Słoneczne dni zawsze napawają mnie ochotą na kolorowy makijaż. Cienie nie do końca wchodzą w rachubę, bo jednak z ich trwałością bywa różnie. Natomiast eyeliner wydaje się idealnym rozwiązaniem. Kolorowa kreska nie wymaga zbyt wiele czasu, wygląda efektownie i nie nastręcza większych problemów. Pod warunkiem, że trafi się na dobry eyeliner ;) Mam taką zasadę, że jeśli chcę spróbować czegoś nowego w nietypowym dla mnie kolorze, to wybieram najtańszą wersję. Czasami odkryję coś naprawdę dobrego, a innym razem "utopię" pieniądze, ale przynajmniej mam czyste sumienie, że nie była to duża kwota. W ten sposób skusiłam się na zielony liner z Bell w Biedronce za około 10 zł oraz Miss Sporty na wyprzedaży za około 6 zł.
MISS SPORTY Studio Lash Metallic Eye liner #013 PURPLE HIT wybrałam ze względu na piękny metaliczny odcień fioletu. Na tym niestety zachwyty się kończą. Konsystencja jest dosyć wodnista, więc tworzą się prześwity i potrzebne są wielokrotne poprawki, aby uzyskać jednolitą kreskę nasyconą kolorem. Poza tym sam pędzelek jest za cienki, ma za mało włosia i nawet zrobienie swatcha jest większym wyzwaniem. Potrzebuje też sporo czasu do wyschnięcia. Ponieważ używam zalotki zawsze po zrobieniu kreski zajmuję się brwiami, a dopiero później podkręcam i tuszuję rzęsy. Zazwyczaj te kilka minut w zupełności wystarcza, ale dla Miss Sporty to za mało. Trwałość na powiekach również nie należy do najlepszych i dosyć szybko ściera się z wewnętrznego kącika. Oprócz tego potrafi podrażnić oczy. Nie w żaden widoczny sposób, ale po narysowaniu kreski odczuwałam lekkie szczypanie. Z tego powodu już wiem, że nigdy więcej nie sięgnę po liner z tej firmy, nawet gdyby oferowali wszystkie odcienie tęczy ;)
BELL Eye Liner Deep Colour zachwycił mnie intensywnym turkusowym kolorem. Jest znacznie przyjemniejszy w obsłudze niż Miss Sporty. Przede wszystkim ma lepszą konsystencję, wciąż lekką ale bardzo napigmentowaną. Aplikator jest w postaci twardej gąbeczki. Ogólnie daje radę. Kreska bez problemu wychodzi jednolita za jednym pociągnięciem. Kolor jest bardzo nasycony i nie blaknie w ciągu dnia. Trwałość ma niesamowitą, nawet po demakijażu, bo przebarwia skórę. I to jest chyba jego najgorsza wada, bo żadnym płynem nie jestem w stanie domyć kresek, tak żeby nie podrażnić oczu. Na drugi dzień zawsze jest widoczne zielone odbarwienie. Nie wygląda to zbyt dobrze, więc jedyna rada to namalować czarną. Nie jestem w stanie wybaczyć mu tego kompromisu, więc mimo pięknego koloru nie polubiliśmy się w ogóle.
W ten sposób przeszła mi ochota na tanie i kolorowe linery. Mogłabym kupić droższe, na przykład Make Up For Ever, ale szkoda mi pieniędzy na jeden sezon. Z tego powodu zawsze wracam do sprawdzonego płynu Duraline z Inglota. Dzięki niemu mogę wyczarować każdą kolorową kreskę, mieszając odrobinę fixera z cieniem lub pigmentem.
P.S. Makijaż z kolorowymi kreskami pojawił się jako drugi post w historii bloga ;)
Makijaż przy użyciu płynu Duraline
_________________________________________
P.S. Makijaż z kolorowymi kreskami pojawił się jako drugi post w historii bloga ;)
Makijaż przy użyciu płynu Duraline
_________________________________________
Ten z bell ma piękny odcień, ja kupiłam limitowany z essence w odcieniu brązu-złota i także jestem bardzo zadowolona. :)
OdpowiedzUsuńJa kupiłam ostatnio kilka linerów z lovely czy wibo takich kolorowych i niestety... Raz na jakiś czas się nada, ale... nie, podziękuję.
OdpowiedzUsuńO tak, Duraline niezastąpiony :-)
OdpowiedzUsuńniebieski ładny, jeszcze podobno z essence jest jakiś nowy fajny turkusowy.
OdpowiedzUsuńTo prawda, nie ma jak Duraline + cień :-)) miałam podobne 'przygody' z kolorowymi eyelinerami...
OdpowiedzUsuńMiałam tańsze eyelinery i jedyny w miarę spoko był ten z Beauty UK kupiony gdzieś przy okazji w necie za grosze. Szczerze mówiąc jednak użyłam go kilka razy i poszedł w kąt więc już wiem że nie zainwestowałabym w droższy produkt tego typu bo po prostu bym go nie używała. Faktycznie więc duraline wydaje się najlepszym rozwiązaniem :)
OdpowiedzUsuńTeraz mi przypomniałaś, że mam również Beauty UK i zapomniałam o nim wspomnieć :P
UsuńNo właśnie - stary dobry Duraline pozwala wyczarować liner w każdym kolorze tęczy :)
OdpowiedzUsuńrównież jeśli mam ochotę na coś kolorowego to używam Duraline :)
Usuńkolorowe eyelinery ma fajne inglot :) aczkolwiek sama sobie nie kupiłam, bo szkoda mi monet na nie - kupowałam je jedynie na prezent dla koleżanek :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie użyje sie raz czy dwa i lądują w szufladzie zapomniane ;)
UsuńNie kupuję kolorowych eyelinerów, bo wiem ich używanie skończy się po 2-3 razach, ale czarny to co innego:)
OdpowiedzUsuńMiss Sporty - nie znoszę!
OdpowiedzUsuńSzkoda, że ten z Bell zostawia odbarwienia na skórze, bo kolor prezentuje się całkiem ładnie. Ja muszę chyba w końcu zaopatrzyć się w ten duraline :)
OdpowiedzUsuńTen z Miss Sporty faktycznie ma genialny kolor, szkoda, że tak kiepsko u niego z trwałością.
OdpowiedzUsuńŚliczne są te kolorki i na pewno pięknie się prezentują:)
OdpowiedzUsuńJaki piękny turkus :) na lato świetnie będzie wyglądał :)
OdpowiedzUsuńjuż nie pamiętam kiedy używałam eyelinerów kolorowych, ostatnio cienie służą mi do kresek :)
OdpowiedzUsuńTen z Bell wpadł mi w oko :D
OdpowiedzUsuńJa robię kreskę turkusowym Color Tattoo, trzyma cały dzień :)
OdpowiedzUsuńTeż fajny pomysł, chociaż w moim przypadku bez bazy się nie obejdzie :)
UsuńFajne produkty, ale eyelinery to nie moja bajka :)
OdpowiedzUsuńJa miałam kiedyś czarny eyeliner w pisaku, chyba z Catrice i niczym, dosłownie niczym nie dało się go zmyć do końca. Nawet mąż ze mnie żartował, że w makijażu chodzę spać ;-) Szybko się z nim rozstałam.
OdpowiedzUsuńTakiej trwałości nie spodziewałam się po Catrice ;)
UsuńTurkus mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńJa raczej nie robię kolorowych kresek, ale jeśli już mam na nie ochotę to wykonuję je podobnie jak Ty,cieniem na mokro :)
OdpowiedzUsuńa dwufazą Ci też bell nie schodzi?
OdpowiedzUsuńuwielbiam go i wybaczam :D
Schodzi, ale żeby dokładnie domyć muszę nieźle "szorować" ;)
Usuńno właśnie, chyba najlepiej korzystać po prostu z duraline :)
OdpowiedzUsuńTeż mi się podobają takie kreski, ale faktycznie - szkoda ryzykować większą kwotę, ale niefajnie jest kupić coś taniego, co się nie sprawdza ;)
OdpowiedzUsuńJa również często zamiast kupować eyelinerów wolę zmieszać kolorowy cień z Duraline :)
OdpowiedzUsuńLubię kolorowe kreski i nie rezygnuję z zakupu dobrej jakości firmy. Duraline, to już nie to samo szczególnie kiedy potrzebuję wodoodpornego produktu, który będzie mi służyć przez jakiś czas. Nawet jeżeli ma to być tylko jeden sezon ;) W sumie Duraline trzymam głównie dla reaktywacji żelowych eyelinerów a z doświadczenia wiem, że jak coś kupię porządnego mam na dłużej niż tylko na jeden sezon.
OdpowiedzUsuńTeż reanimuję nim linery, ale doskonale sprawdza się również do mycia zaschniętych pędzelków po linerze :P
UsuńJakoś nie przepadam za eyelinerami w pędzelku, ale może to tylko trauma z przeszłości (dawno takiego nie używałam). Wolę kredki i eyelinery w pisaku lub te żelowe.
OdpowiedzUsuńTeż preferuję żelowe, ale mają za dużą pojemność jak na kilkukrotne użycie ;)
UsuńJa do kosmetyków "Kreskowych" nawet nie podchodzę ;)
OdpowiedzUsuńNie posiadam właściwych umiejętności. Sprawdzałam ;)
Wychodzi słabo - strach z tym na powiekach do ludzi wyjść!
Przebarwienia to kiepska sprawa, tego się niestety nie wybacza. Jeśli zaś chodzi o wodnisty liner, jego słabą pigmentację i liczne poprawki to przeżyłam to przy eyelinerze Essence z limitowanej serii Przed świtem 2. Po kilku próbach po prostu wylądował gdzieś w zakątkach mojej półki nieużywany, wrr. Teraz testuję kobaltowy liner z Lovely czy Wibo - już nie pamiętam, zobaczymy jak się sprawdzi. Na szczęście nie był drogi ^^
OdpowiedzUsuńrzadko używam eyelinerow, wolę kredki ale ostatnio skusiły mnie 2 kolory z limitki Essence i jakościowo są niezłe, turkus plus miedziano-złoty, ladnie wyglądają na oku :)
OdpowiedzUsuńOdpowiedzUsuń
Ładny kolor miss Sporty ale dla podrażnień nie warto.. Ten z bell kupiłam w Biedrze i mam to samo, wżera się w skórę powiek i nijak go nie idzie zmyć, a szkoda bo ciekawy kolor.
OdpowiedzUsuńEyelinera w kolorze jeszcze nie mam , mam tylko czarne. Za to kolorowe kreski zawsze sobie robię cieniami :)
OdpowiedzUsuńŚliczne kolorki :) ja też wiosną i latem maluję kolorowe kreski na powiekach właśnie w odcieniach fioletu i niebieskiego :) z tych firm nie miałam nigdy linerów, ale polecam Ci kolorowe linery i kredki z Essence - mają intensywne kolory i utrzymują się na powiece cały dzień :)
OdpowiedzUsuńOj, a czarny z miss sporty u mnie sprawdza się świetnie- intensywna czerń, super trwały i pędzelek też mi pasuj.
OdpowiedzUsuń;)
śliczny ten turkusowy, nawet chciałam go kupić, ale widzę, że dobrze zrobiłam nie decydując się na niego ;)
OdpowiedzUsuńFajne linery :)
OdpowiedzUsuńBell bardzo mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńMam podobne zdanie na temat kolorowych eyelinerów. Nie używam ich nagminnie, więc uważam, że nie ma sensu inwestować w nie pieniążków, toteż dopiero promocje typu - 40 % zachęciły mnie do kupna tych tańszych. Mam między innymi ten fioletowy kolor z Miss Sporty i też uważam, że jest trudny w obsłudze. Z tej firmy nabyłam jeszcze czekoladowy eyeliner, którego kolor uwielbiam, ale namalowanie jednolitej kreski jest już wyczynem. Skusiłam się też swego czasu na granat z Lovely i również mnie rozczarował (kruszył się i osypywał). Duraline w tej sytuacji okazał się najlepszym wyjściem, bo cieni u mnie pod dostatkiem, a dzięki niemu można je nosić w dowolnych kolorach (zwykle preferuję te bardziej stonowane) ;)
OdpowiedzUsuńJa mam zamiar zafundować sobie kolorowe kredki :))
OdpowiedzUsuńLatem zaszaleje czasami z kreską w kolorze electric-blue :) I na pewno nigdy już nie sięgnę (podobnie jak chyba teraz Ty ) po eyeliner z Miss Sporty. To jest po prostu dramat!
OdpowiedzUsuńPolecam eyelinery z Kiko! Średnio-cenowe (nie tak tanie jak powyższe ale i nie tak drogie jak z MUFE) i mają śliczne kolory! :)
OdpowiedzUsuńA może te z Sephory kolorowe, co? Ich nie miałam ale czytałam że są trwałe i też mają troche ciekawych kolorków w swojej ofercie :)
Mnie jakoś nie kręcą kolorowe eyelinery, w ogóle jestem ograniczona w makijażu oczu akurat. Ale teraz już zupełnie mnie zniechęciłaś do prób przekonania się. Zielone zabarwienie na drugi dzień? No chyba jakiś żart :/
OdpowiedzUsuńHmm no coż...przynajmniej cenne doświadczenie - na co nie zwracać uwagi ;) Mnie również w letnim czasie nachodzi ochota na kolor :)
OdpowiedzUsuńLecę poczytać o tym płynie :)
Wersja kolorowa jest bardzo fajna o ile komuś pasuje, ja jednak najlepiej czuję się w klasyku. :)
OdpowiedzUsuńDobrze czuję się w kolorowych kreskach, aczkolwiek skłaniam się ku kredkom. Dzięki Tobie wiem, że nie warto wydawać pieniędzy na eyelinery Bell i Miss Sporty:)
OdpowiedzUsuńJa kolorowe kreski robię właśnie z Duraline i cieni :) Dużo lepsza opcja niż kupowanie eyelinera w innym kolorze niż czarny :)
OdpowiedzUsuńObecnie używam eyelinera w pisaku z Rimmel i muszę przyznać że sprawdza się świetnie i jest nie do zdarcia.
OdpowiedzUsuńOj przyznam Iwetto, że nie szaleję ani za jedną ani za drugą marką..
OdpowiedzUsuńMiałam dawno temu Duraline, ale poleciał w świat, teraz w sumie znowu by mi się przydał. :)
OdpowiedzUsuńKreski robię ostatnio turkusowym cieniem Color Tattoo. Zapomniałam, że też mam Duraline, muszę z num poeksperymentować.
OdpowiedzUsuńDuraline to genialny produkt! Próbowałam kilka kolorowych linerów i niestety żaden nie zyskał miana ulubieńca. Jestem jeszcze ciekawa linerów żelowych Inglota, maja świetny wybór kolorów.
OdpowiedzUsuńfiolet śliczny :)
OdpowiedzUsuńJa żadnych linerów nie używam, ale przyznam, że kolorowe zawsze mnie ciekawią i przyciągają wzrok w szafie sklepowej :)
OdpowiedzUsuń