Krem nawilżający lubię stosować pod makijaż. Preferuję lekkie mazidła o kremowo- żelowej konsystencji. Jakiś czas temu postanowiłam zmienić swojego porannego faworyta Vichy Aqualia Antiox na Vichy Aqualia Thermal. Nie było żadnej konkretnej przyczyny, ot po prostu babska ciekawość ;)
I muszę przyznać, że ten krem sprawdził się całkiem nieźle, ale i tak nie pobił mojego ulubieńca. Ma przede wszystkim lżejszą konsystencję, dzięki czemu bardzo dobrze się wchłaniał i nie ścierał. Przeszkadzał mi trochę zapach, mimo tego że ogólnie był przyjemny, to jednak dla mnie zbyt intensywny. Sprawdzał się też dobrze pod makijaż, chociaż pozostawiała świecący filtr. Trochę mnie to dziwiło, ale najważniejsze że nie obciążał cery i nie był widoczny spod fluidu. Zdecydowanie pomógł mi zachować dobre nawilżenie skóry i na pewno kiedyś do niego jeszcze wrócę.
Tak samo dobrze sprawdził się krem Lancome Hydra Zen Neurocalm, którego miniaturkę dostałam przy zamówieniu internetowym z Douglasa. Mimo tego, że pojemność była niewielka (15 ml), to bez problemu wystarczył mi na miesiąc codziennego smarowania.
Wszystko co miał robić - robił. Nawilżał, trochę napinał i świetnie sprawdził się pod makijaż. Do tego bardzo przyjemnie i subtelnie pachniał, aż chciało się go używać.
Oba kremy mnie nie uczuliły i nie spowodowały zapchania. Dobrze nawilżyły, ale też nie zrobiły nic więcej. Nie poprawiły kondycji mojej cery na tyle, żebym umierała z ekscytacji. Oba są także przeznaczone dla cery suchej, ale mam wątpliwości czy dałyby sobie radę przy tak wymagającej cerze.
Nie ukrywam też, że po Lancome spodziewałam się trochę więcej, bo produkt powinien być warty swojej ceny ;) W tym przypadku mogę zupełnie zadowolić się Vichy, bo działa tak samo!
A Wy co o nich sądzicie?