Ostatnio opisywanie zużytych kosmetyków (denka) przychodzi mi z wielkim trudem. Nie wiem czy zauważyliście, ale na blogu nie pojawił się taki post od lipca. Wszystko poleciało do kosza, ponieważ było tego tyle, że nie chciało mi się recenzować poszczególnych produktów. Mimo wszystko nie chciałabym zaprzestać publikacji denka, dlatego postanowiłam je podzielić na dwie części oraz przywrócić z powrotem serię 'mini mini'. Dotyczy ona wyłącznie miniaturek, czyli mini produkt - mini recenzja. W sumie 'recenzja' to zbyt szumne słowo, ponieważ będę opisywać tylko swoje pierwsze wrażenie. Nie ukrywam, że robię to bardziej dla siebie, ponieważ mój blog to również moja skarbnica wiedzy, dzięki której pamiętam co się u mnie sprawdziło, na co powinnam zwrócić uwagę przy kolejnych zakupach, a co zupełnie sobie odpuścić. Tyle tytułem wstępu, przejdźmy do konkretów.
Rzadko wspominam na blogu o perfumach czy wodach toaletowych. Przede wszystkim jestem stała w uczuciach i jeśli coś mi się spodoba, to kupuję na okrągło (np Nina Ricci lub Moment de Bonheur Yves Rocher). Nowości praktycznie nie znam, czasami obwącham coś z ciekawości. Ostatnio dzięki próbkom z Douglasa odkryłam dwa zapachy, które totalnie mnie urzekły. Jednym z nich jest Versace Bright Crystal. Całkowicie w moim stylu, czyli świeży, kwiatowy (malina, lotus, peonia oraz magnolia) z piżmowymi akcentami. Chętnie bym kupiła pełnowymiarowy flakonik, ale dosyć szybko się ulatnia. Wieczorem nie ma nawet cienia zapachu na mojej skórze, więc trochę szkoda mi pieniędzy na pełnowymiarowe opakowanie.
Drugim zapachem jest La vie est belle od Lancome, który w porównaniu do poprzednika charakteryzuje się niesamowitą trwałością. W tym przypadku wystarczy jedno, góra dwa psiknięcia, aby czuć go do końca dnia. Jeszcze dłużej utrzymuje się na tkaninach, co bardzo lubię. Moje pierwsze wrażenie nie było zbyt pozytywne, ponieważ jest orientalny. Dopiero kiedy się z nim oswoiłam i zaczęłam dozować odpowiednią ilość (minimalną), poczułam małe uzależnienie. Początkowo jest dosyć wyrazisty, ale po chwili łagodnieje i otula zmysłowym zapachem. Czuję się w nim pewnie i kobieco. Do codziennego użytku jest dla mnie zbyt nachalny, dlatego skuszę się na małą pojemność 30 ml, aby mieć go na specjalne okazje.
Dobre wrażenie wywarł na mnie olejek Caudalie Huile Divine, ale raczej pozostanę przy suchym z Nuxe Huile Prodigieuse, który według mnie przyjemniej pachnie. Oba słynną ze świetnych właściwości pielęgnacyjnych i całkowicie podpisuję się pod tą ogólną opinią. Nuxe zużyłam kolejną miniaturkę, więc najwyższa pora rozejrzeć się za tradycyjnym rozmiarem. Zupełnie inaczej jest z płynem dwufazowym do demakijażu marki Sephora. Z każdą zużytą buteleczką przekonuję się, że nie ma w nim nic nadzwyczajnego. Dwufaza jakich wiele, a standardowa cena nie zachęca mnie do regularnych zakupów. Dlatego poprzestaję na miniaturkach, które zazwyczaj dostaję jako gratis. Świetnie sprawdzają się podczas wyjazdów, co pozwala zaoszczędzić miejsce w kosmetyczce. Zapomniałam wspomnieć, że oprócz ceny nie mam temu produktowi nic do zarzucenia, ponieważ z makijażem rozprawia się sprawnie, szybko oraz dokładnie.
Peeling do twarzy Clinique 7 day scrub cream spodobał mi się ze względu na swoją drobnoziarnistość. Ma postać kremu z mikroskopijnymi ziarenkami peelingującymi. Zaliczyłabym go do mocniejszych, bo naprawdę potrafi szorować. Po zabiegu skóra jest bardzo dokładnie oczyszczona, odświeżona i przygotowana na następny etap pielęgnacji. Zapach jest przeciętny, nienachalny i lekko chemiczny. Działanie jednak rekompensuje mi tę małą niedogodność. Przy kolejnych zakupach na firmowej stronie trafi do koszyka jako pierwszy.
Serum Biotherm Blue Therapy zaskoczyło mnie swoją wydajnością. Tubka zawiera 10 ml i wystarczyła mi na miesiąc używania. Dedykowane jest dla każdego rodzaju cery, do stosowania zarówno na noc, jak i na dzień. Ma przyjemnym morski zapach oraz lekką, żelową konsystencję z zatopionymi złotymi drobinkami. Wszystko wchłania się praktycznie do matu i tylko po dokładnym przyjrzeniu się widać nieliczne drobinki odbijające światło. Głównym zadaniem serum jest wyrównanie zmarszczek, poprawa kondycji skóry oraz redukcja przebarwień. Niestety nie zauważyłam żadnego wpływu na moją cerę, ani pozytywnego, ani negatywnego. Być może serum musi być stosowane z pozostałymi kosmetykami z tej serii, aby pokazać swoją prawdziwą moc, ale na dzień dzisiejszy nie odczuwam takiej potrzeby.
Na koniec zostawiłam sobie kosmetyki firmy REN, które interesują mnie od dłuższego czasu ze względu na swoje 'czyste' składy. Oparte są na naturalnych składnikach, nie zawierają parabenów, olejów mineralnych, sulfatów, barwników, syntetycznych zapachów i innych nieprzyjaznych związków chemicznych. Wszystkie trzy produkty pachniały naturalnie.
Żel do mycia twarzy Rosa Centifolia Cleansing Gel rozczarował mnie trochę zbyt lejącą konsystencją. Po odkręceniu tubki wszystko mi wypływało, więc dosyć szybko się skończył. Na szczęście oryginalne opakowanie posiada pompkę. Był bardzo łagodny, a przy tym skuteczny. Stosowałam go dwa razy dziennie, a mimo to nie miałam uczucia ściągnięcia ani podrażnienia. Subtelny zapach róży damasceńskiej umilał pielęgnacyjny rytuał, chętnie sięgnę po niego ponownie.
Idetycznie pachniał krem do twarzy Vita-Mineral (day cream), ale okazał się dla mnie zbyt bogaty. Potrzebował sporo czasu do całkowitego wchłonięcia i pozostawiał świecący film. Z tego powodu nie lubiłam go aplikować pod makijaż i stosowałam zazwyczaj na noc. Dobrze nawilżał i pielęgnował, jednak moja cera zareagowała na niego małym wysypem, potocznie zwanym zapchaniem. Natomiast krem na noc Frankincense Revitalising (night creme) był zbyt mały, żeby mogła się wypowiedzieć na temat działania. Zaskoczyła mnie jego konsystencja, która była znacznie lżejsza od tego na dzień. Niestety pachniał rumiankiem, który nie jest moim ulubieńcem. Zużyłam go szybko, bez większych wrażeń.
Nie sądziłam, że wyjdzie z tego taki poemat ;) W każdym razie cieszę się, że mogłam poznać te produkty bliżej, bo dzięki nim zaoszczędziłam czas oraz pieniądze. Na pewno do niektórych jeszcze wrócę, a pozostałe puszczę w niepamięć.
Też mam próbkę zapachu Lancome i uwielbiam:)
OdpowiedzUsuńMega wydajna :)
UsuńBardzo lubię czytać takie posty, również o miniaturkach, na przykład zwróciłaś mi uwagę na te kosmetyki Ren, ostatnio zastanawiałam się nad zakupem, ale jednak zrezygnowałam, teraz wiem, że raczej mi się nie spodobają, lejąca konsystencja i zapach nie do końca mój to nie jest coś, co bym chciała używać z przyjemnością:)
OdpowiedzUsuńMimo wszystko warto poszukać miniaturek i przekonać się na własnej skórze :)
UsuńRozejrzę się w takim razie za nimi:) I będę wypatrywać u Ciebie kolejnych takich miniaturkowych postów:) To znaczy będę wypatrywać każdych, bo wiedz, że każdego czytam, choć nie zawsze komentuję:)
UsuńDziękuję, bardzo mi miło :)
UsuńTyle tu rzeczy, że głowa wariuje :)
OdpowiedzUsuńMam ten zapach Versace, jest naprawdę delikatny, ale charakterystyczny i u mnie długo się utrzymuje. Ale co osoba/skóra to inna opinia. :)
A miniaturka peelingu z Clinique czeka na swoją kolej :) jestem jego bardzo ciekawa.
Pozostałych kosmetyków nie znam nawet z próbki :D
Strasznie żałuję, że Versace nie utrzymują się u mnie dłużej, bo zapach niezwykle mi się spodobał. Może kiedyś sprawię sobie mały flakoniki i nawyżej będę psikać się po kilka razy dziennie :D
UsuńOdwiodlas mnie od kupna kremu pod oczy YR, szukam inspiracji :)
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie marka REN, nie mialam okazji nic testowac-nawet probki.
Obecnie mogę polecić tylko duoaktywny z Pharmaceris jeśli potrzebujesz dobrego nawilżenia ;)
UsuńPotrzebuje:-) ide jutro kupic skoro polecasz. Rozwazalam tez krem dyniowy organique.
UsuńZ Organique nie miałam kremu pod oczy... jeszcze ;)
UsuńMuszę otworzyc minaturę peelingu z Clinique, mój obecny z YR się kończy:)
OdpowiedzUsuńA ja właśnie otworzyłam YR ;)
UsuńŻel do mycia twarzy z REN mnie zaciekawił. Ich peeling enzymatyczny polubiłam, więc teraz kolejne dwa kosmetyki do mnie lecą :)
OdpowiedzUsuńTo bardzo fajnie, bo bardzo mało pojawia się recenzji REN na polskich blogach. Sama przymierzam się do zamówienia, więc Twoja opinia na pewno pomoże mi zdecydować się na coś konkretnego.
UsuńTeż zaczynam tak postrzegać blog - jako miejsce, gdzie zapisałam informację, kiedy coś kupiłam, jak działało, itp. Naprawdę łatwiej to ogarnąć.
OdpowiedzUsuńPowinnam jeszcze mieć takie coś na temat jedzenia i zakupów spożywczych. ;-)
"Denek" nigdy nie robiłam - brak mi miejsca na wszystko, więc puste opakowania od razu lecą w kosz.
Często przeglądam swojego bloga, właśnie w tym celu. Na przykład jak znajduję jakiś kosmetyk w czeluściach szuflady i nie wiem ile tam leży (bo zapomniałam napisać datę otwarcia na opakowaniu), wtedy nawet po poście zakupowym jestem w stanie dojść kiedy go mniej więcej zaczęłam używać.
UsuńJa ostatnio mam tak samo! :-) Zwłaszcza przy naturalnych produktach,które mają krótka datę przydatności po otwarciu. ;-) Blog jednak się przydaje!
UsuńMuszę wreszcie poznać zapach Lancome. Chodzi za mną od dawna.
OdpowiedzUsuńMiałam jeden produkt REN /serum owocowe/,ale rozczarowało mnie...
Koniecznie powąchaj, a najlepiej weź odlewkę, bo na skórze pachnie inaczej :)
UsuńMam nadzieję, że recenzja pojawiła się już na blogu, bo chętnie poznam Twoje zdanie.
Jeżeli polubiłaś z REN żel, to myślę, że pianka tak samo może Ci przypaść do gustu :) Polubiłam ją i pewnie jeszcze kupię nie raz, choć wydajnością to ona nie grzeszy albo tylko ja tak mam. Jakoś pianki dość szybko zużywam, wyjątkiem jest jedynie Decubal, ale to z kolei zasługa formuły. Jak nie znasz, polecam. Fajny skład, dobra cena i mega łagodna.
OdpowiedzUsuńOj tak, polubilam ja i teraz zuzywam zapasy-m.in pianke organic therapy-nie dorasta decubalowej do piet.
UsuńSkoro tak zachwalacie to spróbuję :) Czytałam o niej wiele pozytywnych opinii, jednak fala recenzji skutecznie zniechęciła mnie do marki.
UsuńJa perfumy Versace dostałam w prezencie ślubnym od kuzynki męża, on dostał perfumy męskie również Versace i kiedy ich używam to od razu widzę nasz ślub, pomałżeński wypad nad morze i kupno mieszkania :)
OdpowiedzUsuńBardzo miłe wspomnienia :) Widzę, że warto wybrać zapach na ten konkretny dzień.
UsuńStraaaasznie nie lubie publikować denka;) tak mnie to męczy:D z tych maluszków nic nie miałam
OdpowiedzUsuńhaha Witam w klubie :D
UsuńTeż mnie ciekawią produkty z REN. Mam podobnie jak Ty - blog jest dla mnie taką przypominajką o różnych produktach:)
OdpowiedzUsuńChyba o to w tym chodzi, jeśli piszesz dla siebie przychodzi Ci to z łatwością ;)
Usuńciekawią mnie kosmetyki ren, a takie miniaturki to świetna opcja - pomaga przy podejmowaniu zakupowych decyzji :)
OdpowiedzUsuńByły dołączone do jakiegoś czasopisma w UK :) Żałuję, że nie mam stałego dostępu :P
UsuńLubię też peeling Clinique. :)
OdpowiedzUsuńNiezły z niego zdzierak ;)
Usuńpeeling z cinique bardzo lubię, natomiast olejek nuxe męczy mnie swoim zapachem ...
OdpowiedzUsuńJa go odbieram jako dosyć subtelny, ale regularnie nie używam, więc może dlatego mnie nie zmęczył.
UsuńTeż testowałam olejek Caudalie - całkiem dobre wrażenie na mnie wywarł ;) ale wolę Nuxe dla jego boskiego zapachu!
OdpowiedzUsuńPiling Clinique w sumie kiedyś uwielbiałam ale odkąd odkryłam pastę pilingującą Ziaji z manuką to naprawdę szkoda mi tych pieniędzy bo efekt po Ziaji mam lepszy :D
O tak, Nuxe pachnie zdecydowanie przyjemniej i trochę się rozczarowałam Caudalie. Słyszałam na jego temat tyle zachwytów, że po roztarciu na skórze pomyślałam 'tylko tyle? phi!'
UsuńNie miałam przyjemności używać tej pasty, ale na pewno spróbuję. W planach mam jeszcze peeling szafirowy Yoskine. Podobno też niezły z niego zdzierak ;)
Czasem też trudno mi się zebrać do postu denkowego, chociaż jest to jedna z moich ulubionych kategorii postów do czytania ;) Z Twoich miniaturek największe zainteresowanie wzbudziły we mnie zapachy :)
OdpowiedzUsuńA mi jakoś przychodzi z trudem i pisanie i czytanie, ale doceniam je jako kompendium wiedzy :D
UsuńOlejek Caudalie bardzo lubię, oczywiście zapach jest genialny.. ja skusiłam się na perfumy aż. Małe przyjemności ;P Mini mini to świetna seria, mnie się podoba. Denka u mnie nie było już dawno, jakoś nie wiem.. Muszę się podzielić niektórymi wrażeniami z kilku zużyć.
OdpowiedzUsuńI też jestem ciekawa Ren.
Sądziłam że Caudalie mnie też oczaruje, ale wolę jednak Nuxe :) Czekam w takim razie na Twoje recenzje!
UsuńNa REN mam duuuużą ochotę :) A olejek Nuxe, to u mnie pozycja obowiązkowa, w ogóle Nuxe bardzo lubię :)
OdpowiedzUsuńNie miałam zbyt wielu kosmetyków tej marki, ale jeszcze na żadnym się nie zawiodłam.
UsuńZatem muszę się bardziej zainteresować :)
UsuńFajny post, a do tego miniaturki to super sprawa przed zakupem pełnowymiarowego produktu :)
OdpowiedzUsuńTo prawda, dlatego lubię je dostawać :D
UsuńMini mini - po tytule spodziewałam się krótkiego wpisiku, a tu pokaźna lektura :)
OdpowiedzUsuńTak jakoś wyszło ;) Obiecuje, że następnym razem będzie mocne streszczenie :P
UsuńDość dużo tego. Osobiście przymierzam się do kupna olejku do twarzy z REN. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńChętnie przygarnęłabym takie próbki kosmetyków Ren, które kuszą mnie od jakiegoś czasu :)
OdpowiedzUsuńPodobają mi się takie posty, które często mogą chociaż trochę nakierować przy zakupach :)
Cieszę się, bo miałam pewne obawy jak zostanie ponownie przyjęta ta seria ;)
UsuńOlejek z Nuxe jest geniuszem ^^ zapach KOCHAM!
OdpowiedzUsuńProdukty REN bardzo mnie kuszą. Z marką Clinique wciąż mi jakoś nie po drodze, ale coraz intensywniej myślę nad zakupem jakiegoś zestawu miniaturek i wypróbowaniu kilku produktów :)
OdpowiedzUsuńOstatnio na stronie firmowej oferują do zakupów świetne zestawy miniaturek. Jeśli będziesz chciała kupować, to tylko tam ;)
UsuńLa Vie Est Belle jest dla mnie ogromnym zaskoczeniem, pozytywnym! Mi początkowo wydawał się za słodki, a ja za takimi zapachami nie przepadam, po czym im dłużej go nosiłam, tym bardziej się rozkochiwałam... No i kocham :))
OdpowiedzUsuńNo właśnie ma w sobie coś takiego przekonującego, że pomimo początkowego zniechęcenia bardzo go polubiłam :)
UsuńUwielbiam olejek Nuxe :)
OdpowiedzUsuńOd zawsze kusiły mnie te olejku Nuxe.
OdpowiedzUsuńTe posty mini mini bardzo mi sie podobają ;)
OdpowiedzUsuńTeż miałam miniaturkę dwufazówki sephory, ale podrażniła mi bardzo oczy :(
A te kosmetyki Ren gdzie mozna zdobyc?
Moje akurat były dołączone do gazety z UK. Kupowałam za pośrednictwem.
UsuńO kosmetykach ren marzę juz od dłuższego czasu <3 i całe szczęście ze nie spisują sie tragicznie : )
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa zapachu Versace Bright Crystal , lubię słodycz ale nie z owoców, wolę gdy przeważają kwiaty
OdpowiedzUsuńLa vie est belle jest cudowne, miałam próbkę i myślę nad zakupem pełnowymiarowego produktu, a produkty Ren też mnie kuszą :) Ach te blogi, tyle pokus :)
OdpowiedzUsuńzaciekawiłas mnie produktami REN :) a olejek z NUXE marzy mi sie od dawna :)
OdpowiedzUsuńja do takich minaturek mam bardzo ambiwalentne uczucia, niby je lubię, bo fajnie jest je zabrać ze sobą na wyjazd, jednak często dość długo na ten wyjazd czekają i w końcu zlituję się nad nimi, i zaczynam używać w domu, i jak tylko zaczną się dobrze zapowiadać to się kończą ;-)
OdpowiedzUsuńJuż jakiś czas temu, po przyjeździe do Anglii też się skusiłam na zestaw miniaturek z REN, ale u mnie skóra zareagowała strasznym wysypem, czy raczej reakcją uczuleniową, której nie mogłam się pozbyć dość długo i zniechęciłam się do marki.
OdpowiedzUsuńSkąd ja to znam. dlatego wprowadziłam u siebie inna wesje ulubieńców. Wybieram ich z denka xD
OdpowiedzUsuńRozumiem Twoje zniechęcenie do opisywania dużej ilości zużytych produktów. Ja zawsze lubiłam czytać takie posty, tworzenie ich również nie sprawiało mi problemu, ale w pewnym momencie poczułam znużenie zbieraniem pustych pudełek i sklejaniem z nich postów. Nie zarzekam się, lecz najpewniej już do takich 'prezentacji' nie wrócę.
OdpowiedzUsuńNiemniej, nadal z chęcią śledzę takie wpisy u niektórych, stąd z przyjemnością zapoznałam się z Twoimi wrażeniami po tych zużytych miniaturach :)
Najbardziej zaciekawiłaś mnie żelem różanym REN, ta rzadka konsystencja jest pewnie podobna do innego ich czyścika (z serii zielonej, nie pamiętam teraz nazwy), przyznam, że średnio mi się to podobało, ale i tak temu polecanemu przez Ciebie dam szansę :)
Ależ dużo dobroci! Najchętniej wypróbowałabym wszystko o czym piszesz :) Ja na swoim blogu przez rok czasu nie robiłam projektu denko, ale może najwyższa pora to zmienić? :)
OdpowiedzUsuńU Ciebie Versace Bright Crystal, za to mnie urzekł Crystal Noir :) Ale póki co staram się ograniczyć chęć do kupowania kolejnych zapachów... choć to piekielnie trudne ;)
OdpowiedzUsuńWłaśnie kończę używać tej dwufazy z Sephory i mam podobne odczucia. Jest okej, ale bez przesady. Poza tym czasem zdarza jej się nie domyć makijażu oka.
OdpowiedzUsuń