Moja początkowa nieśmiała znajomość z kremem Vichy przerodziła się w przyjaźń, kiedy sięgnęłam po kolejny słoiczek. Teraz mam nadzieję, że moja zażyłość z Vichy Aqualia Antiox nie zmieni się przez najbliższe kilka lat, bo jest on wszystkim czego moja cera potrzebuje.
Przyznaję się - według mnie nie ma żadnych wad albo jestem na tyle zaślepiona, że ich nie dostrzegam. Przede wszystkim chroni moją skórę przed promieniowaniem (SPF 15) i wolnymi rodnikami, dodatkowo jest niekomadogenny, co jest dosyć istotne przy cerze z tendencją do zaskórników. Widujemy się codziennie rano i świetnie sprawdza się pod makijaż dzięki szybkiemu wchłanianiu i lekkiej, nietłustej konsystencji. Ma delikatny różowy kolor i słodkawy smak.
Ale to, co robi z moją skórą przebija wszystko z czym do tej pory miałam do czynienia! Naturalnie rozświetla, nie powodując dodatkowego świecenia w strefie T. Bardzo dobrze nawilża skórę i napina, szybko widać poprawę kondycji cery. Twarz staje się promienna, bez oznak zmęczenia, dodatkowo widać poprawę elastyczności. A to co jest największym plusem, to wydajność- niewielka ilość wystarczy do pokrycia całej twarzy. Czego chcieć więcej?
Mogę się przyczepić tylko do ceny, bo jego koszt to około 70 zł, ale z drugiej strony czego nie robi się dla przyjaciół ;)
Po skończeniu 25 lat szukałam wsparcia w pielęgnacji twarzy i je znalazłam. Nie jest to łatwy okres, bo nie wiadomo po jaki krem sięgnąć. Jest się jeszcze za młodym na kremy przeciwko zmarszczkom, a za starym na zwykłe nawilżające ;) Vichy spełniło wszystkie moje oczekiwania i świetnie pielęgnuje moją cerę, więc mam nadzieję że nasza przyjaźń będzie trwała co najmniej do trzydziestki ;)