29.05.2012

Paczunia

Dzisiaj dotarła do mnie paczuszka z zamówieniem z Korei. Po ostatnio przeczytanych zachwytach o maseczce Zamian Premium Pore Minimizing Gold Cacao Pack także postanowiłam jej spróbować :) 



Kosztowała niecałe 11 dolarów z darmową wysyłką. 





Moja recenzja też na pewno się ukaże. Maseczka już poszła w ruch i muszę przyznać, że pachnie lepiej od czekoladowej Monagne Jeunesse! Bardzo fajnie się rozprowadza na skórze i dobrze zmywa. Skóra nie była po niej ściągnięta, za to miękka i ukojona. Czy zdziała cuda? Zobaczymy :)

Druga paczuszka, którą dzisiaj otrzymałam mnie zadziwiła, ponieważ jej nie oczekiwałam. Dzięki karcie Lifestyle, którą wyrobiłam sobie w SuperPharm otrzymałam suplement diety Skinelle wraz z kuponem zniżkowym na pełnowymiarowe opakowanie.





Nie ukrywam, że nigdy nie brałam takich wspomagaczy. Ogólnie nie jestem zwolenniczką łykania żadnych lekarstw, nawet zwykłych tabletek na ból głowy, więc od suplementów też trzymałam się z daleka. Moim ulubionym źródłem witamin i minerałów jest pożywienie:


Wolę wydać pieniądze na coś zdrowego niż wspomagać rynek farmaceutyczny. I teraz nie wiem czy spożyć Skinelle czy wyrzucić do kosza? A Wy co sądzicie? Miałyście do czynienia z tego typu drażetkami?

28.05.2012

Rumiankowy duet

Rumianek chyba już na zawsze będzie kojarzył mi się z dzieciństwem. Nie tak dawno temu dostałam od mamy dwa kosmetyki z Yves Rocher, które zawierają w sobie wyciąg z rumianku rzymskiego. Zapach niestety nie kojarzy mi się z tym zapamiętanym, ale jest przyjemny i orzeźwiający, bardziej cytrusowy.  Wiem, że seria "Pure Calmille" ma szerszą gamę produktów, jednak mama zawsze obdarowywała  mnie mleczkiem do demakijażu (białe wieczko) oraz tonikiem (żółte wieczko). 



Tonik bardzo przypadł mi do gustu właśnie ze względu na ożywczy zapach i dobrze nawilżające właściwości. Lubię go stosować rano i wieczorem, ponieważ przywraca mojej skórze miękkość i nie pozostawia lepkiego filmu. Butelka 200 ml  spokojnie wystarcza mi na minimum miesiąc użytkowania przy codziennym przecieraniu twarzy, więc na pewno będę do niego wracać.

Mleczko natomiast ma lekką konsystencję i może służyć nie tylko do demakijażu twarzy, ale także oczu. Osoby, które czytają mojego bloga od dłuższego czasu, wiedzą że do oczyszczania twarzy z makijażu używam tylko żelu. Wychodzę z założenia, że im mniej kosmów tym lepiej. Poza tym na drugim miejscu w składzie znajduje się parafina, która jest składnikiem dyskusyjnym (szkodzi czy nie szkodzi?). Mi zdecydowanie nie pomaga, dlatego staram się jej unikać i mleczka używam tylko do demakijażu oczu. 
I wierzcie lub nie, ale sprawdza się rewelacyjnie. Nie szczypie, w żaden sposób nie podrażnia, nie zaciera i nie pozostawia po sobie tłustego filmu (chociaż ja i tak zawsze jeszcze przemywam oczy wodą, ponieważ nie wyobrażam sobie inaczej). Nie ukrywam, że w dobie miceli i płynów dwufazowych odzwyczaiłam się od mleczka, dlatego już go nie kupuję. Mimo tego, że całkiem dobrze sobie radzi, nie podbiło mojego serca, ale miłośniczkom jak najbardziej polecam! 

No właśnie, lubicie mleczka? 

27.05.2012

Przegląd tygodnia

Weekend już się kończy,a mi nie udało się zrobić nic konstruktywnego. Czytam "Igrzyska Śmierci", popijam zimny aloes (uwielbiam te meduzy ^___^) na przemian ze smoothie. I tak ładuję akumulatory na przyszły tydzień, dlatego dzisiaj luźna notka ze zdjęciami z mojego twittera i linkami do ciekawych postów innych blogerek :)





Miłej końcówki niedzieli :* 


26.05.2012

Metaliki od MIYO

Jakiś czas temu stałam się szczęśliwą posiadaczką cieni MIYO. Szczęśliwą, bo produkty tej marki są ciężko dostępne, już nie wspominając o edycjach limitowanych. Jednak dzięki Marcie z bloga Strefa makijażu udało mi się zdobyć dwa metaliczne cienie w odcieniu 52 Sexi Rose oraz 46 Rockstar Robyn


Cena jednego cienia to koszt rzędu 5 zł za 3g produktu. Nie są drogie, jednak ich jakość także pozostawia wiele do życzenia. Cienie bardzo się osypują, prószą się nie tylko na rzęsy i twarz, ale także na blat toaletki. Dodatkowo mimo intensywnej pigmentacji ich kolor po prostu znika na oku przy chęci roztarcia. Jedynym sposobem aplikacji jest wklepywanie w powiekę i to najlepiej palcem. Dla mnie jest to poważny minus i raczej na więcej cieni Miyo się nie skuszę. Nie lubię po prostu produktów, które nie spełniają swoich podstawowych funkcji. 

52 Sexi Rose
52 Sexi Rose
52 Sexi Rose

Odcień 52 Sexi Rose, to intensywny fiolet. 
Jak widać na zdjęciach swatche swoją drogą, a cień na oku swoją. 
Po roztarciu praktycznie go nie widać. 


Odcień 46 Rockstar Robyn to intensywna, trochę szmaragdowa zieleń.
 Kocham ten kolor, ale praca z tymi cieniami skutecznie mnie odstrasza od użytkowania. 

46 Rockstar Robyn
46 Rockstar Robyn
46 Rockstar Robyn

I jeszcze na oczku po roztarciu:


Oczywiście mogę je nakładać przez wklepywanie, ale rano jest to dla mnie stratą czasu. Już nie wspomnę o tym, że muszę wszystko dookoła siebie po nich posprzątać. 
A Wy co o nich sądzicie? 

25.05.2012

Dwa oblicza żelowego Rimmela

Wszystko stało się jasne, gdy przeczytałam posta na blogu Anwen . Kiedy zaczęłam używać żelowego podkładu Rimmel Match Perfection, dziwiłam się że wiele osób poleca taki bubel. A później okazało się, że na polskim rynku są dostępne dwa identyczne produkty, tylko różnej jakości. Nie ukrywam, że jest to dla mnie zdumiewające i pierwszy raz spotkałam się z takim przypadkiem.



Jeżeli chcecie dowiedzieć się jaka jest między nimi różnica, zachęcam do zajrzenia TUTAJ . Głównym znakiem rozpoznawczym jest wielkość liter na naklejce z boku, z nazwą i numerem odcienia. Uogólniając mniejsza czcionka to bubel, większa to lepszy produkt.



Jeżeli chodzi o mój podkład  (z mniejszą czcionką) to niestety jest to istne rozczarowanie. Sama konsystencja bardzo mi odpowiada, bo szybko się rozciera, stapia ze skórą i wchłania. Z tym, że należy go szybko aplikować, ponieważ równie szybko wysycha, przez co mogą powstać plamy. Dlatego ja do jego aplikacji preferuję palce i wcieram go niczym krem. 
Kolor może wydawać się ciemny na pierwszy rzut oka, ale po roztarciu jaśnieje i ujednolica się z kolorytem cery. Ja wybrałam wersję najjaśniejszą, czyli nr 100 Ivory.



Niestety na twarzy nie prezentuje się już tak ładnie, ponieważ bardzo podkreśla rozszerzone pory. Przy mojej cerze prezentuje się to naprawdę nieprzyjemnie i sam widok przyprawia mnie o dyskomfort. Jest średnio kryjący, a przez swoje wysychające właściwości nie nadaje się do stopniowania. Dodatkowo podkreśla wszystkie niedoskonałości i suchości, przez co nie nadaje się na gorsze dni i lepiej mieć pod ręką jakiś sprawdzony podkład.



I ostatni poważny zarzut dla żelowego Match Perfection, to komadogenność. Po tygodniowym użytkowaniu zauważyłam znaczne pogorszenie cery, zaczęło pojawiać się więcej zaskórników i innych niepożądanych gości. 
Z tego powodu nie mam zamiaru sięgać po drugą wersję Rimmela i chyba wolałabym już wrócić do fluidu z tej serii, niż po kolejnego żelika. Poza tym opakowanie zawiera 18 ml produktu, który nie jest wcale wydajny.

Jestem ciekawa która wersja Wam się trafiła i co o niej sądzicie?

23.05.2012

Imieninowo

Mam wrażenie, że obchody dnia imienia zanikają. Ja też nie świętuję ich jakoś szumnie, ale  w gronie rodziny i najbliższych mi osób. Mały poczęstunek , drobne upominki i po sprawie.


Wiecie, że lubię dostawać kosmetyki, ale jeszcze bardziej lubię takie prezenty:


Nowa płyta Norah Jones "...Little Broken Hearts" była dla mnie zaskoczeniem, bo nie wiedziałam że już wyszła. Przesłuchałam ją dopiero raz, ale już wiem że mi się spodoba i będę się przy niej często  relaksować. Słychać tu dużo nawiązań do poprzedniej płyty "The Fall" co mi się bardzo podoba, ale także brakuje na niej wstawek country, co cieszy mnie jeszcze bardziej ;) Nie lubię tego typu muzyki,a Norah niestety ma czasami do niej skłonności. Płyta ma fajne, subtelne elektroniczne brzmienie i dobrze komponuje się z wokalem Jones. 
Samą artystkę poznałam dzięki roli w filmie "Jagodowa Miłość" Kar Wai Wonga, mojego filmowego mistrza   :) Nawet powstał post pod tym samym tytułem ;)

Natomiast jednym z moich mistrzów pióra jest George R.R. Martin, który stworzył Pieśń Lodu i Ognia. Bardzo lubię czytać fantasy i przyznam się, że po fantastykę z jego twórczości jeszcze nie sięgnęłam. Na razie modlę się, aby Martin dożył sędziwego wieku i pisał kolejne tomy cyklu. Niestety na "Taniec ze smokami" przyszło mi czekać kilka ładnych lat. Liczę na to, że dzięki popularności jaką zyskał dzięki serialowi, nie długo ukażą się następne tomy. Bo Ja czekam, miejsce na półce jeszcze mam :


Znacie? Lubicie?  I najważniejsze: obchodzicie imieniny? 

22.05.2012

Dobra organizacja to podstawa

Przyznaję się bez bicia: mam bzika na punkcie pudełek, szkatułek, pojemniczków, puszek i innych sprytnych opakowań, które pomagają w organizacji. Po prostu uwielbiam mieć wszystko posegregowane,poukładane i  szczelnie zamknięte. Przenosi się to także na sferę kosmetyczną, a także aranżację mojej toaletki.


Ostatnio wpadły mi w oko akrylowe pojemniczki. Schludne, przezroczyste i wszystko można szybko odnaleźć.  Ten na patyczki do uszu kupiłam w Rossmannie.  Tam też zaopatrzyłam się w wygodną kuwetkę z rączką na moje pilniczki i inne przybory do manicuru, o którym Wam już pisałam
Jednak ostatnio przeglądając zagranicznego You Tubea, trafiłam na nowe źródło zaopatrzenia, gdzie tego typu pojemniczki można kupić w różnym kształcie i dowolnym wymiarze. Mało tego, firma jest dostępna w Polsce, a mam tu na myśli MUJI . Nie chcę tutaj wnikać w filozofię sklepu, tylko pokazać Wam akrylowe cudeńka które mają w  swojej ofercie :


http://www.muji.com.pl/
"Dzięki naszemu akrylowemu systemowi pojemników, uporządkowanie Twojego biurka nigdy nie było łatwiejsze.

Po prostu zdecyduj, czego potrzebujesz pilnie pod ręką. Wybierz starannie - uporządkowane biurko to wolny umysł! 
Wybierz kombinację tacek i pudełek, które odpowiadają Twoim potrzebom, ustaw je jedne na drugich.
Gotowe!"

http://www.muji.com.pl/

Dużo tego nie ma, ale jest na czym zawiesić oko ;) 
Robiłyście już u nich zakupy? Jak wam się podobają tego typu szkatułki?

21.05.2012

Kolor mono od Sephory

Lubię pojedyncze cienie,mimo że nie należą do najwygodniejszych w użytkowaniu. Zawsze wychodziłam z założenia, że większe paletki będę wybierać w naturalnych odcieniach, takich aby można było po nie sięgnąć rano i przy pomocy jednej stworzyć dzienny makijaż. Cienie mono natomiast to wzbogacanie mojej kolekcji o sztuki bardziej odjechane, brokatowe i kolorowe. 


Takie cienie ma w swojej ofercie Sephora i z reguły produkuje cienie brokatowe albo matowe, rzadko można trafić perłowe. Jakiś czas temu skusiłam się na kilka sztuk. Ich regularna cena to 39 zł, co według mnie jest lekką przesadą, nie tylko jeżeli chodzi o jakość, ale także o gramaturę (0,07). Dlatego jeżeli już je kupuję to tylko z porządną zniżką. 
W moim posiadaniu znalazły się dwa maty i trzy brokaty:

Sephora 08 Universal Beige 

Sephora 02 Mat
Sephora 03 
Sephora 07
Sephora 35 Tango Night
Niestety cienie nie mają rewelacyjnej pigmentacji, natomiast mają w sobie dużo brokatu. Oczywiście, aby utrwalić efekt na oku wymagany jest fixer, taki jak np Duraline marki Inglot, ale dla fanek migotów nie powinno to stanowić większego problemu. Cienie matowe natomiast mimo tego, że nie osypują się bardzo, to wymagają jednak bazy. Gdybym miała je polecać, to owszem, ale tylko z solidną zniżką. W regularnej cenie nie są niestety warte uwagi. 

16.05.2012

Felerne gumki

Bardzo lubię efekt podkręconych rzęs, dlatego zalotka nie jest mi obca i używam jej codziennie. Swoją kupiłam za 10 zł na Allegro. Sprawdzała się bardzo dobrze, dopóki nie zużyłam zapasu dołączonych do niej gumek. Postanowiłam kupić nowe w Rossmannie z serii For your beauty. W opakowaniu są 3 sztuki i kosztują około 6zł. 


 Jakież było moje ogromne rozczarowanie, kiedy po wymianie okazały się felerne. Gumki są po prostu za miękkie i zamiast sprężynować, odkształcają się przy dociskaniu zalotki. Efektem tego są wyrwane rzęsy, nie muszę chyba dodawać jak byłam bardzo poirytowana tym faktem. Wszystkie trzy sztuki przetestowałam i niestety wszystkie trzy się odkształcały.


Na zdjęciu poniżej widać bardzo dobrze jak gumka się wgniata, przez co zalotka w powstałą szczelinę wciska rzęsy  i je wyrywa. Maskara!


I teraz zastanawiam się nad całkiem nową zalotką. Możecie mi jakąś polecić? 

15.05.2012

Limonka od Wibo

Naszło mnie wiosennie na zielenie, dlatego będąc ostatnio w Rossmannie zdecydowałam się na zakup nowego lakieru. Wybrałam numerek 2 z kolekcji Wibo Wild Thing, czyli bladą limonkę.  


Ładnie prezentuje się na paznokciach, trochę neonowo, trochę żółto. Ma kremowe wykończenie, ale ciężko uzyskać jednolity efekt. Nakładam trzy cienkie warstwy, a i tak widoczne są prześwity. Jedyne co ratuje sytuację to preparat naprawczy do lakieru, który ma za zadanie rozpuścić go i ponownie stopić w całość. Mam takie cudo z Avonu, ale chyba nie jest już dostępny.




Nie ukrywam, że średnio jestem z niego zadowolona, chociaż trzyma się całkiem długo (3 dni) i pędzelek też jest w porządku. Jednak krycie to podstawa i nie podoba mi się, że nie jest tak dobry jak lakiery Wibo z serii Extreme Nails, które bardzo sobie chwalę. 
Także jeżeli kolor Wam się spodobał, to szukajcie podobnego wśród innych firm produkujących lakiery ;) 

.

JAKO AUTORKA BLOGA NIE WYRAŻAM ZGODY NA KOPIOWANIE, POWIELANIE LUB JAKIEKOLWIEK INNE WYKORZYSTYWANIE W CAŁOŚCI LUB WE FRAGMENTACH TEKSTÓW I ZDJĘĆ Z SERWISU INTERNETOWEGO www.iwetto.com BEZ MOJEJ WIEDZY I ZGODY (PODSTAWA PRAWNA: DZ. U. 94 NR 24 POZ. 83, SPROST.: DZ. U. 94 NR 43 POZ. 170).