Włoską markę KIKO do tej pory kojarzyłam tylko z kolorówki. Czytałam wiele opinii o lakierach, cieniach i innych kosmetykach, ale rzadko pojawiał się temat pielęgnacji. Sama postanowiłam się przekonać i kupiłam krem na dzień Skin Glow. Dedykowany jest do każdego rodzaju ceru, niezależnie od wieku. Pochodzi z zeszłorocznej edycji limitowanej 'Colours in the world', ale wciąż jest dostępny na stronie, nawet w niższej cenie (prawdopodobnie wyprzedaż).
Opakowanie zawiera 40 ml i standardowo kosztuje około 14 funtów. Jak widać na zdjęciu ma postać tubki z aplikatorem, która jest niezwykle wygodna w używaniu. Spodobała mi się taka higieniczna forma i jest miłą odmianą, po tradycyjnych słoiczkach, do których trzeba sięgać palcem, lub tubkach, które trzeba mocno ściskać aby coś wyleciało. W tym przypadku zawartość nie ma kontaktu z powietrzem ani palcami, więc nie mają wpływu na jego 'świeżość'. Od dzisiaj mam ochotę kupować tylko takie!
Krem ma postać lekkiej emulsji o beżowym odcieniu. Wchłania się błyskawicznie do 'sucha', ale pozostawia nietypowy efekt. Nie mogłam go uchwycić na zdjęciu, więc postaram się opisać. Zawiera mnóstwo mikroskopijnego, mieniącego brokatu oraz pozostawia opalizującą warstwę. Czyli są drobinki, a także subtelny blask. Z takim rozświetleniem nie miałam jeszcze do czynienia. Zazwyczaj firmy stawiają na same drobinki, więc Kiko mnie zaskoczyło. Określenie 'Glow' zdefiniowali dosłownie, bo utrzymuje się nawet na dłoniach po aplikacji ;) Podkład oraz puder neutralizuje ten efekt, więc nie przysporzył mojej mieszanej skórze dodatkowego błyszczenia.
Działanie również mnie zaskoczyło i to całkiem pozytywnie. Wydawało mi się, że będzie przeciętny jeśli chodzi o pielęgnację, ale stanął na wysokości zadania. Naprawdę dobrze nawilża, a przy tym robi to w umiejętny sposób, czyli skutecznie i bez przeciążenia strefy T. Producent zapewnia jeszcze, że kosmetyk jest niekomadogenny. Mogę to całkowicie potwierdzić: zero nowych zaskórników czy grudek, które przy nieodpowiednim kosmetyku powstają natychmiastowo (jak grzybki po deszczu). Na plus muszę mu zaliczyć jeszcze SPF 10. Niewiele, ale zawsze coś.
Podsumowując wywarł na mnie dobre wrażenie, jednak nie kupię kolejnego opakowania. Po pierwsze jest to edycja limitowana, po drugie wolałabym wersję bez rozświetlenia. Przygoda ze Skin Glow skłania mnie natomiast do zapoznania się z innymi kosmetykami do pielęgnacji marki Kiko. Sądzę, że mogę jeszcze znaleźć coś dobrego, co będzie lepiej pasowało do mojego rodzaju cery.
_________________________________________
Nie miałam niczego z Kiko, ale chyba raczej na początku celowałabym w kolorówkę :-)
OdpowiedzUsuńKolorówkę też zamówiłam, ale ciągle zapominam o niej napisać :P
Usuńbardzo nie lubię błysku pochodzącego z drobinek. moje sebum w zupełności mi wystarcza...
OdpowiedzUsuńA ja lubię lekkie glow :)
UsuńByłam dwa razy w ich salonach, widziałam, że mają pielęgnację, ale jakoś nie zwróciłam na nią uwagi.
OdpowiedzUsuńMoje oczy zostały oślepione przez cienie, których i tak nie kupiłam, czego teraz trochę żałuję. Ale może kiedyś :)
Bardzo podoba mi się dozownik! Estetyczny do potęgi, ahh czemu naszych kremów w takich opakowaniach nie robią? Tylko paluszkami musimy się babrać :(
Skusiłam się na jeden cień oraz paletkę. Naprawdę warto się zainteresować, także następnym razem wybierz chociaż jeden. Poza tym nic straconego, bo wysyłają kosmetyki do PL ;)
UsuńTeż życzyłabym sobie więcej kosmetyków w takim wydaniu.
Nie znam żadnego produktu z tej marki. Pewnie mi przeszkadzałyby drobinki, nawet jeśli potem można je zniwelować.
OdpowiedzUsuńSą mikroskopijne, więc niewidoczne pod makijażem, ale różnie to bywa - nie każdemu spodoba się efekt jaki pozostawiają :)
UsuńNa taki bez drobinek bym się skusiła :)
OdpowiedzUsuńBrałabym w ciemno ;)
UsuńMialam od nich 2 pomadki, ktore wyrzucilam, bo bardzo mi nie pasowaly i mam sporo lakierow, ktorych trwalosc jeste srednia... nawet slaba.
OdpowiedzUsuńAkurat żadnego z tych kosmetyków nie kupiłam, więc dzięki za info :)
UsuńLekki połysk czasami wychodzi na dobre :) Grunt żeby nie produkt przyczyniał się do produkcji sebum. Ale tak czy inaczej, nie ma za bardzo o czym mówić, bo jak wspomniałaś, to limitka.
OdpowiedzUsuńAle nadal dostępna, więc stwierdziłam że warto o niej wspomnieć. Szczególnie, że KIKO znowu wysyła kosmetyki do Polski :)
Usuńrównież nie wiedziałam, że Kiko ma pielęgnację, ale bardzo dobrze, że się sprawdza o działa, chętnie sama przetestowałabym ten kremik :)
OdpowiedzUsuńStanowczo za mało jest info w sieci na jej temat :)
UsuńTo rozświetlenie bardzo mnie zaciekawiło! Uwielbiam takie kosmetyki ;) Szkoda, że to limitka ;(
OdpowiedzUsuńNadal dostępna i to za połowę ceny ;)
UsuńPodoba mi się to delikatne rozświetlenie. Bardzo lubię taki efekt, szczególnie teraz, gdy moja twarz jest muśnięta słońcem. I ten dozownik!
OdpowiedzUsuńOpalona skóra będzie się pięknie z nim prezentować, masz rację :)
UsuńZ KOKO to ja jednak stawiam na kolorówkę bo w tym są nieźli :)
OdpowiedzUsuńMam tylko cienie (pojedynczy, paletkę oraz w kredce) i z tych kosmetyków akurat jestem zadowolona.
UsuńKIKO miało być, jakieś O mi się zaplątało nadprogramowe :)
OdpowiedzUsuńPająk nogę wsadził ;)
UsuńBardzo fajny na lato, szkoda, że ich kosmetyki nie są łatwiej dostępne :)
OdpowiedzUsuńTeraz już są, bo znowu zaczęli wysyłać do PL :)
Usuńmnie się właśnie nie do końca podoba takie rozświetlająca wykończenie w podkładach czy też kremach bb
OdpowiedzUsuńPrezentuje sie ciekawie , jednak efekt Glow nie jest dla mnie :)
OdpowiedzUsuńWielki plus za opakowanie z pompką, ale nie do końca lubię kremy rozświetlające.
OdpowiedzUsuńJa mam ostatnio jakąś chora manię na efekt "glow" i po tej recenzji czuje się bardzo, ale to bardzo zaciekawiona. Nie wiedziałam w ogóle, że Kiko ma linię kosmetyków do pielęgnacji
OdpowiedzUsuńPodoba mi się efekt :-) Myślałam, że Kiko to tylko kolorówka ;-)
OdpowiedzUsuńświetne opakowanie i piękny efekt!wielka szkoda, że Kiko nie ma u nas. :/ chętnie przyjrzałabym się ich ofercie z bliska :)
OdpowiedzUsuńJa też :) Co innego pomacać, a co innego kupować online.
UsuńMuszę kiedyś poznać w końcu jakiś kosmetyk Kiko...
OdpowiedzUsuńTo chyba cos podobnego do Strobe Cream z MAC?
OdpowiedzUsuńNie mam niestety porównania.
UsuńPo Twojej recenzji mam na niego ochotę i czuję, że na mnie również wywarłby pozytywne wrażenie.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie można dostać kosmetyków Kiko w Polsce...
OdpowiedzUsuńDla mnie KIKO to marka zupełnie nie znana. Niczego na sobie nie testowałam ale też kojarzę ją raczej z kolorówki. Ja uwielbiam efekt rozświetlonej twarzy, zdecydowanie bardziej wolę lekkie kosmetyki, które wyrównują koloryt wyglądają naturalnie niż ciężkie podkłady, fluidy i musy. Mając taki krem nawet do pracy bym się chyba nie malowała, z resztą nie maluję się codziennie.
OdpowiedzUsuńRównież preferuję lżejszy makijaż niż całkowicie kryjący, ale tak saute nie mogłabym pójść do pracy.
UsuńBylam niedawno w Berlinie z moją orientacją miałam problemy ze znalezieniem skelpów/stoisk tej marki a niestety dla mieszkańców nie jest ona niczym niezywkłym i mało kto kojarzył, gdzie mogę ich znaleźć. Zmierzam do tego, że niestety dotarłam tylko do ich jednego sklepu, w którym królowała kolorówka a z pielęgnacji nie było dosłownie nic. Starsznie żałuje, bo miałam pare typów, którym chciałam się przyjrzeć 'na żywo' :(
OdpowiedzUsuńJeśli masz konkretne zakupy, to zawsze możesz je zamówić online, bo znowu zaczęli wysyłać do PL.
Usuńo super, dzięki za informacje :) jak jakiś czas temu patrzyłam ta opcja była niestety niedostepna
UsuńNa przestrzeni lat kilka razy zmieniali opcję dostawy, więc mam nadzieję, że już się nie zmieni ;)
UsuńFantastyczny dozownik! Pierwszy raz widzę takie rozwiązanie przy opakowaniu z tubką. Kosmetyków KIKO nie znam, ale tak jak Ty - kojarzę je (a raczej kojarzyłam do tej pory) wyłącznie z kolorówką.
OdpowiedzUsuń