Nie ukrywam, że dużym odkryciem było dla mnie dowiedzenie się o istnieniu czegoś takiego jak baza pod cienie. Miało to miejsce jakieś dwa lata temu i oczywiście podpatrzone było na amerykańskim You Tubie. Tam też ktoś mi podpowiedział o istnieniu bazy Art Deco, którą bez problemu można dostać w Douglasie.
Słoiczek zawiera 5ml produktu i w zależności od promocji kosztuje od 20 do 30 złotych. Myślę, że jest to bardzo przystępna cena za kosmetyk, który jest ważny przez dwa lata od otwarcia. Wiadomo - koszty się amortyzują ;D
Konsystencja bazy jest stała, ale bardzo miękka, wręcz jedwabista, dzięki czemu łatwo się aplikuje przy pomocy palca. Bardzo dobrze też się ją nabiera, mimo tego że przez opakowanie jest to trochę utrudnione. Co mnie zadziwiło to jej zapach- przywodzi mi na myśl męską piankę do golenia. Jednak po nałożeniu jej na powiekę aromat całkowicie zanika. Nie podrażnia ani nie wysuszya delikatnej skóry powieki.
Łatwo stapia się ze skórą , pozostawiając lekko rozświetloną powiekę. Może to być dla niektórych minusem, ponieważ zawiera małe drobinki. Według mnie nie ma to większego wpływu na makijaż, bo nie przebijają nawet spod matowych cieni. Trzeba tylko pamiętać, aby nakładać ją cienką warstwą, w innym razie mogą zrobić się smugi i nieestetyczne suche placki.
Świetnie współgra z cieniami, bez problemu możemy je nakładać i rozcierać. Według mnie nie podbija ich koloru, ale wiem że większość jej faworytów tak uważa. Jeżeli chodzi o trwałość, to z tym bywa różnie. Ja borykam się z tłustą powieką i utrzymanie cienia przez cały dzień to nie lada wyzwanie. Powiedzmy, że Art Deco spisała się połowicznie. Są dni (i jest ich znaczna przewaga), kiedy makijaż trzyma się cały dzień, ale są też takie gdzie wszystko zbiera się w załamaniu.
Na plus doliczę także wydajność, ponieważ przy codziennym użytkowaniu spokojnie wystarczy na rok, a nawet dłużej. Poza tym nie zauważyłam, aby po tak długim okresie zmieniła swoją konsystencję. Cały czas jest miękka i delikatna, czego nie da się powiedzieć o gumie z Joko ;P
Baza Art Deco nie stoi na moim piedestale, ale mam do niej sentyment i uważam, że każdy powinien ją wypróbować. Według mnie staje się nowym klasykiem w kosmetyczkach wielu kobiet i grzechem byłoby nie spróbować jej na własnej skórze.
A Wy miałyście już tą przyjemność? A możecie macie innego faworyta?