Pędzli Zoeva używam od ponad roku i chyba czas najwyższy napisać co o nich sądzę. Swoje egzemplarze kupiłam na stronie niemieckiego producenta www.zoeva-shop.de, ale od tamtej pory wiele się zmieniło i stały się również dostępne w polskich drogeriach internetowych. Ceny są dosyć podobne, więc opłaca się zamawiać u rodzimych dostawców. Zwłaszcza kiedy potrzebne są pojedyncze sztuki, a nie całe zestawy.
Jeśli dłużej czytacie mojego bloga, to wiecie że uwielbiam pędzle Real Techniques do twarzy. Do wykonania makijażu oczu używałam Hakuro, które w większości zakończyły swój żywot. Szukałam dla nich dobrego zamiennika wśród oferty Zoevy i dlatego większość przedstawionych pędzli, będzie tylko do oczu. Każda sztuka przychodzi zapakowana oddzielnie w wodoodpornym etui. Każda jest też opisana, o czym możecie przekonać się zaglądając do mojego
posta sprzed roku KLIK

Najpierw omówię je ogólnie, a później przejdę do poszczególnych egzemplarzy. Muszę stwierdzić, że są naprawdę dobrze wykonane: od koniuszka trzonka, aż po same włoski. Trzonek jest wykonany z lakierowanego drewna, a jego długość zależy od rodzaju pędzla. W porównaniu do innych firm są stosunkowo krótkie. Dzięki temu według mnie są wygodniejsze w obsłudze i lepiej leżą w dłoni, po prostu bardziej poręczne. Co najważniejsze po roku używania nie odprysnął nawet kawałek lakieru, napisy się nie starły, więc wyglądają dokładnie jak w dniu zakupu. Przechodzimy dalej, do stalówki. Może wydać się prozaiczną sprawą, że zwracam na nią uwagę, ale według mnie jest bardzo istotnym elementem, bo w końcu łączy ze sobą dwie najważniejsze części: włosie oraz trzonek. Otóż wykonana jest z bardzo twardego metalu, nie podatnego na odkształcenia, rysy oraz zadrapania. Włosie jest różnorakie, w zależności od wybranego rodzaju pędzla. Dostępne są syntetyczne z nylonu lub taklonu, a także naturalne (koza, kuc, wiewiórka). Każdy znajdzie coś dla siebie. Posiadam różne i wszystkie są doskonale przytwierdzone. Nie skłamię jeśli napiszę, że nie uroniły ani jednego włoska. Poza tym domywają się bez problemu i po kąpieli odzyskują swój naturalny kształt, co z resztą sami możecie wywnioskować ze zdjęć.

Podsumowując: wytrzymałość pędzli Zoeva jest równie wysoka co Real Techniques. Używam ich praktycznie codziennie, tak samo często myję, więc mają u mnie niezłą szkołę przetrwania ;) Z tego powodu oceniam je dosyć wysoko, ale z funkcjonalnością bywa tutaj różnie. Kupiłam osiem pędzli, ale nie każdy udało mi się dobrać do swoich potrzeb. Część zupełnie nie spełniła moich oczekiwań, a jeden okazał się nawet za duży. Nie przedłużając, przejdźmy do konkretnych egzemplarzy.

#312 Detail Liner - precyzyjny pędzel do nakładania eyelinera, wykonany ze ściętego syntetycznego włosia- nylonu. Na największą uwagę zasługuje jego rozmiar- idealny do precyzyjnego malowania kresek, a także bardzo pomocny przy małych oczach. Nie będę wnikać w szczegóły, napiszę tylko że większość tego typu pędzli jest dla mnie za duża, ten jest niezwykle dopasowany. Sądzę, że każdy będzie z niego zadowolony. Dla dociekliwych dodam, że mój egzemplarz jest złamany (rzekomo zrobił to sam, przy podnoszeniu przez narzeczonego ;). Wystarczyło skleić oraz załatać rurką termokurczliwą i jest jak nowy.
#317 Wing Liner - to jest właśnie przykład pędzla, który rozczarował mnie rozmiarem. Dostrzegacie na pewno tę kolosalną różnicę między nim a Detail Liner. Jest większy nawet od Hakuro H85. Naprawdę szeroki, więc lepiej sprawdzi się do brwi, niż malowania kresek. Również wykonany z nylonu, o ściętym kształcie.
#230 Pencil - posiada włosie o okrągłym przekroju, zwartym i spiczastym. Według mnie za bardzo zbity, ale dosyć precyzyjny dzięki kształtowi. Przeznaczony do rozcierania lub precyzyjnego nakładania cieni. Osobiście lubię nim nakładać cienie na dolnej powiece, rozcierać kreskę wykonaną kredką lub aplikować cień w załamaniu, ewentualnie zaznaczać zewnętrzny kącik (V).
#223 Petite Eye Blender - to największy koślawiec z całej gromadki. Widzicie na zdjęciu jaki jest krzywy? Na dodatek ktoś nie pomyślał i zamieścił zbyt gruby trzonek. Włosie ma okrągły przekrój, wykonane z syntetycznego taklonu. Dedykowany jest do rozcierania cieni, ale według mnie w ogóle nie spełnia się w tej roli. Liczyłam, że sprawdzi się pod oczami do rozcierania korektora, ale ma za bardzo zbite włosie, więc robi za duży nacisk na skórę. Poza tym nie radzi sobie z kremowymi formułami, bo nie jest w stanie ich równomiernie rozprowadzić. Do korektora też się nie nadaje. Jest zbyt toporny i częściej go ściera całkowicie niż aplikuje. Ten pędzel według mnie to taka przysłowiowa czarna owca i nie widzę dla niego zastosowania. Gdyby miał włosie takie jak #225, ocena byłaby zupełnie inna.
#225 Eye Blender - jako jeden z nielicznych moich egzemplarzy, posiada włosie naturalne, z wiewiórki. Chyba z tego powodu jest idealny, bo niesamowicie miękki oraz delikatny. Muska skórę niczym piórko. Ma okrągły kształt i służy do rozcierania. Lubię nim rozprowadzać korektor, jest według mnie do tego stworzony. Jednak kremowe konsystencje mu nie służą, niszczy się w ten sposób, więc najczęściej używam go do cieniowania w załamaniu.
#227 Soft Definer - uniwersalny puchacz z kozim włosiem, który sprawdza się wyśmienicie przy codziennym makijażu. Mięciutki i elastyczny. Dosyć duży w porównaniu do MAC 217 oraz Hakuro H79. Mimo wszystko lubię go i używam zamiennie z pędzlami innych firm. Rozcieram i aplikuję nim wszystko, nawet kremowe cienie.
#142 Concealer Buffer - Duża kulka wykonana z syntetycznego włosia - taklonu. Pędzel dedykowany do korektora. Miałam nadzieję, że sprawdzi się pod oczami, ale jest za duży. Do typowego korektora też się nie nadaje, bo sytuacja jest podobna jak przy #223. Za bardzo zbity, więc na razie leży nieużywany. Czasami sięgam po niego, kiedy chcę nałożyć kremowy rozświetlacz.
#122 Petit Stippling - jedyny pędzel do makijażu twarzy na który się zdecydowałam. Wyróżnia go mały kształt oraz syntetyczne włosie (taklon), typu duo-fiber. Potocznie zwany skunksem. Wybrałam go ze względu na rozmiar. Używam głównie do aplikacji kremowych kosmetyków do twarzy, jak bronzer, róż czy rozświetlacz. Nie mam co do niego żadnych zastrzeżeń. Czasami z braku laku aplikuję nim też podkład. Daje radę, chociaż trwa to trochę dłużej.

Wśród pędzli marki Zoeva znalazłam swoich faworytów, ale nie zabrakło też rozczarowań. Mimo wszystko warto w nie inwestować, ponieważ mają zaskakującą trwałość oraz jakość. Sama zastanawiam się nad dołączeniem jeszcze kilku sztuk, w tym zestawu Rose Gold (przepiękny!).
_________________________________________