Pożegnanie roku postanowiłam uczcić rozstaniem z ostatnio zużytymi kosmetykami. Tym razem jest ich znacznie mniej niż w pierwszej części, ale wolę wkroczyć w Nowy Rok z czystą kartą ;) Przede wszystkim cieszę się, że zużyłam zalegające żele pod prysznic. Muszę zapamiętać na przyszłość, żeby nie używać kilku na raz. Nie dość że zajmują miejsce w łazience, to jeszcze ich wydajność wzrasta wprost proporcjonalnie do ilości otwartych opakowań. Nigdy więcej!
Tym razem rozstaję się z dwoma, które nie przypadły mi do gustu ze względu na zapach. Żel Luksja Revive Pomelo & Kiwi jeszcze nie był taki najgorszy, bo lekko kwaskowy. Dobrze oczyszczał oraz nie wysuszał skóry, ale nie zaskoczył mnie niczym nowym. Natomiast żel Yves Rocher z olejem arganowym według mnie pachniał nieprzyjemnie. Jeśli znacie zapach tego oleju, to wiecie co mam na myśli. Do tej wersji na pewno nie wrócę, natomiast inne bardzo lubię i używam regularnie (np o zapachu kawy).
Z wielką ulgą skończyłam również masło Wellness & Beauty z masłem shea i olejkiem migdałowym /recenzja/. W tym przypadku również przeszkadzał mi zapach, który był całkiem przyjemny- kwiatowy, ale zbyt intensywny. Po dłuższym czasie zaczął mnie przytłaczać, na tyle że nawet jego dobre właściwości nie potrafiły mnie przekonać do regularnego używania. Chyba wolę subtelniejsze wonie, szczególnie jeśli aplikuję kosmetyk przed snem.
Kolejne dwa produkty to stała część mojej pielęgnacji. Nie jestem w stanie zliczyć ile mydeł w kostce firmy Alterra /receznja/ przewinęło się przez moje ręce. Różane jest moim ulubionym i zawsze mam jedno w zapasie. Regularnie wracam również do odżywki nawilżającej z granatem i aloesem Alterra /recenzja/. Doskonale nawilża, a przy tym nie obciąża moich cienkich włosów. Idealna do stosowania po oczyszczającym szamponie. Zazwyczaj zostawiam ją dłużej co potęguje działanie.
Dużym zaskoczeniem była dla mnie 20-minutowa maska do włosów Babuszki Agafii. To pierwszy kosmetyk tej marki jaki miałam okazję stosować i wypadł naprawdę dobrze. Faktycznie potrzebuje 20 minut żeby pokazać co potrafi. Po zmyciu włosy są niesamowicie odżywione, lśniące, sypkie i widocznie zdrowsze, trochę jak po olejowaniu. Nie jest bezpośrednio dostępna, ale warto jej spróbować.
Kosmetyków do pielęgnacji twarzy zużyłam znacznie mniej i już tęsknię za kremem KIKO Skin Glow /recenzja/. Lubiłam go stosować pod makijaż, ponieważ miał rozświetlające właściwości. Na początku trochę mi to przeszkadzało, a teraz mi tego brakuje. Najlepiej sprawdzał się w połączeniu z minerałami, niwelując pudrowe wykończenie. Niestety nie jest już dostępny, ale zachęcił mnie do spróbowania innych kosmetyków pielęgnacyjnych tej firmy.
Nie mogę tego napisać o nawilżającym serum odprężającym firmy Tołpa /recenzja/. Pomimo regularnego stosowania nie zauważyłam żadnej różnicy, równie dobrze mogłam całkowicie pominąć ten etap pielęgnacji. Totalne rozczarowanie.
Pozostałe dwa kosmetyki to miniatury. Płyn dwufazowy Sephora miałam już kilka razy i jakoś zawsze trafia do mnie jako gratis. Jest dobry, nie mam mu nic do zarzucenia, ale wydaje mi się zbyt drogi, więc sama go nie kupuję. W planach natomiast mam zakup kremu do twarzy AOX z Pat&Rub. Wywarł na mnie ogromne wrażenie, dobrze nawilżał i pielęgnował, a przy tym jest ultralekki- idealny pod makijaż. Zdecydowanie chcę więcej! Mam nadzieję, że w przyszłym roku trafię na dobrą okazję!