Markę Benefit znam dosyć wybiórczo. Spróbowałam kilku produktów i nie zachwyciły mnie na tyle, żebym miała oszaleć na ich punkcie. Jakiś czas temu twittowałyśmy sobie z Karoliną z bloga My Vanity Case i tak od słowa do słowa zaproponowała, że wyśle mi miniaturki cieni w kremie. Miała na ich temat bardzo pochlebną opinię, więc zgodziłam się bez wahania.
Otrzymałam bardzo naturalne odcienie. Bikini-tini to jasny perłowy beż ze złotą poświatą. Natomiast No pressure jest neutralnym jasnym brązem. Oba mają lekko metaliczne wykończenie i są niesamowicie kremowe! Przez to podchodziłam do nich bardzo sceptycznie. Mam tłuste powieki i tego typu konsystencje nie utrzymują się u mnie zbyt długo. Na szczęście moje obawy się nie sprawdziły. Cienie okazały się lekkie, a dzięki temu można budować intensywność koloru. Od razu muszę zaznaczyć, że nie nosiłam ich solo. Zawsze utrwalałam dodatkowo cieniem w podobnym kolorze. Przy No Pressure świetnie sprawdza się MAC Satin Taupe, Inglot 402, Kiko 228 Taupe. Bikini-tini jest bardziej uniwersalny, ponieważ świetnie sprawdza się pod każdy kolor. Dzięki temu mój makijaż utrzymuje się przez cały dzień. Idealnie nie jest, bo przy intensywnej pracy zbierają się delikatnie w załamaniu, ale są to jednostkowe przypadki. Najważniejsze, że nie wymagają żadnych dodatkowych zabiegów, jak na przykład używania bazy pod cienie. Same doskonale spisują się w tej roli i za to polubiłam je najbardziej.
Zawsze aplikuję je przy pomocy pędzla. Używam typowego puchacza jak na przykład MAC 217, Zoeva 227 czy Hakuro H79. Dzięki temu uzyskuję bardzo naturalny efekt, bo cień równomiernie pokrywa powiekę oraz aplikuję minimalną ilość, co wpływa na trwałość. Szybko zastygają, bez ściągnięcia czy efektu skorupki.
Mają lżejszą formułę od Maybelline Color Tattoo i są przyjemniejsze w aplikacji niż Rimmel Scandaleyes. Do tego duży wybór kolorów, więc na tych dwóch na pewno nie poprzestanę. Czyham teraz tylko na dobrą okazję, ponieważ sztuka kosztuje około 89 zł. Dużo, ale sądzę że warto mieć jeden lub dwa egzemplarze, które dają całkowitą satysfakcję z używania oraz jakości.
Stały się moimi ulubieńcami i cieszę się, że mogłam je przetestować. Warto czasami się przemóc i odpuścić uprzedzenia do kosmetyków w takiej formie. A Wy co o nich sądzicie?
_________________________________________
Otrzymałam bardzo naturalne odcienie. Bikini-tini to jasny perłowy beż ze złotą poświatą. Natomiast No pressure jest neutralnym jasnym brązem. Oba mają lekko metaliczne wykończenie i są niesamowicie kremowe! Przez to podchodziłam do nich bardzo sceptycznie. Mam tłuste powieki i tego typu konsystencje nie utrzymują się u mnie zbyt długo. Na szczęście moje obawy się nie sprawdziły. Cienie okazały się lekkie, a dzięki temu można budować intensywność koloru. Od razu muszę zaznaczyć, że nie nosiłam ich solo. Zawsze utrwalałam dodatkowo cieniem w podobnym kolorze. Przy No Pressure świetnie sprawdza się MAC Satin Taupe, Inglot 402, Kiko 228 Taupe. Bikini-tini jest bardziej uniwersalny, ponieważ świetnie sprawdza się pod każdy kolor. Dzięki temu mój makijaż utrzymuje się przez cały dzień. Idealnie nie jest, bo przy intensywnej pracy zbierają się delikatnie w załamaniu, ale są to jednostkowe przypadki. Najważniejsze, że nie wymagają żadnych dodatkowych zabiegów, jak na przykład używania bazy pod cienie. Same doskonale spisują się w tej roli i za to polubiłam je najbardziej.
Zawsze aplikuję je przy pomocy pędzla. Używam typowego puchacza jak na przykład MAC 217, Zoeva 227 czy Hakuro H79. Dzięki temu uzyskuję bardzo naturalny efekt, bo cień równomiernie pokrywa powiekę oraz aplikuję minimalną ilość, co wpływa na trwałość. Szybko zastygają, bez ściągnięcia czy efektu skorupki.
Mają lżejszą formułę od Maybelline Color Tattoo i są przyjemniejsze w aplikacji niż Rimmel Scandaleyes. Do tego duży wybór kolorów, więc na tych dwóch na pewno nie poprzestanę. Czyham teraz tylko na dobrą okazję, ponieważ sztuka kosztuje około 89 zł. Dużo, ale sądzę że warto mieć jeden lub dwa egzemplarze, które dają całkowitą satysfakcję z używania oraz jakości.
Stały się moimi ulubieńcami i cieszę się, że mogłam je przetestować. Warto czasami się przemóc i odpuścić uprzedzenia do kosmetyków w takiej formie. A Wy co o nich sądzicie?
_________________________________________
Zawsze nad nimi dumam i w końcu ich nie biorę! Chyba zbyt mocno kocham te od Shiseido ;)
OdpowiedzUsuńDomyślam się ;) Shiseido jeszcze przede mną.
UsuńTam są takie brązy, w których Ciebie widzę ^___^
Usuńoj oj nie kuś ;D
UsuńLubię kremową formułę i być może kiedyś spróbuję propozycji Benefit ;) Kolorki są absolutnie ,,moje" :DDDD
OdpowiedzUsuńZmieniłaś avka :D Nie poznałam ;)
UsuńNo ja właśnie należę do tych, którzy bardzo ostrożnie podchodzą do tej formy cieni. A może jednak warto ;)
OdpowiedzUsuńO Boziu, o Boziu jakie piękne - chcę takie :) ale cena spora :(
OdpowiedzUsuńTo prawda, ale czego się nie robi dla jakości :)
UsuńKocham cienie w kremie! :) moglabym miec ich duzo wiecej:) planuje zakup eternal gold z serii color tattoo :)
OdpowiedzUsuńŚliczne kolory. Zaczęłam przekonywać się do cieni w kremie. :)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się jak to jak je przedstawiłaś. Zamierzam w końcu przekonać się do takiego rodzaju cieni.
OdpowiedzUsuńNapisałam maila :)
OdpowiedzUsuńDotychczas unikałam cieni w kremie, ponieważ większość z nich nie współpracowała z moimi tłustymi powiekami. Na pewno wypróbuję patent z utrwaleniem cieniem w kamieniu. W przypadku tego typu kosmetyków warto zapoznać się z próbkami. Dzięki nim wiesz, że warto zainwestować w pełnowymiarowe produkty:)
OdpowiedzUsuńTak, teraz wiem że warto w nie inwestować :)
UsuńMialam bikini i na moich powiekach to byla katastrofa!! Zrolowane, zwazone. Fuj. Ale widac to powieki, nawet te tkuste, to inny przypadek.
OdpowiedzUsuńA może aplikowałaś przy pomocy palców? U mnie tylko pędzel tworzy odpowiednią warstewkę, która utrzymuje się długo :)
UsuńJa też chciałam wyrazić negatywne zdanie na temat tych cieni... ale jak widać to mogła być wina metody nakładnia! ;-D
UsuńPedzlem chyba nie probowalam:( ale cien poszedl w swiat, nie sprawdze ponownie:(
UsuńNastępnym razem spróbuj pędzlem, jeśli jakiś Ciebie rozczaruje :)
UsuńŁadne kolory chociaż ja boję się używania kremowych cieni :)
OdpowiedzUsuńDo odważnych świat należy :) Też miałam obawy, które okazały się bezpodstawne.
UsuńMam ochotę na jakieś cienie w kremie, a te bardzo fajnie się prezentują. Nie mam obecnie dostępu do marki Benefit, ale gdy nadarzy się okazja chętnie się im przyjrzę :)
OdpowiedzUsuńKolory prezentują się pięknie:))
OdpowiedzUsuńMam bikini i z baza spisuje sie bardzo dobrze, jestem zadowolona. Mam set bronze of champions i spelnia moje oczekiwania.
OdpowiedzUsuńpiękne kolory :) ja mam tak tłuste powieki, że niestety cokolwiek w kremie marnie kończy.
OdpowiedzUsuńPiękne<3 Fajnie, że u Ciebie się sprawdziły, bo słyszałam o nich dosyć skrajne opinie:)
OdpowiedzUsuńBardzo ladne odcienie Ci sie trafily. Gratuluje !! Podoba mi sie ten brazik.
OdpowiedzUsuńŁadne odcienie na co dzień :)
OdpowiedzUsuńśliczne, ale cena też robi wrażenie choć zgadzam się z posiadaniem takiego kosmetyku :)
OdpowiedzUsuńBikini-tini jest prześliczny :) U mnie cienie w kremie bez bazy niestety nie przejdą, na moich powiekach w ogóle nic bez bazy się nie trzyma niestety :( Z chęcią wypróbowałabym te cienie, skoro pokochałam się z Tatuażami to pewnie i te okazałyby się przyjemne :D
OdpowiedzUsuńNa ten jasny chyba bym się skusiła, żeby zobaczyć jak sprawdziłby się u mnie jako baza na całą powiekę :)
OdpowiedzUsuńŁadne, neutralne i bardzo przyjazne użytkownikowi kolory. Idealne do makijaży dziennych
OdpowiedzUsuńUwielbiam cienie w kremie.... a te kuszą do zakupujak najbardziej:)
OdpowiedzUsuńJa to mam tak, ze raz mnie kusza cienie w kremie, by za chwile o nich zapomniec i omijac szerokim lukiem. Aktualnie przezywam faze druga :P
OdpowiedzUsuńJa osobiście za formą kremową nie przepadam. Podobnie jak za sypkimi [dlatego mineralnie stawiam w zasadzie na same podkłady] :D Jednak najbardziej przemawiają do mnie tradycyjne prasowańce ;)
OdpowiedzUsuńPiękne kolory. Ja jednak z cieniami w kremie mam złe wspomnienia, wszystkie które miałam mnie bardzo uczulały.
OdpowiedzUsuńdla mnie cena za duża, tym bardziej, że po pojedyncze cienie sięgam bardzooo rzadko..
OdpowiedzUsuńOba kolory bardzo w moim guście. Piękne:)
OdpowiedzUsuńNie mialam okazji uzywac i w sumie to...nie posiadam zadnego cienia w kremie!
OdpowiedzUsuńObydwa kolory bym wykorzystała, bardzo neutralne :)
OdpowiedzUsuńbardzo ładne odcienie Ci się trafiły :)
OdpowiedzUsuńDoskonały zestaw kolorystyczny!
OdpowiedzUsuńTaki bardzo 'mój' :)
Swego czasu miałam na nie ochotę, ale w końcu zrezygnowałam ;) Może kiedyś jakiegoś przygarnę ;)
OdpowiedzUsuńJak ja się cieszę, że ci przypasowały te cienie!
OdpowiedzUsuńMam Color Tattoo, Paint Pota i cień kremowy z Pupy, ale te jakoś najbardziej skradły moje serducho!
Dobrze, że trafiły mi się w zestawach World Famous to mogłam się nimi podzielić :)
W sumie zestawy WF to fajna opcja, bo za 130zł są 2 cienie kremowe i 4 prasowańce tylko oczywiście w mniejszych rozmiarach. Normalnie kremowe mają ,4,5g, a ''miniaturki'' 3,4g. Więc nie jest to duża różnica. Bo wychodzi 65zł za kremowe + w gratisie prasowane :D
Właśnie po napisaniu posta sprawdziłam ich gramaturę i różnica okazała się niewielka.
UsuńJeszcze raz dziękuję :*
Ja jak mam jedno koło drugiego to myślałam, że różnica będzie duża. A po sprawdzeniu był szok, że tak niewiele. W przyszłości będę musiała kupić 3 zestaw xD
UsuńPolecam się na przyszłość :D
Aa, dziękuję! Miałam zamiar kupić te kremowe cienie pojedynczo ale teraz kupie zestaw :-)
Usuńrewelacyjne kolory!
OdpowiedzUsuńnie wiem, ktory ladniejszy :)
ja do konca nie jestem do konca przekonana do cieni w kremie - mam dwa z Color Tattoo i one u mnie bez bazy pod cienie nie daja rady i roluja sie :(
piekne kolory, wpisze sobie do mojego notatnika. Na te kremowe cienie mialam juz ochote podczas ostatniej wizyty w Polsce, ale ostatecznie zdecydowalam sie na zestaw miniatur. :)
OdpowiedzUsuńPrzepiękne kolory!! Uwielbiam cienie w kremie, tymi również mogłabym się zaopiekować ;-D
OdpowiedzUsuńPięknie się prezentują, cudne kolory ale ja niekoniecznie umiem się bawić cieniami w kremie ;)
OdpowiedzUsuńlubie je! :)
OdpowiedzUsuńKolory jak najbardziej moje, oj muszę się w końcu bardziej "skupić" na kolorówce :)
OdpowiedzUsuńWyglądają obiecująco! Chętnie wypróbowałabym tego jasnego jako bazy. Zastanawiam się nad jakimś Paint Potem z Mac, ale boję się, że może się nie sprawdzić na moich tłustych powiekach
OdpowiedzUsuńU mnie Paint Pot wypadł najsłabiej z wszystkich kremowych cieni, które mam ;)
UsuńJa już wspominałam, że nie do końca udolnie się umiem posługiwać cieniami w kremie. Kiedyś używałam non stop Cool Effect z Maybelline i uwielbiałam, jak prosto osiągnąć nim dobry efekt na cały dzień. Od tamtej pory jednak, dwie lewe ręce do cieni w tej formie. Nie wyzbywam się ich jeszcze, bo jak się ogarnę, to skorzystam z Twojej porady i spróbuję nakładać je odpowiednim pędzlem :)
OdpowiedzUsuńSpróbuj koniecznie, bo to naprawdę pomaga :)
UsuńPiękne kolory i świetne jest to, że można je szybko nałożyć palcem :)
OdpowiedzUsuńJa również mam miniaturę bikini tini i bardzo ją lubię :) tak jak mówisz kolor uniwersalny pasujący do wszystkiego a i solo wygląda ok :)
OdpowiedzUsuńWyglądają zachęcająco :)
OdpowiedzUsuńładne kolorki ;)
OdpowiedzUsuńWyglądają bardzo ładnie, podoba mi się, że są inne od drogeryjnych. Przynajmniej wiadomo na co się wydaje kasę. Kosmetyki Benefit są mi przeważnie nieznane. Mam miniaturę Porefessional i bardzo mi się podoba jak na bazę (nie używam jej codziennie, nie mam takiej potrzeby w tej chwili). Może kiedyś wypróbuję róże, tusz i cienie w kremie :)
OdpowiedzUsuńale piękne! ten beż mi się szczególnie spodobał :)
OdpowiedzUsuńŚliczne neutralne kolorki :)
OdpowiedzUsuńMnie bardzo urzekły ich naturalne kolory :) Może kiedyś będę miała okazję spróbować ;)
OdpowiedzUsuńbardzo ładnie się prezentują!
OdpowiedzUsuńPrzepiękne cieliste kolory ! :)
OdpowiedzUsuńKolory są śliczne, idealne do makijażu dziennego :)
OdpowiedzUsuńPięknie prezentują się na swatch`ach :)
OdpowiedzUsuńPozostanę wierna CT, kiedyś pomalowała mnie nimi wizażystka Benefit i Maybelline okazały się o wiele trwalsze :)
OdpowiedzUsuńNie miałam przyjemności ich używać, ale kolory są przepiękne :)
OdpowiedzUsuńbardzo przyjemne kolory, szczególnie ten jaśniejszy :) i duży plus za formułę, która zastyga. Można zaoszczędzić dzięki temu kilka minut podczas porannego makijażu :)
OdpowiedzUsuńTen brąz to wręcz idealny dla mnie kolor :)
OdpowiedzUsuńColor Tattoo z Maybelline bardzo lubię więc podejrzewam, że i z tymi produktami bym się dogadała :)
Słyszałam o nich wiele dobrego i z pewnością już byłyby moje,gdyby nie wykończenie. Cienie w kremie uwielbiam, ale najbardziej matowe w basic kolorach. Jak mi się odmieni, to pewnie których przygarnę ;)
OdpowiedzUsuńNie przepadam za Benefitem, poza Dallas i Hervaną wszystko inne poszło w świat. Nie przekonały mnie także i te cienie. Relacja jakości wobec ceny jest lekką kpiną.
OdpowiedzUsuńCo do kremowych cieni najbardziej cenię sobie ofertę Shiseido, którym jestem wierna od lat, Aqua Cream z MUFE. Zachwyciły mnie cienie z LE Kiko, nawet Pupa nieźle wypadła ale mały wybór kolorów. I tyle w tym temacie :)
Benefit jest dla mnie zawsze na szarym końcu kosmetycznej listy ;) Co prawda kilka rzeczy mi pasuje ale nadal za mało, by kupować ich produkty regularnie.
Piękne kolorki mają :)
OdpowiedzUsuńuwielbiam cienie w kremie, ale nigdy nie próbowałam nakładać ich pędzlem. muszę jutro spróbować z moimi Catrice'ami, ciekawe, co z tego wyjdzie :) te kolory bardzo mi się podobają!
OdpowiedzUsuńDaj znać czy pomogło :)
Usuń