Jakiś czas temu moje zainteresowanie wzbudziła marka Himalaya. Spodobała mi się filozofia firmy, czyli naturalne składy oparte na ziołach, minerałach, ekstraktach z owoców i innych dobroczynnych składnikach. Wydała mi się też tania, bo jeden kosmetyk kosztuje średnio 10-15 zł. Niestety nie spotkałam jej w bezpośredniej sprzedaży, więc swoje zakupy zrobiłam online. Do tej pory bardzo dobrze sprawdził się u mnie peeling morelowy delikatnie złuszczający do cery wrażliwej (Gentle Exfoliating Apricot Scrub) oraz szampon przeciwko wypadaniu włosów (Anti- Hair Fall Shampoo 2 in 1). Dzisiaj nadeszła pora rozliczyć odżywkę oraz olejek :)
Odżywka ułatwiająca rozczesywanie (Hair Detangler & Conditioner) ma bardzo zbitą konsystencję i ciężko ją pod koniec wydobyć z opakowania, ale łatwo rozprowadza się na włosach. Tubka zawiera około 150 ml i przy codziennym używaniu znika w zastraszającym tempie. Przy moich włosach do łopatek służyła mi przez dwa tygodnie. Teraz dochodzę do wniosku, że mogłam nakładać ją w mniejszej ilości i spisałaby się równie dobrze. Włosy zaraz po nałożeniu stają się niesamowicie miękkie, jedwabiste i wygładzone. Faktycznie ułatwia rozczesywanie, więc całkowicie wywiązuje się z głównego zadania. Po wyschnięciu efekt nadal się utrzymuje na włosach i nie wymagają dodatkowych prostujących zabiegów. Stają się gładkie, błyszczące i lepiej się układają oraz pięknie pachną kwiatową wonią. Nie obciąża moich cienki włosów i nie powoduje przetłuszczania, chociaż nakładałam ją tylko na długość. Jestem z niej bardzo zadowolona i gdyby była łatwiej dostępna używałabym regularnie!
Olejek rewitalizujący (Revitalizing Hair Oil) okazał się czarną owcą wśród zakupionych przeze mnie kosmetyków. Pokładałam w nim spore nadzieje i wszystkie zostały zawiedzione. Początkowo sądziłam, że używam złej odżywki po olejowaniu, ale po kilkukrotnej zmianie dostrzegłam w czym problem. Na opakowaniu skład jest podany w dosyć dziwny sposób. Najpierw wypisane są dobroczynne składniki, a dopiero na końcu widniej dopisek "zawiera też". Okazało się że w składzie znajduje się parafina i zakładam, że to ona jest główną przyczyną złego oddziaływania na moje włosy. Na pewno wiecie jaki jest efekt, kiedy używa się np masła do ciała z dużą zawartością tego składnika. Pozostawia odczuwalną kleistą powłokę. Tak jest też w przypadku włosów. Nie można ich domyć za pierwszym razem, są bardzo przetłuszczone i zlepione w strąki. Dopiero dwa kolejne mycia oraz solidna dawka odżywki pozwalają pozbyć się tego nieestetycznego wyglądu. Zważywszy na to, że olejek dedykowany jest na porost włosów powinno się go wmasowywać w skórę głowy, ale obawiam się, że w moim przypadku skończyłoby się to tragedią. Pozostanę przy sprawdzonej mieszance Sesa.
Mówię zdecydowane NIE produktom do włosów z parafiną w składzie. Przy moich cienkich i naturalnie przetłuszczających się włosach dają odwrotny efekt od zamierzonego.
Z tej firmy nie sprawdził się u mnie jeszcze odżywczy krem do rąk (Nourishing Hand Cream). Miał bardzo dziwny zapach, który przyprawiał mnie o dyskomfort przy aplikacji, a działanie okazało się przeciętne. Na szczęście otrzymałam go jako gratis do zakupów, więc chociaż jedno rozczarowanie nic mnie nie kosztowało.
Wychodzi na to, że z większości kosmetyków Himalaya byłam zadowolona. Z tego powodu nie zrażam się do marki i na pewno jeszcze po coś sięgnę z ich oferty. Polecacie coś konkretnego czy nie mieliście jeszcze przyjemności z tą firmą?
__________________________________________
Olejek rewitalizujący (Revitalizing Hair Oil) okazał się czarną owcą wśród zakupionych przeze mnie kosmetyków. Pokładałam w nim spore nadzieje i wszystkie zostały zawiedzione. Początkowo sądziłam, że używam złej odżywki po olejowaniu, ale po kilkukrotnej zmianie dostrzegłam w czym problem. Na opakowaniu skład jest podany w dosyć dziwny sposób. Najpierw wypisane są dobroczynne składniki, a dopiero na końcu widniej dopisek "zawiera też". Okazało się że w składzie znajduje się parafina i zakładam, że to ona jest główną przyczyną złego oddziaływania na moje włosy. Na pewno wiecie jaki jest efekt, kiedy używa się np masła do ciała z dużą zawartością tego składnika. Pozostawia odczuwalną kleistą powłokę. Tak jest też w przypadku włosów. Nie można ich domyć za pierwszym razem, są bardzo przetłuszczone i zlepione w strąki. Dopiero dwa kolejne mycia oraz solidna dawka odżywki pozwalają pozbyć się tego nieestetycznego wyglądu. Zważywszy na to, że olejek dedykowany jest na porost włosów powinno się go wmasowywać w skórę głowy, ale obawiam się, że w moim przypadku skończyłoby się to tragedią. Pozostanę przy sprawdzonej mieszance Sesa.
Mówię zdecydowane NIE produktom do włosów z parafiną w składzie. Przy moich cienkich i naturalnie przetłuszczających się włosach dają odwrotny efekt od zamierzonego.
Z tej firmy nie sprawdził się u mnie jeszcze odżywczy krem do rąk (Nourishing Hand Cream). Miał bardzo dziwny zapach, który przyprawiał mnie o dyskomfort przy aplikacji, a działanie okazało się przeciętne. Na szczęście otrzymałam go jako gratis do zakupów, więc chociaż jedno rozczarowanie nic mnie nie kosztowało.
Wychodzi na to, że z większości kosmetyków Himalaya byłam zadowolona. Z tego powodu nie zrażam się do marki i na pewno jeszcze po coś sięgnę z ich oferty. Polecacie coś konkretnego czy nie mieliście jeszcze przyjemności z tą firmą?
__________________________________________