Mój pierwszy kontakt z korektorem mineralnym został zwieńczony sukcesem. Na początku podchodziłam do niego sceptycznie, bo nie sądziłam że taki proszek może cokolwiek pomóc. Na dodatek w suchej formie, która w niczym nie przypomina tych tradycyjnych. Jak widać dobrze jest przekonać się na własnej skórze, bo niepozorny Blush Away marki Lily Lolo zmienił zupełnie moje podejście do sprawy.
Nie wiem czy pamiętacie, ale po ostatniej przygodzie z Catrice [klik] przybyło mi sporo niedoskonałości. Muszę mu jednak oddać honor, bo krył dobrze. Tylko co z tego, skoro powodował kolejny wysyp i dzięki jego działaniu miałam ciągle coś do ukrycia. Zależy mi na zdrowej skórze, więc zaraz poszedł w odstawkę. Sądziłam że nic mu nie dorówna. Na szczęście okazało się, że naturalny kosmetyk też potrafi dobrze zakryć zaczerwienienia i nie trzeba nakładać tłustych, parafinowych kamuflaży.
Blush Away ma stonowany zielony kolor, który neutralizuje oraz wyrównuje koloryt cery. Przy roztarciu ten odcień całkowicie znika, zmieniając się w beżowy, idealnie stapiający się z cerą. Sprawdza się nie tylko przy pojedynczych wypryskach, ale też na pozostałych partiach twarzy. Ma matowe wykończenie, więc nie nadaje się tylko na przesuszone miejsca. A tak poza tym jest wielozadaniowy i stosuję go na wiele sposobów:
- Na mokro, czyli zwilżonym pędzelkiem nakładam kilka cienkich warstw bezpośrednio na pojedyncze punkty. Dzięki takiej technice najbardziej czerwone miejsca stają się mniej widoczne.
- Na sucho wklepuję pędzelkiem języczkowym na większe partie (np przy skrzydełkach nosa i pod nim, gdzie naturalnie mam ciemniejszy odcień oraz nieliczne naczynka), po czym zwilżam wodą termalną, dla ujednolicenia efektu. Czasami w ten sposób aplikuję bezpośrednio na podkład. Wbrew pozorom świetnie się z nim stapia i nie odcina od reszty makijażu.
- Na sucho przy pomocy dużego pędzla (najlepiej flat-topem), czyli kiedy potrzebuję zakryć lekko różowe policzki. Czasami robię to pod podkład ale częściej nakładam jako puder wykańczający. Dzięki temu efekt jest bardziej naturalny.
Konsystencja tego kosmetyku nie jest sucha i pyląca, tylko lekko wilgotna. Przy wysypywaniu na zakrętkę nie leci jak piasek, tylko wypada w małych grudkach. Rozciera się bez problemu pod włosiem pędzla, ponieważ jest bardzo drobno zmielony. Taka formuła pozwala na dokładne i równomierne nałożenie korektora, niezależnie czy potrzebujemy cienką warstwę, czy grubszą.
Kolejną pozytywną cechą tego produktu jest jego wydajność. Niewielka ilość w zupełności wystarczy do zniwelowania koloru. Niby to tylko 4 g, jednak coś mi się wydaje, że jeszcze długo mi posłuży ;)
Bardzo pomocny do jego aplikacji okazał się pędzel do korektora marki Lily Lolo. Wykonany jest z bardzo sprężystego, syntetycznego włosia, co ułatwia nakładanie takiego kosmetyku. Dobrze się domywa przy pomocy zwykłego mydła i po kąpieli wraca do pierwotnego kształtu. Nie pochłania zbyt dużo kosmetyku i to co nabieram pędzlem, ląduje w wybranym miejscu na twarzy, a nie ginie w czeluściach włosia. Jeżeli nie macie podobnego w swoim zbiorku, to koniecznie rozważcie jego zakup przy zamawianiu korektora mineralnego.
Podsumowując jestem ogromnie zadowolona pędzla jak i samego kosmetyku. Dzięki jego naturalnemu składowi zagoiły mi się wszystkie dotychczasowe wypryski. Teraz pozostało mi już tylko ukrywanie przebarwień, co jest o wiele łatwiejsze z Blush Away. Na dodatek nadaje się na wszystkie partie twarzy i ładnie stapia z podkładem ( nie tylko mineralnym ;). Dziękuję sklepowi Costasy.pl, że mogłam przekonać się o tym osobiście, bo dla mnie jest to nie lada odkrycie!
Używaliście już tego typu korektorów, czy nadal trzymacie się tradycyjnych?
Trzeba wypróbować:)
OdpowiedzUsuńKurczaki, miałam już kiedyś podejście do minerałów, ale jakoś zachwycona nie byłam. Może powinnam spróbować jeszcze raz? Też ostatnio moja cera do najpiękniejszych nie należy i nie wiem jak sobie z tym radzić :(
OdpowiedzUsuńMiałam ten sam problem i z tego powodu przerzuciłam się na minerały. Moja cera do tego stopnia się buntowała, że po jednorazowej aplikacji kosmetyku "niezbyt odpowiedniego" pojawiały się trzy nowe pryszcze. A było tak dobrze, wszystko zaczęło się od nieszczęsnego kwasu chlip chlip.
UsuńU mnie te zmiany są spowodowane niestety pewnym przykrym zdrowotny wydarzeniem :( I minęło już 1,5 roku, a hormony nadal szaleją i buzia wygląda jak durszlak :/
UsuńNa mojej wish liscie mam korektor z Lily Lolo ale myslalam o bezowym i teraz nie wiem,bo chcialabym go i na niedoskonalosci i pod oczy...
OdpowiedzUsuńTo lepiej weź beżowy, jeżeli nie masz większych problemów z czerwonymi plamami. Ten pod oczy jednak się nie nadaje. Spróbuj PeepO lub podobnego odcienia :)
UsuńJa mm duzo niedoskonlosci, ktore zazwyczaj sa czerwone. Moze lepiej pod oczy dalej bede uzywac Healthy Mix a na niedoskonalosci lily lolo, bo wydaje mi sie ze jak je chowam pod korektorem to jest duzo gorzej.
UsuńJuz zamowilam ten co ty masz i pomadke bo na promocji byla za 5 funtow, zobaczymy czy sie polubimy
Usuńmam, mam, maaaaaaaaaaaam :D
OdpowiedzUsuńkoooooooocham
już nikt mnie nie zapyta czy w nocy z kotem się biłam :D
:D :D :D Cieszę się, że nie tylko mi pomógł :D Nie ma to jak 100% zadowolenia z kosmetyku :)
UsuńO, miałam styczność póki co tylko z tradycyjnymi:)
OdpowiedzUsuńOoo, jaki ładnie jaśniutki :)
OdpowiedzUsuńNie sądziłam, że sypki korektor może się sprawdzić. Zainteresowałaś mnie nim :)
OdpowiedzUsuńSama się tego nie spodziewałam ;)
Usuńmam korektor od Lily Lolo chociaż w neutralnym kolorze i jestem zaskoczona kryciem :) bardzo go lubię i wiem, że jak pokryję nim pryszcza to go nie zaklajstruję :)
OdpowiedzUsuńTo prawda, nie spodziewałam się po nim takiego krycia. Zaskakują mnie te minerały :)
UsuńCzuję się zainteresowana! Gdzieś daleko krążą moje myśli koło minerałów, ale jakoś nie mogę zabrać się za temat....
OdpowiedzUsuńJa też nie mogłam, ale teraz wiem że za długo zwlekałam. Ten temat trochę onieśmiela, ale warto się przekonać :)
UsuńBardzo fajnie prezentuje się pędzelek i z tego co piszesz, wart uwagi jest korektor, idealne rozwiązanie i naturalne ;) Jak zużyję ZAOwego korektora, to wypróbuję Lily Lolo :)
OdpowiedzUsuńKurcze, próbowałam przekonać się do minerałów, ale ewidentnie nie jestem do nich stworzona ;(
OdpowiedzUsuńTeż tak sądziłam :)
UsuńZaciekawiłaś mnie nim ;) może się skuszę.
OdpowiedzUsuńjest czym się zainteresować
OdpowiedzUsuńuwielbiam ten korektor i najczęściej nakładam go dużym pędzlem żeby zniwelować zaczerwienienia na policzkach i wokół nosa :)
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się, że jest tak znany :)
Usuńzawsze nie mogę się dobrać do tych minerałów, ale muszę spróbować :) mogę zapytać ile taki korektor kosztuje?
OdpowiedzUsuńZapomniałam wspomnieć :] 40 zł
UsuńPrze, prze, prze-kuszący!!!!! :)
OdpowiedzUsuńZielony to na naczynka by mi się przydał, ale znowu pod oczy też bym chciała :D Kolejny kosmetyk na liście :D
OdpowiedzUsuńPod oczy u mnie się nie sprawdził, ale jest wiele innych kolorów, a sądzę że z kryciem będzie podobnie :)
Usuńz Lily Lolo nie miałam jeszcze do czynienia i tak za mną chodzą ichnie kosmetyki :)
OdpowiedzUsuńZa mną też chodziły i pierwsze co zrobiłam, to zamówiłam miniaturki.
UsuńTak jakby mnie skusił ... ;)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńOd 1,5 roku pozostaję wierna minerałom:) Większość drogeryjnych korektorów zawiera parafinę, która funduje mi podskórne gule. Podejrzewam, że produkt Lily Lolo starczy Ci na długo. Od 18 miesięcy korzystam z jego dobrodziejstw i wszystko wskazuje na to, iż w najbliższym czasie nie będę musiała składać zamówienia;)
UsuńTo bardzo dobra wiadomość :) U mnie tak samo się kończyły podobne przygody, dlatego cieszę się, że go "odkryłam"
UsuńU mnie pokrywałby większą część policzków, bo mam duże rumieńce :)
OdpowiedzUsuńszukam właśnie korektora na te moje sińca pod oczy i skłaniam się ku minerałom i Lily Lolo :)
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba jego odcień.
OdpowiedzUsuńWygląda super :))
OdpowiedzUsuńJeszcze nie używałam nic z Lily Lolo...a tak na marginesie strasznie Ci zazdroszczę Naked 3 :D
OdpowiedzUsuńNie ma co zazdrościć, polecam kupić ;) Naprawdę warto :)
UsuńSporo czytam o kosmetykach Lily Lolo może kiedyś się skuszę :)
OdpowiedzUsuńNigdy nie używałam mineralnego korektora ;-)
OdpowiedzUsuńmiałam w swoim zyciu krótką przygodę z minerałam, ale taka zabawa z proszkami nie dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńmam czasem problem z okiełznaniem pudru sypkiego, a co dopiero z sypkim podkładem czy korektorem :P
Też tak do tego podchodziłam, ale jak widać niepotrzebnie ;)
UsuńZ minerałów mam tylko odsypkę podkładu Annabelle Minerals, który jest całkiem ok :) Z Lily Lolo nic nie miałam, ale zaciekawił mnie ten korektor :)
OdpowiedzUsuńZaciekawiłaś mnie dość mocno tym korektorem :) Teraz używam kamuflażu z Catrice, o którym wspominasz, ale jestem z niego bardzo zadowolona, przy czym jednak przydałoby się coś kryjącego, co bez obaw mogłabym stosować co dziennie, a przy Catrice zaczynam mieć opory..
OdpowiedzUsuńNo właśnie, lepiej z nim uważać ;) Minerały takiej szkody na szczęście nie wyrządzają :)
UsuńNigdy nie używałam minerałów w formie korektora. Póki co trzymam się tradycji, ale nie mówię nie - może kiedyś się przełamię ;)
OdpowiedzUsuńA jak z kryciem przebarwień?
OdpowiedzUsuńZakrywa :)
UsuńO! Nie spodziewałam się, że będzie miał taki neutralny kolor! Ja stosuję cień Cream Soda jako korektor, ale czasami przydałoby się coś, co poradzi sobie też z zaczerwienieniami, bo Cream Soda jest super, ale przede wszystkim jako korektor pod oczy. Spróbuję jeszcze na mokro ;)
OdpowiedzUsuńNa mokro lepiej się trzymają :)
Usuńfajnie,że się sprawdza:) nie znam kosmetyków LL :/ już tyle dobrego czytałam ,że pewnie z czasem na coś zapoluję :)
OdpowiedzUsuńOstatnio zastanawiałam się nad zakupem korektora mineralnego, rozważałam też earthnicity minerals, ale podobnie do Ciebie uznałam, że pyłkowy korektor nie może się sprawdzić;) Teraz chętnie, ponownie rozważę zakup:) A czy pod oczy także się nadaje?
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Ten kolor akurat nie, ale są też inne odcienie :)
Usuńdzięki:)
UsuńNie używałam jeszcze, bo cały czas opieram się minerałom.. coraz częściej myślę, że to duży błąd ;)
OdpowiedzUsuńZe mną też tak było ;)
UsuńMuszę w końcu przekonać się do kosmetyków mineralnych :> Chyba poczekam na powrót Pixie i wtedy cos od nich wybiorę :>
OdpowiedzUsuńJak to powrót? To przestali produkować?
UsuńOd kilku miesięcy ich sklep internetowy nie działa :/ Na fb poinformowali nieco niejasno o swoim powrocie: https://www.facebook.com/photo.php?fbid=608349275891083&set=a.216791981713483.52553.120770107982338&type=1&relevant_count=1
UsuńZ minerałów używam różu i podkładu. Mam ochotę spróbować Lily Lolo, ale wciąż jestem wierna Annabelle Minerals, bo znalazłam tam podkład (i jego odcień) idealny i nie chcę kombinować. Z drugiej strony kusi mnie coś nowego :P
OdpowiedzUsuńSkąd ja to znam ;) Też czasami mam ochotę na jakąś nowość. Mam podkład LL, więc recenzja na pewno wkrótce się pojawi, gdybyś chciała się o nim dowiedzieć czegoś więcej.
UsuńMam róż i korektor pod oczy z Everyday Minerals, jednak na moje cienie chyba nie ma mocnych ;) Ten mnie zainteresował na wypryski i przebarwienia ;)
OdpowiedzUsuńZ tego co wiem to minerały też mają rożny stopień krycia, może warto po protu rozejrzeć się za nowym :)
UsuńNarobiłaś mi ochoty by go wypróbować:) Do tej pory ciągle podchodziłam bardzo sceptycznie do minerałów, no bo w końcu co taki proszek miałby niby robić skoro często nawet te kremowe korektory nie dają sobie rady...
OdpowiedzUsuńDoskonale wiem co masz na myśli :) Czasami trzeba się przekonać na własnej skórze, żeby uwierzyć ;)
UsuńMuszę się zainteresować tymi korektorami, w planach mam podkład china doll, po wypróbowaniu w tym roku jestem bardzo zadowolona i jak skończę to co mam na pewno kupię pełnowymiarowe opakowanie;)
OdpowiedzUsuńTeż zaczynałam od miniaturek, jednak nie trafiłam z odcieniem za pierwszym razem ;)
Usuńja nadal nie mogę się przekonać do kosmetyków mineralnych...
OdpowiedzUsuńMam ten korektor i też uważam, że jest świetny!
OdpowiedzUsuńZ tej marki mam podkład mineralny z którym nie umiem się zgrać ale to raczej moja wina nie jego bo sam kosmetyk jest jak najbardziej ok. Dostosowałam się Kochana do twoich rad które okazały się bardzo cenne a i aplikacja jest o wiele lepsza. Jednak na co dzień potrzebuję większego krycia którego niestety w tym podkładzie nie ma. Jednak testowałam go w upalne dni i okazał się niezastąpiony.
OdpowiedzUsuńNa korektor chętnie bym się skusiła i tak właściwie nie wiem czy przypadkiem go sobie nie zamówię;)
Z LL miałam podkład (nawet jeszcze jest go sporo) i róż, który również nadal mam. Obydwa produkty przypadły mi do gustu, ale podkład po pewnym czasie zaczął uwydatniać suche skórki na nosie w okresie zimowym. Korektor przy okazji chętnie wypróbuję, ciekawa jestem czy zakryłby i moje niedoskonałości :)
OdpowiedzUsuńJako że moja cera ostatnimi czasy woła o pomstę do nieba, również zaliczyłam powrót do minerałów. Korektora w takiej formie jeszcze nie miałam, ale czuję, że przyjdzie mi w niego zainwestować. Aktualnie przeżywam odrodzoną miłość do korektora Full Cover z MUFE, mocny z niego zawodnik :)
OdpowiedzUsuńMiałam podejście do minerałów, ale nie zachwyciły mnie. Być może jeszcze kiedyś dam im szansę...
OdpowiedzUsuńNie mam nic z Lily Lolo... Bardzo mnie ciekawią ich produkty ale boję się zawodu:/ Już sporo pokupowałam rzeczy, z których byłam średnio zadowolona. Chociaż przyznam, że niektóre cienie, róże, pudry i korektory od nich mnie niesamowicie ciekawią! Ten Twój bardzo mnie zaintrygował :)))
OdpowiedzUsuńTak jak Ci pisałam już na instagramie - miałam krótką przygodę z minerałami, z której byłam średnio zadowolona, a trochę boję się wydawać pieniędzy na bądź co bądź drogie LL, które wciąż mnie kuszą :D Czytałam jednak we wcześniejszych postach, że masz odcień podkładu Blondie - masz może porównanie z najjaśniejszym Pharmacerisem i mogłabyś mi powiedzieć, jak się do siebie mają kolorystycznie?
OdpowiedzUsuńKorektor też wygląda interesująco, podejrzewam, że w razie czego dopiszę go do listy zakupów - nawet, jak nie sprawdzi się solo, to do zwykłego podkładu nada się jako warstwa 'wierzchnia' :D
Pomimo tego że przez większość roku mam buzię mieszaną w stronę tłustej minerały używane regularnie o ile można tak powiedzieć, potrafiły przesuszyć mi buzię dla tego też wolę nie eksperymentować.
OdpowiedzUsuńFajny, muszę wreszcie wypróbować kosmetyki mineralne :)
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś się skuszę ...
OdpowiedzUsuńkorektora używam tylko na cienie pod oczami, bo z innymi niespodziankami spotykam się dosyc rzadko i już od dłuższego czasu zastanawiam się jakby taki mineralny korektor sprawdził się na okolicę oczu. Chodzi mi głównie o to czy będzie przesuszał.
OdpowiedzUsuńNic takiego u siebie nie zaobserwowałam, ale tego ze względu na odcień, nie używałam pod oczy, więc nie wiem jak się sprawdzi przy tak delikatnej skórze. Raczej nie widzę przeciwwskazań ;)
UsuńTyle czytam o minerałach i ciągle mnie ciekawią, ale kurcze no to już większa inwestycja i dlatego boję się ryzykować, obym kiedyś sprawdziła :D bo na pewno są lepsze dla skóry, a skro kryją dobrze, to w ogóle :D
OdpowiedzUsuńNie koniecznie inwestycja, np 4-gramowy korektor LL kosztował mnie ok 40zl a mam go juz dobre 2 lata i używam reguralnie :) wychodzi taniej niż za przeciętny korektor w płynie sredniej jakości
UsuńMa świetną wydajność w takim razie, dobrze wiedzieć :D
UsuńIwetka to Ty żyjesz????:D kiedyś uwielbiałam Cię oglądac na YT (byłaś prawdziwa i na produkty które pokazywałaś mógł sobie pozwolic kazdy), a potem nagle znikłaś... dobrze Cie znów widziec!:)
OdpowiedzUsuńNie znikłam, przerzuciłam się na blogowanie, bo YT było zbyt czasochłonne ;) Fajnie, że mnie odnalazłaś :D
Usuńa jeszcze apropo korektora, to od dawna używam PeepO pod oczy - jest cudowny, pięknie rozświetla, natomiast zielony mam od niedawna i stosuje na czerwone miejsca, faktycznie działa cuda, mam jakiś tani pędzelek do korektora z Rossmana i świetnie współpracuje z minerałami ;) czasami używam też cienia z LL w kolorze cream soda, to taki jasny zupełnie matowy beż, też świetnie się sprawdza w roli korektora i pod oczy i na przebarwienia, polecam wypróbować :)
OdpowiedzUsuńNad PeepO sama się zastanawiałam ;) Potwierdziłaś tylko, że warto go kupić ;D
Usuń