20.07.2017

KAT VON D - Tattoo Liner


Czy słyszeliście, że we wrześniu kosmetyki Kat Von D pojawią się w Sephorze? Według mnie to najlepsza wiadomość ostatnich dni i cieszę się, że będziemy mieli bezpośredni dostęp do produktów tej marki. Od dawna na to czekałam, więc nie mogę się już doczekać, kiedy w końcu będę mogła wszystkim kosmetykom przyjrzeć się z bliska (a nie tylko podziwiać przez internet). Z tej okazji postanowiłam napisać zaległą recenzję sławnego eyelinera od Kat. Jak wiecie kreska to podstawa mojego makijażu, dlatego byłam niezwykle ciekawa jak Tattoo Liner sprawdzi się na moich wymagających powiekach.


Dostępne są dwa odcienie - czarny oraz brązowy Tradycyjnie wybrałam ten pierwszy, czyli Trooper - Satin Black. Jak nazwa wskazuje ma satynowe wykończenie. To co najbardziej wyróżnia Tatto Liner, to innowacyjny aplikator w postaci pędzelka, składający się z 325 bardzo cienkich syntetycznych włosków. Do tego producent obiecuje 24-godzinną trwałość, wodoodporność oraz wysoką pigmentację produktu, a wszystko zamknięte jest w uroczym czarnym opakowaniu, ozdobionym srebrnymi różyczkami. Tutaj muszę nadmienić, że pojemność kosmetyku jest stosunkowo mała, bo zawiera raptem 0,55 ml, a jego cena oscyluje w granicach 20 USD (plus podatek). Jak widać otrzymujemy niewiele za dosyć sporą kwotę, ale na szczęście na świecie są mniejsze rzeczy, za jeszcze większe pieniądze ;) Z tego co widziałam w zapowiedziach, to w Polsce ma kosztować około 89 zł, więc z kartą Sephory na pewno uda się upolować go trochę taniej. Natomiast mój egzemplarz przebył dosyć długą drogę, ponieważ dzięki uprzejmości Karoliny z bloga My Vanity Case przywędrował do mnie aż z Madrytu.


Przejdźmy jednak do konkretów, czyli działania. Pewnie spodziewacie się zachwytów. No cóż... rozczaruję Was, bo w porównaniu do wszystkich 'ochów' i 'achów' jakie do tej pory czytałam na jego temat, moja recenzja będzie zupełnie inna. Na pewno mogę się zgodzić z tym, że liner jest bardzo precyzyjny, dzięki elastycznemu włosiu gładko sunie po powiece, ma świetną lekką konsystencję, nie ściąga skóry podczas zasychania i można przy jego pomocy budować efekt. Natomiast aby wykonać jednolitą kreskę należy pamiętać o każdorazowym potrząsaniu opakowaniem, aby wymieszać całą formułę. To była moja początkowa bolączka, ponieważ nieprzyzwyczajona do takich dodatkowych zabiegów najzwyczajniej w świecie o tym zapominałam. Poza tym aby uzyskać intensywny efekt trzeba docisnąć pędzelek do powieki, bo tylko w taki sposób nałożymy odpowiednią ilość produktu, co przekłada się również na trwałość. Przyznam że do tego też nie byłam przyzwyczajona i tak naprawdę sporadycznie mój makijaż wytrzymywał w nienagannym stanie do końca dnia (przyczyną mogły być też łzawiące oczy, ale jak już wspomniałam wcześniej producent gwarantuje wodoodporność). Na plus muszę jeszcze mu zaliczyć, że nie było problemu z demakijażem. Liner wystarczył mi na mniej więcej trzy  miesiące codziennego używania, czyli trochę krócej niż zazwyczaj. Ważny jest przez sześć miesięcy od otwarcia, więc może trochę poleżeć w szufladzie, jeśli nie będziecie go systematycznie używać.
Jeszcze jedna uwaga - pędzelek potrafi się zapychać. Wiadomo, że malując kreskę wykonujemy ją na pudrowych lub kremowych produktach (cienie, baza), więc to wszystko osadza się na włosiu. Byłam trochę zaskoczona kiedy po miesiącu od otwarcia Tattoo Liner przestał dozować produkt. Generalnie wystarczyło go umyć płynem do pędzli i wszystko wróciło do normy. Warto o tym pamiętać, jeśli zdecydujecie się na zakup i będziecie mieli podobny problem.


Tattoo Liner jak każdy produkt ma swoje wady oraz zalety, ale do swoich ulubieńców nie jestem w stanie go zaliczyć. Forma pędzelka w roli aplikatora w moim przypadku zupełnie się nie sprawdziła i w rezultacie bardziej męczyłam się z tym produktem, niż miałam z niego pożytek. Do tej pory przerobiłam wiele eyelinerów (w końcu kreskę robię codziennie od mniej więcej 15 roku życia), ale jeszcze nie trafiłam na taki, który nie odpowiadałby mi ze względu na aplikator, a nie na samą formułę. Może kiedyś zrobię drugie podejście, ale coś czuję że prędzej zdecyduję się na inny produkt z oferty Kat Von D, czyli Ink Liner. Również jest w formie pisaka, ale zamiast pędzelka posiada gąbeczkę. Tymczasem pozostaję wierna mojemu niezastąpionemu eyelinerowi z Catrice (CATRICE - LIQUID LINER).

Ⓥ - Produkt wegański, nietestowany na zwierzętach.

21 komentarzy

  1. Też się kiedyś nacięłam na podobny aplikator, nie pamiętam jaki to był eyeliner, ale też wysychał i nie malował równomiernie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zawsze niestety trafi się na odpowiedni produkt.

      Usuń
  2. Nie znam go, ale dobrze wiedzieć, że marka jest vege ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niemal wszystkie kosmetyki, które mają w ofercie są wegańskie, a sama marka jest CF :)

      Usuń
  3. ja nie lubię linerów, więc problem z głowy ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobrze przeczytać choć jedną niepozytywną opinię :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ludzie czasami zapominają się przy tych zachwytach ;)

      Usuń
  5. Ostatnio szukam czegoś w jej ofercie co mnie przyciągnie mocniej, bo mam ochotę na zakup, ale jakoś nic do mnie nie przemawia :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja na pewno coś chcę, ale jeszcze nie wiem co :P Co innego oglądać wszystko w sieci, a co innego na półce sklepowej. Robiłam już kilka podejść do pomadek, jednak przez ich nietypowe kolory nie mogłam zdecydować się na odcień. Mam nadzieję, że kiedy zobaczę je na żywo, to uda mi się podjąć decyzję. Chociaż podobno też szału nie ma jeśli chodzi o jakość.

      Usuń
  6. Mam ogromną ochotę na ten liner i jak tylko Kat von D dotrze do Polski na pewno się na niego zdecyduję :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Plus za to, że wersja wegańska ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Żałuję, że nie mam Kat gdzieś stacjonarnie, żeby pomacać. Opakowania wyglądają kjutaśnie, na pewno kiedyś skusze się na szminkę, bo to moja słabość! Ale eyeliner chyba sobie podaruję :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie skusił mnie ten eyeliner... ale zachęciałaś mnie do wypróbowania linera Catrice :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo podoba mi się design tych kosmetyków :) Myślę, że na coś się skuszę :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Właśnie mnie zmotywowałaś do napisania zalegającego wpisu o eyelinerze Pretty Easy, który u mnie również nie do końca się sprawdził;) Szkoda, że ten produkt nie spisał się tak jak chciałaś, sama też miałam na niego ochotę, ale po Pretty Easy i Twojej recenzji jakoś mi przeszło.

    OdpowiedzUsuń
  12. To i tak nic w porównaniu z eyelinerem Benefitu – ten jest tak beznadziejny, że nawet makijażystka marki miała problem z tym, żeby mi go ładnie zaaplikować (efekt był hmmm bardzo przeciętny). Mnie się bardzo spodobała pomadka w płynie od Kat. Miejmy nadzieję, że tych dobrej jakości produktów znajdziemy w szafie więcej.

    OdpowiedzUsuń
  13. Wiesz co nie wiem czy tylko ja jestem taka oporna czy co,ale za nic w świecie nie kuszą mnie te kosmetyki:0)

    OdpowiedzUsuń
  14. Jakoś produkty tej marki wizualnie do mnie nie przemawiają.

    OdpowiedzUsuń
  15. Szkoda, że się nie sprawdza :/ ja Linerów nie używam i widzę, że nie mam czego żałować. Musze powiedzieć koleżance bo kusi ją ta kolekcja.

    OdpowiedzUsuń
  16. A ja właśnie lubię i cenię sobie takie kosmetyki. W ogóle nie rusza mnie to, że komuś nie przypadły one do gustu, bo przecież każdy ma swój gust :) Aktualnie śledzę przesyłkę z moimi tatoo linerami z chęcią sama je przetestuję.

    OdpowiedzUsuń

Twoje zdanie jest zawsze mile widziane :D

.

JAKO AUTORKA BLOGA NIE WYRAŻAM ZGODY NA KOPIOWANIE, POWIELANIE LUB JAKIEKOLWIEK INNE WYKORZYSTYWANIE W CAŁOŚCI LUB WE FRAGMENTACH TEKSTÓW I ZDJĘĆ Z SERWISU INTERNETOWEGO www.iwetto.com BEZ MOJEJ WIEDZY I ZGODY (PODSTAWA PRAWNA: DZ. U. 94 NR 24 POZ. 83, SPROST.: DZ. U. 94 NR 43 POZ. 170).