Kiedy jednak nawiązałam współpracę ze sklepem Costasy.pl wybrałam neutralny odcień Blondie. Kolor okazał się strzałem w dziesiątkę! Nawet na swatchu widać, jak dobrze komponuje się z kolorytem mojej skóry. Przy roztarciu daje bardzo naturalny efekt i pięknie się stapia. W moim przypadku niestety podkreśla rozszerzone pory oraz przesuszone miejsca, dlatego zaczęłam kłaść pod niego bazę (Bioderma Pore Refiner). Nie kryje całkowicie, ponieważ przy trzech sporych warstwach są widoczne mankamenty cery. Ujednolica tylko koloryt, więc przebarwienia i widoczne zaskórniki wymagają użycia korektora. Prezentuje się po prostu jak zwykły puder, pozostawiając typowe dla tego kosmetyku wykończenie. Dlatego zawsze po jego aplikacji zraszam twarz wodą termalną, aby scalić makijaż. Można go też od razu aplikować na mokro, ale nie polubiłam się z taką formą. Nie ściera się z twarzy jak tradycyjne fluidy, więc wygląda nienagannie aż do wieczora. Czasami zdarza mi się go używać do wykończenia makijażu z użyciem kremu CC z Gosha i wtedy oba kosmetyki ładnie się komponują. Stopień krycia jest większy, a skóra nie błyszczy się tak bardzo od nawilżających właściwości kremu.
Natomiast Flawless Matte okazał się dla mnie idealny pod każdym względem. Przeważnie wykańczam nim makijaż dla uzyskania matu w strefie T oraz utrwalenia całości. Nakładam go też pod podkład mineralny, aby absorbował sebum. W każdej tej roli sprawdza się bardzo dobrze, nie dając przy tym ciężkiego efektu. Nie bieli skóry, więc mat można stopniować. Jak wszystkie inne kosmetyki tej marki puder i podkład pylą się w stopniu minimalnym. Konsystencja jest lekko wilgotna, więc zbija się w małe grudki przy wysypywaniu na wieczko. Nie mają też zapachu, co w moim przypadku jest ogromną zaletą. Nie lubię perfumowanych kosmetyków do twarzy. Oba są niesamowicie wydajne, dobrze zmielone i mają dużą gramaturę, co w moim mniemaniu rekompensuje duży wydatek. Dzięki obu kosmetykom poprawił się wygląd mojej cery. Skład mają niesamowicie prosty, więc nie używam zbędnych zapychaczy. Zauważyłam mniejszą ilość zaskórników, które zawsze były moją zmorą. Skóra nie jest przeciążona, więc przetłuszcza się w mniejszym stopniu. Regularne używanie tego duetu poprawiło kondycję skóry i za to najbardziej polubiłam oba minerały.
Przy aplikacji pudrów pomagał mi baby kabuki z Lily Lolo. Na początku wydał mi się za mały i podchodziłam do niego sceptycznie. Finalnie okazał się idealny, a jego niepozorna wielkość stała się atutem. Przy jego pomocy dotarcie do każdego miejsca na twarzy jest bardzo proste i przyjemne. Dzięki miękkiemu i sprężystemu włosiu używam go nawet pod oczami, gdzie skóra jest bardziej wrażliwa. Ogólnie jest to pędzel wielozadaniowy, bo nie tylko można nakładać nim puder, ale też świetnie sprawdzi się przy innych kolorowych kosmetykach. Gęstość włosia pozwala na dokładne naniesienie produktu, a do tego subtelne roztarcie, więc efekt nie jest przesadzony, tylko naturalny.
Mycie też nie nastręcza większych problemów. Stosuję tę samą metodę co zawsze, czyli używam zwykłego mydła i wypłukuję pod bieżącą wodą. Później odsączam z niego pozostałą wilgoć ręcznikiem papierowym, dzięki czemu rano jest już zupełnie suchy i gotowy do dalszego działania.
Kosztuje około 50 zł na stronie Costasy.pl i stwierdzam, że cena jest jak najbardziej adekwatna do jakości oraz funkcjonalności.
Jak wiadomo najgorzej jest dobrać odcień samego podkładu, czego jestem dowodem ;) Jeśli nie chcecie kupować kilku próbek ze strony, zawsze możecie skorzystać z pomocy przy stoisku w Galerii Mokotów. Mieści się w moim ulubionym miejscu, rzekłabym idealnym, bo między salonem MACa a Sephorą.
Podsumowując wszystkie moje recenzje kosmetyków Lily Lolo, najbardziej przypadł mi do gustu korektor Blush Away, pomadka Romantic Rose, róż do policzków Candy Girl, rozświetlacz Star Dust, puder Flawless Matte oraz pędzel do korektora i dzisiejszy baby kabuki. Pozostałe kosmetyki także zyskały moje uznanie i sympatię, jak baza pod cienie, podkład oraz cienie prasowane, ale w trochę mniejszym stopniu. Oczekiwałam od nich więcej, ale nie oznacza to, że nie jestem z nich zadowolona. Po prostu sprawdziły się w mniejszym stopniu i jeśli chcecie wiedzieć z jakiego powodu, to odsyłam Was do poszczególnych recenzji :)
Używaliście kiedyś podkładów mineralnych? Jaki stał się Waszym faworytem?
_________________________________________
Ojjjj zazdroszczę Ci tego duetu :)
OdpowiedzUsuńZachwyty (oby!) nad Lily Lolo ciagle przede mna:))) Niestety, zakupy nie nastapia zbyt szybko....
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że będziesz mieć okazję się pozachwycać :)
UsuńMam podklad z tej firmy i lubie go chociaz krycie mogloby byc lepsze a korektor ladnie zmniejsza zaczerwienia ale nie kryje mi wypryskow, nie wiem jak jego uzywac... pomadke mam i lubie ale miloscia nie palam
OdpowiedzUsuńMoja cera też wymaga lepszego krycia ;)
Usuńja z jednej stron y chcialabym wieksze krycie ale z drugiej strony nie nalozylabym ciezkiego podkladu na twarz. mialam EL Double Wear i masakra jak on wyglada u mnie jak szpachla
UsuńMiałam podejście do minerałów, ale kurczę jakoś nie wiem, nie potrafię się do nich przekonać. Na mojej twarzy efekt jest mocno nieciekawy :-(
OdpowiedzUsuńA ja z innej beczki- uwielbiam Twoje zdjęcia! Piękne!
OdpowiedzUsuńDziękuję :* <3
Usuńcoraz więcej osób chwali sobie minerały
OdpowiedzUsuńWaham się wciąż pomiędzy Flawless Matte a tym Silk... Podobno Silk daje efekt photoshopa, ale zastanawiam się czy równie dobrze matuje jak Flawless Matte.
OdpowiedzUsuńMam też Silk, ale dawno go nie używałam i obecnie nie mam porównania.
UsuńCoś czuję, że zakupy na stoisku LL będą duże :) Marzy mi się już podkład, puder i błyszczyk!
OdpowiedzUsuńjakoś nie mogę się przekonać do zakupu kosmetyków mineralnych..szczególnie podkładów, chociaż tyle dziewczyn je chwali :P
OdpowiedzUsuńTeż robię podejście do Blondie ostatnio, choć mój kolor LL to Warm Peach (przynajmniej jak dotąd).
OdpowiedzUsuńCo do mineralnych podkładów innych firm to miło wspominam te z EGM, a ostatnio lubię Jojoba Base z Everyday Minerals.
Choć teraz, kiedy zamiast kremu na dzień używam oleju, Warm Peach z LL rządzi - zakrywa olejowy błysk, podczas, gdy Jojoba nie jest matowy, a wprost przeciwnie. ;-)
Właśnie byłam ciekawa jak wygląda EM na skórze czytając Twój komentarz :) Wszytko jasne ;)
UsuńPóki co, testowałam jedynie podkład mineralny Mary Kay i jest całkiem przyjemny. Ofercie Lily Lolo przyglądam się z zaciekawieniem od niedawna :) Pozdrawiam ciepło :)
OdpowiedzUsuńLubię minerałki, miałam okazję używać już minerały różnych firm. Teraz kusi mnie AM, ale ciągle się zbieram :D
OdpowiedzUsuńWłaśnie tak zbierałam się do LL ;) AM też mam w planach, bo czytałam, że lepiej kryją.
UsuńNigdy nie miałam do czynienia z tą firmą, z podkładami mineralnymi też.
OdpowiedzUsuńhttp://takbardzokosmetycznie.blogspot.com/
Zużyłam jedno duże opakowanie podkładu LL a później przerzuciłam się na inną markę. :)
OdpowiedzUsuńZdradź jaką :)
UsuńMam China Doll i bardzo lubię, krycie jest dla mnie wystarczające, a efekt pudrowości niweluję, kładąc podkład na mokry krem, np. Sylveco :)
OdpowiedzUsuńJa w tym celu używam bazy :)
UsuńCzekalam z niecierpliwoscia na tego posta:D moja cera nie potrzebuje wiekszego krycia. Musze zamowic probki!
OdpowiedzUsuńCiesze się, że rozwiałam Twoje wątpliwości.
UsuńZużyłam kiedyś całe opakowanie Blondie :) Kolor był w porządku. Przy okazji zamówiłam sobie też próbkę China Doll i też byłam zadowolona :) Nie wiem, czy to moja wyobraźnia, ale wydaje mi się, że płynne podkłady zaczęły mnie zapychać. W tym tygodniu po dłuższej przerwie zaczęłam ich znów używać i kicha. Na czole mam poligon. Pewnie kara za opublikowanie zdjęcia na blogu bez podkładu :P Długo się nie cieszyłam. Chyba czas wrócić do minerałów.
OdpowiedzUsuńU mnie większość podkładów tak działa, dlatego tylko nieliczne się sprawdzają. Minerały są dla nich świetną alternatywą.
UsuńFlawles matte mnie kusi ale zastanawiam sie też nad Flawless Silk :)
OdpowiedzUsuńbardzo lubię LL :)
OdpowiedzUsuńMam China Doll, ale uważam, że jest jednak za ciemny dla mnie... planuje zakup "blondynki" ;) a zraszanie podkładu mineralnego wodą termalną stało się u mnie koniecznością - trzyma się zdecydowanie dłużej i nie ściera.
OdpowiedzUsuńOd dwóch lat pozostaję wierna podkładowi EDM:) Minerały okazały się wybawieniem dla mojej kapryśnej cery. Wciąż borykam się z niedoskonałościami, ale jest ich zdecydowanie mniej;) Chętnie zapoznam się z pudrem Lily Lolo, który zaprezentowałaś:)
OdpowiedzUsuńA ja wole plynne tradycyjne podklady ...probowalam mineralow,ale mija problematyczna cera chyba sie z nimi nie polubi i sama ich formula rowniez mi nie odpowiada:( z Lily Lolo zuzylam za to kilka opakowan pudru mineralnego matujacego ,ale on byl dla mnie nietrwaly i teraz mam dizo tanszego nastepce , ktory jest tez o niebo lepszy i nie zapycha mnie -Pierre Rene puder ryzowy :) ogolnie jednak w przypadku podraznien po innych pudrach zawsze wracalam do Lily Lolo i to jest na pewno prawda,ze sa dobre dla cery
OdpowiedzUsuńCzytałam o tym pudrze i bardzo mnie zainteresował. Moje cera bardzo dobrze reaguje na minerały i będę po nie sięgać, chociaż tak jak Ty wolę tradycyjne fluidy.
UsuńDuzo dobrego czytalam o LL, ale poki co jesli uzywam mineraly to glownie z AM :D
OdpowiedzUsuńU mnie duet Blondie oraz Flawless Silk ale w kolorze cielistym już w poniedziałek :) Blondie dla mnie jest idealny i świetnie kryje - pokazuję go na ryjku :) dopiero widac jak radzi sobie z przebarwieniami na mojej twarzy
OdpowiedzUsuńNie znam ich jeszcze ale lubię ich opakowania i szatę graficzną. :) Przy okazji się skuszę. :)
OdpowiedzUsuńUżywałam, i biłam się z myślami czy wybrać blondie czy china doll - po wypróbowaniu wezmę na pewno china doll, nie jest dużo ciemniejszy ale ma odrobinkę więcej żółtych tonów, które zdecydowanie wolę. Czekam tylko, aż zużyję to co mam i zamówię:)
OdpowiedzUsuńW przypadku mojej cery żółte tony są niewskazane i cieszę się, że Blondie okazał się taki neutralny.
UsuńMam set z bare minerals i uzywam go od wiosny do konca lata- zima jestem za bardzo wysuszona:-)
OdpowiedzUsuńFlawless Matte mnie zainteresował :) W ogóle od jakiegoś czasu mam fazę na minerały, i w końcu skończy się to jakimiś zakupami ;)
OdpowiedzUsuńDobrze, że znalazłaś duet dla siebie.
OdpowiedzUsuńMnie do minerałów nie ciągnie, jestem odporna na wszelkie pochwalne wpisy.
Kto wie, co będzie za jakiś czas :)
ciezko mi wyrazic jak bardzo uwielbiam podklady LL... :) Ale u mnie 3 warstwy kryja juz naprawde niezle! Na co dzien nosze 2 i rowniez spryskuje woda termalna na koniec :)
OdpowiedzUsuńWszystko zależy od kondycji cery. Mojej jeszcze kilka lat temu takie krycie by wystarczyło ;)
UsuńJeśli chodzi o minerały to skusiłam się na AM gdyż właśnie słyszałam, że mają zdecydowanie lepsze krycie.
OdpowiedzUsuńTeż o tym słyszałam i mam zamiar ich spróbować :)
UsuńOstatnio te produkty niesamowicie mnie kuszą!
OdpowiedzUsuńJeszcze styczności z minerałami nie miałam i tak czytam te zachwyty, zastanawiam się, czy by może nie spróbować i jakoś do tej pory się zdecydować nie mogę:)
OdpowiedzUsuńNajprawdopodobniej zamówię w przyszłym miesiącu próbki z Costasy, bo koniecznie muszę wypróbować minerały, a nie chcę pchać się w wielkie pudełko z nieodpowiednim kolorem :)
OdpowiedzUsuńBardzo słusznie :) Jak jakaś miniaturka się nie sprawdzi, zawsze można zużyć jako cień :)
UsuńPiękne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńMarzy mi się wypróbować LilyLolo. Na razie miałam z nimi tylko sporadyczny kontakt. Zachwycam się różami do policzków i niektórymi bronzerami. Kto wie, może nadejdzie taki czas, że się odważę i złożę zamówienie. :)
Dziękuję :)
UsuńRóż szczerze polecam.
A moje pudełeczko z China Doll jakoś leży nieużywane, bo choć po początkowych zachwytach wróżyłam nam długą i piękną przygodę, to szybko okazało się, że krycie jest, jak na moją zmasakrowaną twarz, za małe, a rano nie mam czasu na zabawę i nakładanie 6 warstw. Liczyłam, że latem, kiedy będę miała więcej spokoju z cerą, będę mogła używać go na co dzień, ale obawiam się, że wtedy kolor nie będzie pasować :D
OdpowiedzUsuńObecnie moja cera też wymaga większego krycia, ale wiesz jak to jest- jak nie zacznę używać bardziej naturalnych składników, to szybko nie dojdzie do siebie. Czyli wolę kilka dni się przemęczyć i straszyć, niż pogarszać sytuację.
UsuńBlondie wydaje się być odpowiedni dla mnie, aparat, którym robisz zdjęcia jest tak świetny, że można obejrzeć kolory, które recenzujesz w naprawdę dobrej jakości :)
OdpowiedzUsuńz LL chyba wiosną zamówię jakieś miniaturki :) nie miałam ich podkładów a bardzo mnie kuszą
OdpowiedzUsuńpóki co nr 1 wśród podkładów to Annabelle Minerals, a puder to hicior z Earthnicity Velvet HD
nie sądzę że tą moją dwójkę coś pobije, no ale szanse trzeba dać.. :D
Pamiętam Twoją recenzję o AM i od tamtej pory mam ochotę spróbować ich podkładu :)
UsuńMiałam swoją przygodę z minerałami na początku zeszłego roku. Niestety moja skóra niezbyt dobrze z nimi współgra, bez względu na sposób aplikacji na twarzy robi mi się ciasto chociaż pierwsze godziny wygląda pięknie.
OdpowiedzUsuńJa również zakupiłam sobie od Lily Lolo próbki podkładów jednakże żaden odcień mi nie odpowiadał. Natomiast jestem wierna podkładowi od Annabelle Minerals, który nie dość, że idealnie stapia się z moją cera to dodatkowo jakby ją pielegnuje i nie wysusza jak Lily Lolo. Używam minerałków już dłuższy czas i jestem im wierna po wieki:-)
OdpowiedzUsuńTeż chcę spróbować tych minerałów :)
UsuńJa kupiłam Flawless Silk i próbki podkładów i to mnie właściwie trwale zraziło do Lily Lolo, żaden podkład mi nie pasował a puder na mojej cerze powoduje, że po godzinie spływam tłuszczem, ochyda, chętnie bym się go pozbyła. Teraz widzę, że powinnam chyba wybrać ten matujący....
OdpowiedzUsuńFaktycznie kiepsko zaczęłaś przygodę :]
UsuńZawsze bałam się minerałów, ale po zainwestowaniu w lepszą pielęgnację mogłabym ich spróbować. Dostępne kolory są tak jaśniutkie, że kiedyś na pewno się skuszę. Podkłady z Golden Rose (kamień) i Paese (sypki) rzeczywiście ładnie kryją, ale wyobrażam sobie, że nie jest to TO :)
OdpowiedzUsuńMam ogromną ochotę na Candy Girl, Star Dust i błyszczyk English Rose, ale do podkładów wciąż jakoś nie mogę się przekonać...
OdpowiedzUsuńMam tak samo
UsuńJa jestem właśnie na etapie testów podkładu, korektora i rozświetlacza. Pierwsze wrażenia są całkiem spoko. Mam nadzieję, że i kondycja mojej cery ulegnie poprawie :)
OdpowiedzUsuńWarte uwagi :D
OdpowiedzUsuńMuszę kiedyś wypróbować coś z Lily Lolo :)
OdpowiedzUsuńja mam podkład China Doll i go uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńOd pewnego czasu bardzo kuszą mnie kosmetyki tej marki. Potrzebuję podkładu i pewnie już dawno zdecydowałabym się na któryś odcień z palety Lili Lolo, ale powstrzymuje mnie właśnie strach przed złym wyborem koloru:( Do Warszawy za daleko, a próbki do mnie nie przemawiają:( Jednak znając mnie pewnie prędzej czy później zaryzykuję:) Pozdrawiam:)))
OdpowiedzUsuńFlawless Matte ma idealny odcień dla mnie chyba tez :)
OdpowiedzUsuńjestem bardzo ciekawa, jak kosmetyki LL sprawdzą się u mnie :) strasznie żałuję, że nie mam dostępu do stacjonarnego sklepu - jestem ciekawa kilku produktów, tylko te kolory... może kiedyś będzie mi dane spróbować :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, A
Miałam próbkę podkładu LL w odcieniu Blondie i rozczarowałam się słabym jak dla mnie kryciem. Kosmetyki mineralne kuszą mnie już od dawna i jestem zdecydowana na wprowadzenie ich do codziennego makijażu. Póki co od dłuższego czasu gości u mnie róż z Everyday Minerals, ale LL też ma ciekawe odcienie. Zainteresował mnie też ich puder ;)
OdpowiedzUsuń