa wszystkie włoski, pogrubiając, podkręcając i wydłużając! Po prostu mistrzostwo!

Lewe zdjęcie saute, prawe zdjęcie z jedną warstwą.

Tylko pozostaje ta jedna podstawowa wada: tusz się niemiłosiernie kruszy. Na tyle, że te drobiny wpadają do oczu, co powoduje dyskomfort i podrażnienie.  Na zdjęciu poniżej widać jak już od samego mrugania się osypuje:

Druga warstwa i dokładniejsze rozczesanie. Pod powieką i na, widać już osypujący się tusz. 
Niestety później jest już tylko gorzej. Po całym dniu i powrocie z pracy marzyłam  tylko o jednym: aby zmyć go z oczu. Chociaż zauważyłam pewną zależność: im tusz robi się bardziej gęsty, tym mniej się osypuje. Jest to jakiś sposób, ale rzęsy już nie wyglądają tak naturalnie. 
No szkoda, będę szukać dalej. Pozostaje mi na razie albo szukać tuszu z podobną szczoteczką albo zostawić sobie tą z Eveline. Chociaż przypominam sobie, że istnieje jeszcze jedna, bardzo podobna maskara. Może jesteście w stanie mi pomóc i podpowiedzieć co to za tusz? 

Jeżeli chcecie poczytać co sądzę o jeszcze kilku tuszach do rzęs, to zapraszam do przeczytania tego posta:

19.08.2012

Napisy

W końcu i ja uległam urokowi drewnianych napisów. Kupiłam je na Allegro,a za sztukę płaciłam około 25zł. 
Wybrałam najmniejszy rozmiar i początkowo wydawało mi się, że trochę nikną w przestrzeni.
Teraz jednak dochodzę do wniosku, że są w sam raz. 


Uważam, że nadają oryginalności miejscom, w którym stoją. 
Dodatkowo biel farby, ciekawie odbija się na tle różnych przedmiotów, ciesząc oko. 



Na półkę z książkami marzył mi się napis Read albo Book, 
jednak nigdzie nie mogłam takich znaleźć. 
Ostatecznie zagościł Dream :)


Taka forma ozdabiania mieszkania bardzo mi się podoba. 
Pewną sentencję mam też nad łóżkiem w sypialni. 
Tym razem jest to naklejka ścienna:


A Wy co sądzicie o takich ozdobach?

18.08.2012

Urlopowa kosmetyczka

Pokazywałam Wam już swoją makijażową kosmetyczkę KLIK, ale jeszcze nie widziałyście co zabrałam ze sobą z kosmetyków pielęgnacyjnych. Na takie wyjazdy niesamowicie przydają się próbki i miniaturki produktów. Odkładam je specjalnie na wyjazd, aby nie tachać ze sobą pełnowymiarowych opakowań. W końcu mam odpoczywać, a nie robić za tragarza ;)


Przy takich wyjazdach niesamowicie przydają się opakowania w rozmiarze podróżniczym, gdzie można przelać swój ulubiony kosmetyk. Już jakiś czas temu udało mi się trafić zestaw dozowników w niewygórowanej cenie. Z tego co pamiętam kupiłam je za niecałe 10 zł w Super Pharm. 


W ten sposób odżywkę do włosów, żel pod prysznic i szampon miałam już z głowy :)


Poza tym maść Hud Salva (której używam do skórek i dłoni), krem do twarzy Lierac, 
odżywka do rzęs L'Biotica, mleczko do demakijażu Vichy.


Miniaturka zapachu Daisy Marc Jacobs  (dostałam ją w Glossy Boxie i pachnie tylko przy aplikacji!), 
masło do ciała Pat&Rub, mleczko do ciała Yves Rocher, żel pod prysznic Dove. 


Troszkę produktów to paznokietków. 
Obowiązkowo Seche Vite, bo kto by tam czekał,żeby lakier wysechł ;)


Zapobiegawczo plastry z Lidla (polecam!)  i ochrona przed komarami z Ziaji:


Nie mogło też zabraknąć wacików i kosmetyczki z zawartością do higieny intymnej. 


Chyba zapomniałam uwiecznić micela Eucerin, którego zabrałam ze sobą o.O



Po spakowaniu wszystkiego zostało jeszcze sporo miejsca. Aż sama się dziwiłam, bo kilka kosmetyków wzięłam nadliczbowo, tak żeby w końcu zużyć. Dzisiaj też wyjeżdżam na weekend, ale moja kosmetyczka będzie już zdecydowanie lżejsza ;) 

.

JAKO AUTORKA BLOGA NIE WYRAŻAM ZGODY NA KOPIOWANIE, POWIELANIE LUB JAKIEKOLWIEK INNE WYKORZYSTYWANIE W CAŁOŚCI LUB WE FRAGMENTACH TEKSTÓW I ZDJĘĆ Z SERWISU INTERNETOWEGO www.iwetto.com BEZ MOJEJ WIEDZY I ZGODY (PODSTAWA PRAWNA: DZ. U. 94 NR 24 POZ. 83, SPROST.: DZ. U. 94 NR 43 POZ. 170).