30.11.2012

Nowy Shape z płytą Ewy Chodakowskiej

Nie wiem czy pamiętacie, ale od dzisiaj dostępna jest nowa płyta z ćwiczeniami Ewy Chodakowskiej. Dołączona jest oczywiście do magazynu Shape i kosztuje 12,60. Jej ćwiczenia stały się bardzo popularne dzięki blogom i kanałom na YT, a na Allegro cała seria osiąga niebotyczne kwoty, w porównaniu do wartości samej gazety z dodatkiem. 



Tym razem pod okiem trenerki ćwiczą trzy znane osobistości, 
prezentując  różne treningi w zależności od stopnia trudności. 


Ja jestem zainteresowana treningiem z Beatą Sadowską, 
który ma poprawić całą sylwetkę i przyspieszyć spalanie kalorii.


A w środku też znalazło się coś ciekawego ;)

29.11.2012

I love fall // Jak polubić jesień?

Jesień to moja ulubiona pora roku, zaraz po wiośnie. Wprowadza mnie w melancholijny nastrój, trochę leniwy  :) Padający deszcz, wolno płynący czas, szaruga i mgła. Wszystko wygląda magicznie, jakby mogło wydarzyć się wszystko i nic. Do tego jest to okres kiedy mogę wyciągnąć już ulubioną flanelową piżamę, pocieszać się gorącym kakao, a na śniadanie najlepiej smakuje owsianka z bananem i bakaliami :) Jeżeli chodzi o kosmetyki, to dla mnie jest to najlepsza pora na kwasy. 


  • Jeżeli chodzi o lakiery to wybieram burasy-brudasy. Wszelkie odcienie brudnych róży, szaraków, brązo-fioletów najbardziej cieszą moje oko. Mam takich odcieni sporo, więc jest z czego wybierać :) 

Jednak z uwielbienia dla zieleni, której brakuje o tej porze roku, często sięgam też po jej różne odcienie. Uwielbiam ciemne butelkowe, szmaragdowe i morskie.





  • W jesienne dni oprócz kawy z mlekiem, lubię popijać gorącą czekoladę lub kakao. Jeżeli chodzi o herbaty sięgam po te aromatyczne jak karmelowe, imbirowe czy cytrynowe.
  • To samo tyczy się świeczek zapachowych, olejków czy wosków. W moim mieszkaniu przeważają zapachy wanilii, pomarańczy, cynamonu czy ciasteczek  :) Obecnym faworytem jest cynamonowy wosk Yankee Candle oraz Warm Spice.

  • W kwestii zapachów do ciała moim codziennym ulubieńcem jest różana woda perfumowana Moment de Bonheur z Yves Rocher. Natomiast wieczorem lubię balsamować się kakaowym kremem Isana z Rossmanna [klik].

  • Jesień to jeszcze dla mnie za wczesna pora na czapki czy rękawiczki, za to uwielbiam opatulić się ciepłym szalikiem lub kominem. Są dwa warunki: muszą być miękkie i długie. 

Całkiem niedawnym zakupem jest kolorowy szalik z Primarka, który kupiłam na Allegro. Szukałam czegoś podobnego na hakach w warszawskich galeriach, ale niestety u nas same burasy. Tym razem miałam ochotę na kolor!

Poza tym nie wyobrażam sobie jesieni bez kolorowej, flanelowej piżamy. Tym razem naszło mnie na pignwiny i też jest z Primarka ;D 


  • Nie podążam za modą, ale podoba mi się trend na kolor burgundowy. Chociaż zdecydowanie wolę zeszłoroczny- szmaragdowy, bo taka zieleń mnie kręci. 
http://paulanchlo.tumblr.com/post/32124246922/fall-trend-bordeaux-lookbook

  • Jedyne czego nie lubię w jesieni to porannego wstawania. Wolałbym zostać w łóżku przez cały dzień :)
http://imgfave.com

1. Ulubiona jesienna szminka?
2. Ulubiony jesienny lakier?
3. Napój który towarzyszy Ci w jesienne dni?
4. Ulubiona świeca zapachowa?
5. Ulubiony jesienny zapach?
6. Ulubiony szalik i/lub akcesoria?
7. Gdybyś poszła na imprezę halloweenową za co byś się przebrała?
8. Jaki trend tej jesieni podoba Ci się najbardziej?
9. Co lubię, czego nie lubię w jesieni?

Zapraszam wszystkich chętnych do zrobienia odpowiedzi na ten TAG,
szczególnie że jesień już dobiega końca :(

27.11.2012

Mat czy błysk? // L'OREAL INFAILLIBLE Coconut Shake 016, Hourglass Beige 002

Przedstawiam Wam kolejne cienie Loreal z serii Infaillible. Moją ogólną opinię możecie przeczytać klikając TUTAJ. Te niczym nie odbiegają od pozostałych. Są tak samo świetnej jakości, dobrze i długo trzymają się na oczach oraz mają niesamowitą pigmentację. Jeżeli nie mogłyście zdecydować się na kolor, oba beże sprawdzą się wyśmienicie przy codziennym makijażu. 


Wersja matowa to Coconut Shake o numerze 016. Ma napis tester, bo kupiłam go taniej na Allegro. Niczym nie różni się od pozostałych, a udało mi się zaoszczędzić 3/4 kwoty ;)




Hourglass Beige o numerze 002 to także odcień beżu, z tym że perłowy. Osobiście uwielbiam błyszczące cienie, a te przypominają magiczny pył ;) Są bardzo drobno zmielone, przez co makijaż wygląda idealnie.




Jestem ciekawa co Wy wybieracie na co dzień, wersję błyszczącą czy matową?

25.11.2012

Mini zdobycze // MAX FACTOR FANTASY FIRE, L'OREAL ROUGE CARESSE 06 APHRODITE SCARLET

Przy ostatnich promocyjnych szaleństwach starałam się opanować i nie kupować niczego zbędnego. Zdecydowałam się na kosmetyki, które chodziły za mną od dłuższego czasu. Nie ukrywam, że nie było łatwo, bo promocja Rossmannowa była bardzo kusząca.


Kolejna pomadka Loreal Rouge Caresse od dawna była w planach. Uwielbiam ją za konsystencję i ogólnie jakość, więcej możecie przeczytać TUTAJ. Wybrałam 06 Aphrodite Scarlet, za którą zapłaciłam około 26zł. Skusiłam się także  na bardzo popularny lakier Max Factor - jest boski! W tym wypadku zamiast 19zł zapłaciłam około 11zł. 


Przy okazji skorzystałam też z kuponu wydrukowanego z portalu Rossnet, na żel Original Source. Chciałam spróbować któregoś z edycji limitowanej. Niestety nie miałam możliwości wyboru, bo na półce była tylko wersja pomarańcza z lukrecją.  Zapłaciłam za niego 5,19 więc opłacało się druknąć kupon :)


Moją pełną recenzję tych żeli  możecie przeczytać TUTAJ . Ogólnie ze wszystkich byłam zadowolona pod względem konsystencji, pielęgnacji czy rozprowadzania na ciele. Istotne są zapachy, ponieważ marka Original Source proponuje bardzo ciekawe kombinacje. Niektóre bardzo mi się spodobały, inne mniej, ale już mogę Wam napisać, że lukrecja i pomarańcza zdecydowanie należy do moich ulubieńców. Ma więcej słodkości niż orzeźwiającej nutki, jest bardzo przyjemny w odbiorze i świetnie komponuje się z klimatem zimowo- świątecznym.


Mojej uwadze nie mogła też umknąć nowa kolekcja lakierów Golden Rose Jolly Jewels. Bardzo spodobał mi się odcień 115, który ma mleczno-niebieską bazę, z zatopionymi różnej wielkości brokacikami. Ich kolory są różne, ode niebieskości, zieleni i róże, po srebro i pomarańcze. Całość na paznokciach prezentuje się magicznie . Niestety na zdjęciach ten urok znika, więc musicie mi uwierzyć na słowo ;) 


Ponieważ nie mogłam się powstrzymać kiedy otworzyłam paczkę (kupiłam na Allegro za 12,90), nałożyłam go na lakier który już miałam na paznokciach. Bazą jest Vanilla Cupcake z Rimmela. Sam Jolly Jewels wydał mi się średnio kryjący, poza tym miałam nadzieję (patrząc po zdjęciach producenta), że będzie bardziej mleczno-różowy. Okazał się inny, więc pewnie będę go nakładać na jakieś lakiery w odcieniu nude. 



Do paczki dorzuciłam jeszcze za 3,90 konturówkę do ust Emily w odcieniu 204 (na zdjęciu kolor przekłamany). Ma świetną miękką konsystencję i idealny kolor, jednak ma bardzo poważny minus. Nie wiem czy została mi wysłana stara czy wszystkie pozostałe też charakteryzuje zapach starej pomady? Jeżeli je miałyście dajcie znać, jak jest w rzeczywistości. Ja mam zamiar ją mimo wszystko reklamować u sprzedawcy, bo jest to na tyle uciążliwe, że nie da się jej nosić na ustach.


I wierzcie lub nie, ale to już koniec moich zdobyczy :) Tak, tylko tyle. Zbliżają się święta, więc zaczynam się już rozglądać za upominkami dla moich bliskich. Zawsze robię to wcześniej, żeby nie kupować nic z przypadku, tylko żeby każda rzecz była przemyślana i trafiła w gust obdarowywanej przeze mnie osoby. Jest to zdecydowanie przyjemniejsze, niż kupowanie dla siebie. Jestem ciekawa czy też już zaczęłyście poszukiwania i co złowiłyście w Rossmanie? 

23.11.2012

Black Friday!

Dzisiaj kolejny raz wodzę Was na pokuszenie ;) Lojalnie uprzedzam, że ten post grozi pustym portfelem i wyzerowaniem konta! Buszując po blogach znalazłam trzy świetne notki, które piszą o bardzo ciekawych promocjach. Jeżeli jesteście ciekawe zajrzyjcie koniecznie, bo warto! 

http://girlmeetsfood.com
  • Yenneferd z bloga Teleport wypisała wszystkie ciekawe zniżki w sklepach z ciuchmi, kosmetykami i książkami. Od siebie jeszcze dodam, że w jednym z moich ulubionych sklepów z dodatkami do domu, czyli Home& You trwa akcja „DRUGA RZECZ -50%”. Promocja nie obejmuje produktów już przecenionych oraz zakupów internetowych i trwa do piątku do niedzieli. Poza tym w sklepie online jest druga promocja z kuponami.  Aby uzyskać zniżkę w polu „kupon rabatowy” na stronie koszyka wpisujemy kod: bon-10, bon-25 lub bon-50 (dotyczy odpowiednio zakupów o wartości minimalnej 50, 100 i 200 zł). Rabat nie łączy się z innymi promocjami, nie obejmuje towarów przecenionych oraz kosztów przesyłki!
  • Marta z bloga Strefa makijażu informuje o karcie zniżkowej do H&M o wartości 20zł do wykorzystania przy zakupach za 50 zł. Do dostania w najnowszym numerze Glamour, ale uwaga- w wersji bez kalendarza! Karta jest ważna przez cały grudzień!
  • Yourituriel z bloga Hunger for Beauty wypisała wszystkie zniżki na zagranicznych stronach. Między innymi zwracam Wam uwagę na BeautyBay.com, gdzie jest -20% oraz wysyłka do polski za darmo!!! Dzięki temu stałam się posiadaczką upragnionej palety Urban Decay Naked 2 w bardzo rozsądnej cenie ;)
http://www.beautybay.com/

Dla tych co nie wiedzą: Black Friday to dzień po Święcie Dziękczynienia w Stanach Zjednoczonych, rozpoczynający świąteczne zakupy i powiedzmy- otwarcie sezonu. Wielu przedsiębiorców oferuje ciekawe promocje, gratisy itd., więc nikogo nie dziwią takie zdjęcia:

http://beardsbearsandbrian.blogspot.com/
Czyli jak u nas przy otwarciu nowej Biedronki :P Jeżeli wiecie coś jeszcze o jakiejś ciekawej promocji wrzucajcie linki i info w komentarzach. Niech każdy skorzysta :)

22.11.2012

Co warto kupić w Rossmannie?

Od dzisiaj do 28 listopada trwa akcja promocyjna w drogeriach Rossmann. Przecenione są o 40% wszystkie kosmetyki stojące w szafach, czyli Rimmel, L'oreal, Max Factor, Margaret Astor, Bourjois, Wibo, Lovely, Maybelline, Manhattan oraz Miss Sporty. Jak wiecie ciężko się czasami odnaleźć w takiej ilości i nie wiadomo co dla siebie wybrać. Dlatego chciałam Wam pokrótce opisać moich drogeryjnych faworytów, kosmetyki które lubię i często po nie sięgam.

  • L'oreal - Zdecydowanie polecam cienie Infaillible i pomadki Rouge Caresse. Oba produkty już recenzowałam TUTAJ i TUTAJ. W skrócie napiszę, że pomadki są niesamowicie kremowe i dają naturalne wykończenie, dodatkowo pielęgnując usta. Cienie lubię za intensywność koloru, trwałość oraz efekt jaki dają na powiekach.


  • Maybelline - warto przyjrzeć się bliżej różowi w musie Dream Touch Blush. Ma lekką kremową konsystencję, dzięki czemu ładnie rozprowadza się i stapia ze skórą. Dla siebie wybrałam odcień 05, czyli subtelny róż.

  • Lovely- cienie holo! Piękny holograficzny efekt za niewielkie pieniądze, szczególnie jeżeli nakładane są na mokro. 

  • Wibo- jak dla mnie lakiery Extreme Nails są jednymi z lepszych z tej półki cenowej. Duża gama kolorystyczna i niewygórowana cena, pozwalają na cieszenie się różnymi odcieniami na paznokciach. Świetnie się aplikują i całkiem długo trzymają, warto zgrzeszyć i kupić chociaż jeden ;)


  • Rimmel - tutaj warto spojrzeć na lakiery 60 seconds, moim ulubieńcem jest Caramel Cupcake , o którym możecie poczytać TUTAJ. Cenię je za trwałość, krycie, rewelacyjny pędzelek oraz szybkie wysychanie. Poza tym często wracam do tuszu Rimmel Sexy Curves, który ma rewelacyjną silikonową szczoteczkę, nie osypuje się, pięknie podkręca rzęsy, pozostawiając naturalny efekt, bez sklejania rzęs. Nie mogę też zapomnieć o pomadkach Lasting Finish w odcieniu Airy Fairy i Asia-  kremowe i idealne do codziennego makijażu. 


Skorzystałyście już z promocji?

21.11.2012

Owocowo :) // LABELL Douche Smoothie, BE BEAUTY Peeling

Ostatnio rozpisywałam się na temat słodkich i korzennych aromatów, a tymczasem zorientowałam się, że w mojej codziennej pielęgnacji stosuję kosmetyki owocowe. Byłam tego całkowicie nieświadoma. Wpadałam na to pod prysznicem, nie mogąc się zdecydować po który kosmetyk dzisiaj sięgnąć: winogronowy peeling Be Beauty czy owocowy Douche Smoothie z Labell.


Zwyciężył żel pod prysznic, ponieważ jak zwykle za długo rano czytałam książkę i musiałam szybko się uwijać. Pochłonął mnie zupełnie wątek Giny Weylen z drugiego tomu Cukierni pod Amorem Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk. Tak już mam, że jak coś mnie wciągnie, to reszta się nie liczy :P



Mimo wszystko dzięki cudownemu aromatowi Labell, szybko powróciłam do rzeczywistości. Trudno mi zdefiniować jego zapach. Oboje z moim lubym, doszliśmy do wniosku, że przypomina nam coś z dzieciństwa, ale oboje nie jesteśmy sobie w stanie przypomnieć co to jest. Według producenta jest to miks ananasa, winogron i kokosa, jednak wszystko jest tak zrównoważone, że żadna z tych nut nie jest główną. 
W każdym razie jest bardzo przyjemny i dobrze się pieni. Ma do tego poręczną butelkę z dobrym zamknięciem. Konsystencją nie odbiega od podobnych mu kosmetyków, ale zawiera drobne ziarenka. Niech  Was to nie zmyli- one w ogóle nie peelingują. Mam wrażenie, że mają dawać efekt "naturalności" produktu i na tym się kończy, bo zaraz na drugim miejscu jest SLS. Lojalnie Was o tym uprzedzam, chociaż osobiście nie jestem pod tym względem restrykcyjna, jeżeli chodzi o kosmetyki do ciała. Dodatkową zaletą jest cena, bo za 5 zł w Intermarche mamy owocową ucztę :)


Zapach winogronowego peelingu Be Beauty z Biedronki, też mi się podoba chociaż tu już wyczuwam chemiczną nutkę. Nie jest to niestety moja ulubiona cukrowa forma, tylko żelowa galaretka ze ścierającymi cząstkami. Nie będę ukrywać, że bardziej staram się go zużyć, niż cieszyć z użytkowania. Przede wszystkim gdyby trochę lepiej się pienił stosowałabym go w formie zwykłego żelu. Konsystencję ma na tyle lejącą, że mógłby się w tym celu sprawdzić, a tak chlapie się po wannie i dodatkowo przysparza kłopotu. Ścieranie też jest średnie, więc do moich faworytów na pewno nie trafi, nawet za to że kosztuje 6-8zł za 200ml.

18.11.2012

Trafiony w ciemno // LUMENE Natural Code Mineral Powder 12 Fudge

Przekraczając próg jednej z moich ulubionych warszawskich drogeryjek, nie sądziłam że znajdę tak fajny kosmetyk. Kupiłam go w ciemno, bo fińską markę Lumene znałam tylko ze słyszenia. Wiedziałam, że robią przyzwoite kosmetyki ze średniej półki i stawiają na naturalne składniki. Prasowanego pudru niezatykającego porów szukałam już dłuższy czas i kiedy trafiłam na Lumene Natural Code Mineral Powder, nie zastanawiałam się dwa razy. 




Kosztował niecałe 30 zł, opakowanie zawiera 10 g produktu. Dostępny jest z gąbeczką. Opakowanie nie posiada lusterka (ale można je dokupić za 5zł), za to wykonane jest z mocnego plastiku i ma solidne zamknięcie. Nie widzę większych przeszkód do noszenia go w torebce, na pewno się nie otworzy. 


Dostępnych jest 5 odcieni, ale wszystkie są dosyć jasne. Dla siebie wybrałam Fudge, czyli nr 12, a kolejność przedstawia się tak (najjaśniejszy jest Vanilla) :
  • 10 Vanilla
  • 11 Cream
  • 12 Fudge 
  • 13 Toffee
  • 14 Latte
Jak widzicie mój jest pośredni, więc możecie się domyślać jak jasne są pozostałe. Fudge nie daje na twarzy nawet koloru, ale też dzięki pigmentowi nie bieli twarzy, jak potrafią to robić niektóre "transparentne" pudry. Pozostawia idealne wykończenie dla mojej mieszanej cery. Daje satynowo-matujący efekt, nie podkreślając suchości i matując w strefie T. Idealny do codziennego makijażu, a także poprawek w ciągu dnia. Do tej pory używałam pudru tylko rano, aby wykończyć i utrwalić makijaż. Dzięki Lumene mogę to robić częściej, bo nie jest komadogenny, czego zasługą jest brak talku. Odkąd go używam, nie mam problemu z dodatkowymi pryszczami czy podskórnymi krostkami. Moja cera ma się bardzo dobrze i chyba spełniają się obietnice producenta, że ten kosmetyk działa przeciwzapalnie i przeciwbakteryjnie


Kolejną zaletą jest trwałość: ważny jest przez 3 lata od otwarcia, chociaż dodatkowo na opakowaniu jest zawarta data do kiedy można go otworzyć (na zdjęciu u góry, jest naklejka zużyć przed końcem kwiecień 2015). Jeżeli chodzi o wydajność to wydaje mi się całkiem dobra. Chociaż ja używam go tylko do wykończenia makijażu, nie próbuję nim wyrównać kolorytu, bo używam w tym celu fluidu. I tutaj też Mineral Powder świetnie się sprawdza, bo ładnie się stapia i nie pozostawia smug.
Jest drobno zmielony, więc troszeczkę pyli się przy aplikacji, ale wystarczy go umiejętnie nakładać na pędzel. Robię to w ten sposób, że boczną stroną puchatego pędzla delikatnie go dotykam, po czym przekręcam pędzel na drugą stronę i powtarzam czynność. W tym przypadku nieoceniony okazał się pędzel EcoTools przeznaczony właśnie do pudru. 


Na jego temat też mam bardzo pozytywne odczucia. Świetnie się konserwuje, dzięki syntetycznemu włosiu, które jest miękkie i sprężyste. Całość jest dobrze wykonana, a połączenie mocne. Znakomicie leży w dłoni, a rączka nie jest za długa. Kupiłam go w 6-cio częściowym zestawie, ale jest też dostępny pojedynczo.


Wracając do Lumene Mineral Powder, to jak widzicie mam na jego temat bardzo pozytywną opinię. Z tej serii są dostępne pozostałe produkty do twarzy typu bronzer, rozświetlacz, puder matujący oraz duo, czyli róż z bronzerem. I przyznam się, że gdybym miała do nich lepszy dostęp, to kto wie czy jeszcze coś nie trafiłoby do mojej kosmetyczki. Na koniec podpowiem Wam, że kosmetyki tej marki można kupić na Allegro.  Jestem ciekawa czy coś jeszcze polecicie mi z Lumene ;) 

Niedzielne nutki

Polskie zespoły ostatnio coraz bardziej mnie zadziwiają. Kocham rocka i chciałam wrzucić kilka kawałków, które się do mnie ostatnio przykleiły.  Jestem ciekawa czy znacie ;)



Ocean -Waterfall <3 <3 <3 


 Power of Trinity - Chodź ze mną

 Luxtorpeda- Autystyczny
 

.

JAKO AUTORKA BLOGA NIE WYRAŻAM ZGODY NA KOPIOWANIE, POWIELANIE LUB JAKIEKOLWIEK INNE WYKORZYSTYWANIE W CAŁOŚCI LUB WE FRAGMENTACH TEKSTÓW I ZDJĘĆ Z SERWISU INTERNETOWEGO www.iwetto.com BEZ MOJEJ WIEDZY I ZGODY (PODSTAWA PRAWNA: DZ. U. 94 NR 24 POZ. 83, SPROST.: DZ. U. 94 NR 43 POZ. 170).