Nie spodziewałam się, że krem do stóp kiedykolwiek mnie zaskoczy. Nie traktuję tej sfery pielęgnacyjnej nad wyraz pieczołowicie. Po prostu od czasu do czasu kupię jakiś dedykowany kosmetyk, a najczęściej używam po prostu kremu do rąk. Dopiero rozgrzewający balsam do stóp Pat& Rub uświadomił mi jak bardzo się myliłam.
Tak! Można mieć jeszcze bardziej miękkie i nawilżone pięty! Mimo tego, że moje nie należą do mocno przesuszonych i nie mam też problemu z ich pękaniem. Balsam początkowo potraktowałam jako przyjemnie pachnące smarowidełko. Wydał mi się idealny na obecny jesienno-zimowy okres, dzięki mieszance imbiru, cynamonu i goździków. Pachnie niezwykle korzennie, z wybijającą się ostatnią nutą, ale w żaden sposób nie przytłacza. Bardzo umila wieczorny rytuał!
Ma bardzo lekką konsystencję. Stałą, bo nie spływa z dłoni, ale też trochę piankową, bo gładko się rozsmarowuje i momentalnie wchłania. Sądziłam, że taki delikates nic nie zdziała na moich stopach, które przecież były w dobrej kondycji. Balsam jednak pokazał co potrafi! Już po pierwszej wieczornej aplikacji, rano było wielkie wow! Czułam go jeszcze na stopach w postaci zastygniętej otulającej warstewki. Nie była ona jednak ani tłusta, ani klejąca. Pięty za to były bardzo miękkie i gładkie. Regularne stosowanie poprawiło niesamowicie ich kondycję, co jest istotne po całym dniu w cieplejszym i niewentylowanym obuwiu.
Nie zauważyłam niestety rozgrzewającego efektu, ale jakoś specjalnie mi na nim nie zależało. Oprócz działania oraz zapachu, spodobało mi się jeszcze opakowanie, które ułatwia aplikację. Na dodatek jest typu airless, czyli zużywa się równomiernie do samego końca i widać ile jeszcze zostało. Co do wydajności to używam już prawie miesiąc i widzę, że wystarczy mi jeszcze na dwa tygodnie.
Zdaję sobie sprawę, że nie każdy jest w stanie wydać 39zł za 100ml kremu do stóp. Mimo tego jeżeli będziecie mieć okazję warto spróbować. Osobiście na pewno będę wracać do tego kosmetyku.
Ⓥ - Produkt wegański, nietestowany na zwierzętach.