Nareszcie udało mi się dotrzeć do salonu Kiko w Arkadii (Warszawa). Dobra wiadomość jest taka, że marka nie poprzestała na jednym sklepie i wkrótce otworzy kolejne w innych miastach. Posiadają też sklep internetowy, ale z tego co się dowiedziałam towar wysyłany jest z Włoch, więc koszty dostawy są znacznie wyższe. Natomiast ceny oraz promocje są identyczne, więc nawet jeśli coś zostało wyprzedane online, to stacjonarnie powinno być jeszcze dostępne. Wystrój niczym nie odbiega od podobnych firm, czyli Inglota lub MACa, za to ceny są znacznie przyjemniejsze (zwłaszcza te obniżone).
Nie miałam nic konkretnego na uwadze, więc do koszyka trafiły już sprawdzone przeze mnie kosmetyki: Long Lasting Stick Eyeshadow w odcieniu #25 Light Taupe oraz Water Eyeshadow #227 także Light Taupe ;) Zabawne, że w ciemno wybrałam oba odcienie taupe. Nazwy kolorów podane są wyłącznie na stronie, natomiast kosmetyki na opakowaniach mają tylko numerek.To tylko potwierdza jak bliska jest mi ta kolorystyka i jak dobrze się w niej czuję. Na blogu pojawiła się już recenzja innych odcieni, czyli Long Lasting Stick Eyeshadow #05 Rosy Brown oraz Water Eyeshadow #228 Taupe. Poza tym kupiłam koloryzowany balsam do ust Kiss Balm ze stałej kolekcji, w odcieniu #06 Blackberry. W porównaniu do pozostałych jest najciemniejszy, ale daje bardzo subtelny efekt. Po nałożeniu na usta praktycznie go nie widać, za to czuć odżywczą konsystencję. Pierwsze wrażenie mam bardzo pozytywne!
Do testów otrzymałam nowość marki NUXE, czyli krem na noc Nuxellence Detox. Do tej pory miałam przyjemność tylko z balsamem do ust Reve de Miel oraz suchym olejkiem Huile Prodigieuse , dlatego jestem niezwykle ciekawa jak się u mnie sprawdzi. Działa przeciwstarzeniowo i dedykowany jest dla każdego rodzaju cery, która potrzebuje regeneracji oraz energii. Zobaczymy ;)
Kupiłam też kolejny produkt do stylizacji Bumble & Bumble, czyli tradycyjny lakier do włosów. Upolowałam go na Lookfantastic za połowę ceny, więc trafiłam niezłą okazję.
Na koniec moje zamówienie z rodzimej firmy Phenome. Po nieudanej przygodzie z peelingiem enzymatycznym miałam odpuścić sobie kosmetyki do pielęgnacji twarzy, ale skusiło mnie -50 %. Wybrałam maseczkę z glinką Sustainable Science Purifying White Clay Mask, która oczyszcza i ściąga pory. Po pierwszym użyciu jestem ogromnie zadowolona i liczę na jeszcze lepsze efekty przy regularnym stosowaniu. Pozostałe dwa kosmetyki w tubkach to nic innego jak kremy do rąk. Na spróbowanie wybrałam mniejszą wersję cukrowego Pure Sugarcane Anti-Aging oraz większą rozgrzewającego Tangerine Spa Warming. Na razie dobrałam się do cukrowego (wiadomo!) i jestem oczarowana jego zapachem, konsystencją oraz działaniem. Niby to tylko krem, ale działa momentalnie. Teraz żałuję, że nie wybrałam większej tubki. Przynajmniej będzie okazja do kolejnych zakupów ;)