Mam ogromną słabość do rozświetlaczy! Śledzę każdą nowość pojawiającą się w ofercie moich ulubionych firm kosmetycznych. Na widok Cindy-Lou Manizer z The Balm oniemiałam. Patrząc na zdjęcia reklamowe wydawała się stworzona dla mnie i od tamtej pory nie mogłam przestać o niej myśleć. Spodobało mi się fakt, że ma łączyć w sobie cechy różu do policzków, cienia do powiek oraz rozświetlacza. Biłam się z myślami czy na pewno ją potrzebuję, aż w końcu nadarzyła się okazja i otrzymałam wymarzony egzemplarz ze sklepu Let's Beauty.pl .
Opakowanie jest piękne, różowe i całkowicie w stylu The Balm. Niczym nie odbiega od poprzedniczek, czyli Mary- Lou oraz Betty-Lou. Puzderko jest metalizowane i solidnie wykonane. Tradycyjnie zawiera też lusterko. Zawartość natomiast urzeka od pierwszego wejrzenia. Jeśli dobrze znacie inne rozświetlacze z tej firmy, to wiecie że są wyjątkowe. Pięknie rozświetlają i dają efekt prawdziwej tafli, bez widocznych drobinek brokatu. Intensywność można stopniować uzyskując w zależności od upodobań bardzo delikatny glow lub mocny z widocznym kolorem.
W kwestii koloru muszę wspomnieć, że pierwsze wrażenie było średnie. Patrząc na zdjęcia producenta spodziewałam się chłodnego różu. Cindy okazała się na pierwszy rzut oka brzoskwinią, natomiast na skórze wygląda jak ciepły brąz z różowymi refleksami. Jak wiecie przy mojej chłodnej karnacji miałam pewne obawy czy na pewno będzie mi pasować. Po kilku aplikacjach stwierdzam, że nie mogę jej używać jako typowego różu, bo kolor ewidentnie mi nie pasuje. Jednak nałożona z umiarem pięknie dodaje trójwymiarowości makijażowi, a z chłodnym bronzerem tworzy bardzo zgrany duet. W takiej roli spisuje się doskonale, a sam kolor jest niewidoczny. Nie ociepla mojej cery w nachalny sposób, tylko daje piękną różową poświatę. Jak przystało na tego typu kosmetyk, potrafi podkreślić pory oraz inne niedoskonałości skóry. Wymaga użycia bazy albo nieskazitelnej cery, ale o tym drugim mogę pomarzyć.
Nie może też zabraknąć porównania do Mary, którą także posiadam. Swatche są robione przy sztucznym świetle, więc mam nadzieję że oddałam całą urodę obu kosmetyków.
Jakość jest zachwycająca. Tekstura jest gładka, drobno zmielona i jedwabista, lekko wilgotna. Nie pyli się, bez większego problemu nabiera na pędzel. Z Cindy należy obchodzić się ostrożnie, bo łatwo można przesadzić. Dosłownie lekkie pacnięcie pędzlem wystarczy do rozświetlenia kości policzkowych. Przez to jest też bardzo wydajna i wystarczy mi na wieki :)
Nie ukrywam, że obie ślicznotki zaskarbiły sobie moje uczucia. Nie mam tylko brązowej Betty z oczywistych względów- jest dla mnie zbyt ciepła, a przy moich rozszerzonych porach mogę używać tylko matowych bronzerów. Teraz tylko czekam aż The Balm stworzy rozświetlacz w chłodnym odcieniu różu i chyba w tej kwestii będę już całkowicie zaspokojona.
Która wpadła Wam w oko - Cindy, Mary czy Betty?
__________________________________________
W kwestii koloru muszę wspomnieć, że pierwsze wrażenie było średnie. Patrząc na zdjęcia producenta spodziewałam się chłodnego różu. Cindy okazała się na pierwszy rzut oka brzoskwinią, natomiast na skórze wygląda jak ciepły brąz z różowymi refleksami. Jak wiecie przy mojej chłodnej karnacji miałam pewne obawy czy na pewno będzie mi pasować. Po kilku aplikacjach stwierdzam, że nie mogę jej używać jako typowego różu, bo kolor ewidentnie mi nie pasuje. Jednak nałożona z umiarem pięknie dodaje trójwymiarowości makijażowi, a z chłodnym bronzerem tworzy bardzo zgrany duet. W takiej roli spisuje się doskonale, a sam kolor jest niewidoczny. Nie ociepla mojej cery w nachalny sposób, tylko daje piękną różową poświatę. Jak przystało na tego typu kosmetyk, potrafi podkreślić pory oraz inne niedoskonałości skóry. Wymaga użycia bazy albo nieskazitelnej cery, ale o tym drugim mogę pomarzyć.
Nie może też zabraknąć porównania do Mary, którą także posiadam. Swatche są robione przy sztucznym świetle, więc mam nadzieję że oddałam całą urodę obu kosmetyków.
Jakość jest zachwycająca. Tekstura jest gładka, drobno zmielona i jedwabista, lekko wilgotna. Nie pyli się, bez większego problemu nabiera na pędzel. Z Cindy należy obchodzić się ostrożnie, bo łatwo można przesadzić. Dosłownie lekkie pacnięcie pędzlem wystarczy do rozświetlenia kości policzkowych. Przez to jest też bardzo wydajna i wystarczy mi na wieki :)
Nie ukrywam, że obie ślicznotki zaskarbiły sobie moje uczucia. Nie mam tylko brązowej Betty z oczywistych względów- jest dla mnie zbyt ciepła, a przy moich rozszerzonych porach mogę używać tylko matowych bronzerów. Teraz tylko czekam aż The Balm stworzy rozświetlacz w chłodnym odcieniu różu i chyba w tej kwestii będę już całkowicie zaspokojona.
Która wpadła Wam w oko - Cindy, Mary czy Betty?
__________________________________________
Cindy w każdej widzianej przeze mnie prezentacji wygląda zupełnie inaczej. W Twoim porównaniu bardziej podoba mi się Mary, lecz tę drugą chętnie obejrzałabym na żywo, by móc ostatecznie rozstrzygnąć moje wątpliwości ;)
OdpowiedzUsuńRozświetlacz na dzień mam już upatrzony, jednak na wieczór zamarzyło mi się coś z różowym podbiciem, możesz coś podobnego polecić, Iwetto? :)
Ciężko uchwycić efekt jak daje Cindy po mocnym roztarciu. U mnie wygląda to jak różowa tafla, bez dominującego koloru na skórze. Sądzę, że powinna Ci się spodobać.
UsuńPoza tym mogę polecić jedynie typowy róż z rozświetlającym efektem, jak MAC Dainty czy Candy Girl z Lily Lolo.
Mam obie:) czasem używam jako różu;)
OdpowiedzUsuńJejku, ale piękny! Od dłuższego czasu mam ochotę na rozświetlacz i muszę go w końcu sobie sprawić. Cindy jest śliczny, ale szkoda że nie bardziej cukierkowy ( taki słodki róż bardziej by mi pasował )
OdpowiedzUsuńTeż wolałabym, żeby Cindy była bardziej różowa :)
UsuńSpodziewałam się, że będzie chłodniejszy i tym samym zaskarbi sobie moje serce. Jak na razie Mary uważam za ładniejszą.
OdpowiedzUsuńMary pewnie bardziej by mi pasowała :). Tak kusicie tymi rozświetlaczami, że chyba będę musiała ulec. :D
OdpowiedzUsuńJak dla mnie opakowania są genialne ;)
OdpowiedzUsuńObie ładne, ale kultową Mary trudno przebić.
OdpowiedzUsuńkosmetyki TheBalm są super!!!!!!
OdpowiedzUsuńJa choruje na Mary.... nie posiadam dobrego rozswietlacza a ten wyfaje sie byc idealny aaale chyba poczekam do urodzin :) i wtedy poprosze dobre dusze o wymarzone prezenty :)
OdpowiedzUsuńSzczerze polecam :)
Usuńoba są przepiękne :)
OdpowiedzUsuńKurczę, prezentują się świetnie! :) I opakowania ciekawe. :)
OdpowiedzUsuńNa mojej jasnej cerze Cindy mogłaby tylko robić za róż, a przy swoich mocach rozświetlających prawdopodobnie wyglądałaby zbyt sztucznie i nachalnie. Musi za to wyglądać pięknie na ciemnych karnacjach!
OdpowiedzUsuńI tu się mylisz, bo nawet na mojej jasnej prezentuje się dobrze, ale jako typowy rozświetlacz :)
UsuńJestem wielką fanką the balma! muszę to mieć! lou manizer mam oczywiście. Polecam jeszcze róże instain jeśli tego nie miałaś, to nie rozświetlacz ale są cudne!
OdpowiedzUsuńWiem o które Ci chodzi :) Nie mam, ale w przyszłości wszystko jest możliwe ;)
Usuńjestem pod wrazeniem jak swietne pigmentacjemaja kosmetyki the balm. rewelacja
OdpowiedzUsuńHaha a ja nie mam ani jednego rozswietlacza !:P
OdpowiedzUsuńObie piękne:-). Ale nie wiem która byłaby dobra dla mnie.
OdpowiedzUsuńSama raczej unikam rozświetlenia, bo przy mojej cerze niespecjalnie mogę sobie na to pozwolić, ale uroku mu odmówić nie można. Śliczny :)
OdpowiedzUsuńMnie na szczęście nie kusi, wystarczy Mary Lou którą kocham od pierwszego użycia ♥
OdpowiedzUsuńOd kilku dni mam Mary i jestem póki co zachwycona, myślę, że raczej przy niej już zostanę:)
OdpowiedzUsuńMary jest piękna ♥
OdpowiedzUsuńtak go chciałam,a le patrzę na kolor i chyba nie jest dla mnie.
OdpowiedzUsuńŚliczne, piękne, tak kuszące, że ach :) The Balm skutecznie mnie nęci :)
OdpowiedzUsuńMary-Lou ubóstwiam! A ta... ooo mamo! jest przepiękna! teraz przez Ciebie i ja będę o niej marzyła! koniecznie ląduje na mojej wish-liście <3
OdpowiedzUsuńdziękuję za ten post :*
Bardzo proszę :)
UsuńCindy jest piękna, ale zdecydowanie wolę Mary :)
OdpowiedzUsuńNie dla mnie, jako róż za brzoskwiniowa, a jako rozświetlacz za ciemna...
OdpowiedzUsuńJak na razie nic nie przebiło Revlona
Mary - Lou będzie kiedyś moja, Cindy wydaje mi się za ciemna jak dla mnie :)
OdpowiedzUsuńobie wersje ładnie wyglądają, ale nie są dla mnie :)
OdpowiedzUsuńja myślałam, że ona różowa jest ale ten kolor, który pokazałaś bardziej mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńTaki psikus producenta, zdjęcie całkowicie odzwierciedla kolor... przynajmniej na moim wyświetlaczu laptopa ;)
UsuńKolor udało Cię idealnie uchwycić, jest dokładnie taka jak na zdjęciach :-))
UsuńDzięki Natalio :*
UsuńMary musi wpasc w moje rece ;) cindy nie bardz mi sie podoba;)
OdpowiedzUsuńJuż gdzieś czytałam o tych rozświetlaczach Są przepiękne, ich formuła powala. Jak się nimi znudzisz, możesz mi oddać ;P
OdpowiedzUsuńhaha będę pamiętać :)
UsuńŚliczne są :) lubię rozświetlacze ale u kogoś. Sama ich nie stosuję z racji mojej przetłuszczającej się cery, nad czym ubolewam, bo ślicznie wyglądają na twarzy :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Mary Lou będzie wreszcie mój :)
OdpowiedzUsuńjestem po stronie Mary :)
OdpowiedzUsuńMary jest sliczna!Kurcze muszę ją mieć, skusiłaś...
OdpowiedzUsuńCindy jest prześliczna!! :)
OdpowiedzUsuńMam Mery i bardzo się lubimy. Cindy wydaje mi się nie być dla jasnych cer, jakieś takie wrażenie mam :)
OdpowiedzUsuńpięknie wyglądają, nie mam słabości do rozświetlaczy bo nie wiem do końca jak ich używać
OdpowiedzUsuńEhm, myślałam że będzie chłodniejsza... Tak czy siak i tak ją sobie sprawię, żeby Mary nie było smutno ;-))
OdpowiedzUsuńI patrząc na moją Mary nawet ponowne sprasowanie im nie straszne :D
OdpowiedzUsuńMoje serce należy jednak do Mary, choć jeszcze jej nie kupiłam :) Walczę ze sobą bo na razie w zasadzie jej nie potrzebuję, noo ale ... chcieć, potrzebować .... jest jakaś różnica ? :P
OdpowiedzUsuńZdecydowanie Cindy i Mary :) Nie mama jeszcze Mary, ale od dawna mam na nią ochotę, coś czuję, że w przypływie kosmetycznego szaleństwa zakupię obie siostry :D
OdpowiedzUsuńChyba wolę Cindy :)
OdpowiedzUsuńdwie gwiazdy! :) choć chyba Mary bardziej mojowa.. wolę złotkowe odcienie niż różowe :)
OdpowiedzUsuńCindy, to zdecydowanie nie jest kolor dla mnie, ale za to Mary Lou chodzi za mną od dawna. Nie do końca jestem jednak pewna, czy będę jej używać. Tak, jak wspomniałaś, zgodzę się z tym, że tego typu kosmetyki wymagają naprawdę ładnej cery, a niestety, to się u mnie ostatnio nie zdarza :(
OdpowiedzUsuńU mnie chyba też lepiej sprawdziłby się Mary Lou :) ale ogólnie trzeba przyznać, że te rozświetlacze są genilane :)
OdpowiedzUsuńMi marzy się Mary- Lou, odkładam pieniążki i może bliżej wiosny w końcu uda mi się kupić ten kultowy rozświetlacz. W sumie nie mam żadnego porządnego.
OdpowiedzUsuńChyba jednak bardziej podoba mi się Mary, chociaż... Cindy może być cudowna na lato, sama już nie wiem ;)
OdpowiedzUsuńCindy chyba odnalazlabyvsie na mojej zoltawej cerze:D
OdpowiedzUsuńJa mam tylko Mary, a reszta póki co mnie nie kusi. Róże wolę w wersji matowej lub satynowej, stąd właśnie taki a nie inny kierunek. Jednak obiektywnie rzecz biorąc, produkt jest wart uwagi :)
OdpowiedzUsuńMi się Mary Lou marzy :))
OdpowiedzUsuńDla mnie wszystkie TB byłyby za ciemne... Zresztą, szczerze mówiąc do rozświetlaczy podchodzę z rezerwą i kiedy już jakiś ląduje na mojej cerze, jest bardzo subtelny. Wolę efekt na całej twarzy jaki dają meteoryty, dyskretny, a jest :)
OdpowiedzUsuńOjjjj, dzis bylam w marionnaud i zostaly same betty. Taka bylam niepocieszona, ze sprawilam sobie set rozswietlajaco-brazujacy z benefitu.
OdpowiedzUsuńPs. Pani, ktora prezentowala mi kosmetyki zaproponowala mi makijaz- mowie, ze trzeba zatem zmyc cala moja twarz, a Pani na to- o rany, to Pani ma cos na sobie dzis? :-)
A to troszkę mnie zdziwiłaś. Myślałam, że wygląda troszkę inaczej. Dla mnie by niestety nie była dobra. Chociaż może to i lepiej, nie zaprzątam sobie głowy kolejnym wydatkiem :D Mary-Lou i tak już przejęła moje serce w kwestii rozświetlacza :)
OdpowiedzUsuńWygląda pięknie, chodź u siebie na policzkach widziałabym raczej Mary :D Teraz, jeżeli chodzi o rozświetlacze, jestem zakochana w Soft & Gentle *_*
OdpowiedzUsuńZdecydowanie nie dla mnie, Mary mnie duzo bardziej przekonuje.
OdpowiedzUsuńMary wygrywa! Zdecydowanie :)
OdpowiedzUsuńJej! Rzeczywiście śliczniusi! Piękny! Cindy <3
OdpowiedzUsuńMary podoba mi się najbardziej z całej trójki :)
OdpowiedzUsuńMary mam, Cindy kusi, ale na razie nie ulegne :D
OdpowiedzUsuńMam Mary i Betty, są rewelacyjne, tylko z Betty muszę uważać bo ja bledzioch jestem i łatwo zrobić sobie krzywdę :) Skusiłaś mnie tym Cindy i to bardzo, kolor ma rewelacyjny, podoba mi się nawet bardziej niż Betty :)
OdpowiedzUsuńJakie slicznosci! nie moge sie napatrzec! ale nie potrafie sie przekonac do rozswietlaczy na mojej twarzy, moja cera jest za bardzo niedoskonala i nawet ociupinka rozswietlacza podkresla kazda niedoskonalosc... ;(
OdpowiedzUsuńdosyć fajne odcienie i diabelna pigmentacja, gdybym tylko nie miała jakichś 15 rozświetlaczy, to kto wie ;P
OdpowiedzUsuńMary podoba mi się najbardziej :)
OdpowiedzUsuńOpakowania maja cudowne:)
OdpowiedzUsuńśliczny jest :)
OdpowiedzUsuńkupię z czasem, bo potrzebuję rozświetlacza :P
Ja bym chciała wszystkie <3 mam ostatnio wielkie parcie na kosmetyki theBalm, róże, rozświetlacze, bronzery cokolwiek. Tylko nie wiem ile z tego spowodowane jest prawdziwą potrzebą posiadania a ile tym, że nie są one łatwo dostępne. A przecież to co jest niedostępne kusi najbardziej?
OdpowiedzUsuńCindy jest bardzo ładna, ale chyba jednak Mary bardziej do mnie trafia bo lubię takie złote rozświetlenie ;). Chociaż pewnie gdybym kupiła w końcu Mary, to i tej drugiej bym z czasem zapragnęła, taka ze mnie zachciewalska ;)
OdpowiedzUsuńChyba bardziej bym się skłaniała ku Mary :D
OdpowiedzUsuńChyba jednak Mary wygrywa:)
OdpowiedzUsuńWygląda cudownie, Mary mnie zachwyca.
OdpowiedzUsuńJednak uległas tej slodkiej kusicielce :D a u mnie pisałaś, ze jednak nie potrzebujesz :-P ale jest swietna, strasznie ją lubię, daje strasznie ciekawy efekt ;)
OdpowiedzUsuńomg sorry za 'straszne' powtorzenie :-P czasem jak pisze z telefou to nie ogarniam ^^'
Usuńo ja!!!! cudo cudo cudo
OdpowiedzUsuńUwielbiam kosmetyki TheBalm...aczkolwiek Cindy to zdecydowanie nie moja bajka :/
OdpowiedzUsuńMam Mary i już chyba sobie innego rozświetlacza nie wyobrażam :)
OdpowiedzUsuń