Inglot chyba poczuł się zagrożony stroną internetową MACa, dlatego postanowił założyć sklep online. Tak wnioskuję, ponieważ jako konsumentka odniosłam wrażenie , że rodzimy kraj zawsze stał na szarym końcu marketingowych zainteresowań marki Inglot. W sklepie jest na razie niewiele, ale ciężko wszystkie produkty załadować na raz... jakie by one nie były. Według mnie jest to pozytywna informacja i cieszę się, że będę mogła ominąć bezpośrednią obsługę ;) Ta od Inglota jest już sławna, chociaż ja mam swoją ulubioną Panią, którą zawsze odwiedzam jak jestem w potrzebie ;) I tak było ostatnio! Robiąc zakupy dla jednej z blogerek, skusiłam się także na dwa cienie dla siebie:
Te odcienie miałam zanotowane już dawno temu. Skutecznie uszczuplam swoją listę Inglotowych "muszmieci". Tym razem padło na AMC Shine 110 (z drobinkami) oraz na PEARL 393 (perłowy ;) ). Nie wiem dlaczego, ale nie wpadłam na pomysł żeby zrobić ich swatche. W zasadzie do dzisiaj leżą nierozpakowane ;P Ale to jest konsekwencją tego, że moja duża paleta jest już pełna. Chciałam kupić nową, ale jak się dowiedziałam duże (na około 30 cieni) dostępne są już tylko w salonach, a nie na "wyspach". Tak samo jest z pozostałym asortymentem, większy wybór będzie tylko w salonach. Tylko szkoda, że moja Pani tam nie pracuje ;( chlip!
Na koniec link do sklepu, gdyby ktoś chciał zajrzeć: