W letnim okresie sama myśl o masłach czy balsamach zupełnie zniechęcała mnie do pielęgnacji ciała. Ich miejsce zajęły kosmetyki o znacznie lżejszych konsystencjach, które szybko się wchłaniają oraz nie pozostawiają żadnej odczuwalnej warstewki na skórze.
W zeszłym roku robiąc zakupy na iHerb skusiłam się na aloesową galaretkę do ciała Lily of the Desert (Gelly Soothing Moisturizer). Pojemność 355 ml okazała się zbyt duża jak na jeden sezon letni, więc została mi ponad połowa na tegoroczny. Posiada zadziwiająco długi termin przydatności, więc stała zapomniana w łazienkowej szafce, dopóki nie zaczęły się upały. Ma postać typowej galaretki, która po zetknięciu ze skórą rozpuszcza się i zmienia w lekki żel. Bez problemu rozprowadza się i potrzebuje tylko pół minuty do całkowitego wchłonięcia. Nie zostawia żadnej lepkiej czy tłustej powłoczki, po prostu wsiąka do ostatniej kropli. Czułam natychmiastowe ukojenie oraz nawilżenie, a także lekkie chłodzenie. Po kąpieli słonecznej przynosiła niewysłowioną ulgę spieczonej skórze. Równie dobrze spisała się po depilacji, potęgując jedwabistość skóry. Uwierzcie mi, że żaden balsam czy masło nie daje takiego komfortu. Do tego jest bezzapachowa, więc nie męczy. Galaretki można także używać do nawilżania twarzy oraz włosów, ale jeszcze nie próbowałam. Wszystko zużyłam do pielęgnacji ciała i mam ochotę na następne opakowanie. Lily of the Desert składa się w 99 % z aloesu, bez dodatku wody, może być używana tylko powierzchniowo:
W zeszłym roku robiąc zakupy na iHerb skusiłam się na aloesową galaretkę do ciała Lily of the Desert (Gelly Soothing Moisturizer). Pojemność 355 ml okazała się zbyt duża jak na jeden sezon letni, więc została mi ponad połowa na tegoroczny. Posiada zadziwiająco długi termin przydatności, więc stała zapomniana w łazienkowej szafce, dopóki nie zaczęły się upały. Ma postać typowej galaretki, która po zetknięciu ze skórą rozpuszcza się i zmienia w lekki żel. Bez problemu rozprowadza się i potrzebuje tylko pół minuty do całkowitego wchłonięcia. Nie zostawia żadnej lepkiej czy tłustej powłoczki, po prostu wsiąka do ostatniej kropli. Czułam natychmiastowe ukojenie oraz nawilżenie, a także lekkie chłodzenie. Po kąpieli słonecznej przynosiła niewysłowioną ulgę spieczonej skórze. Równie dobrze spisała się po depilacji, potęgując jedwabistość skóry. Uwierzcie mi, że żaden balsam czy masło nie daje takiego komfortu. Do tego jest bezzapachowa, więc nie męczy. Galaretki można także używać do nawilżania twarzy oraz włosów, ale jeszcze nie próbowałam. Wszystko zużyłam do pielęgnacji ciała i mam ochotę na następne opakowanie. Lily of the Desert składa się w 99 % z aloesu, bez dodatku wody, może być używana tylko powierzchniowo:
Organic aloe vera barbadensis leaf juice (gel) • carbomer (thickener) • certified organic aloe vera juice (gel) concentrate • organic aloe vera barbadensis leaf polysaccharides (aloesorb) • tocopheryl acetate (vitamin E) • retinyl palmitate (vitamin A) • ascorbic acid (vitamin C) • disodium EDTA (preservatives) • caprylyl glycol (emollient) • phenoxyethanol (preservative) • sorbic acid (preservative)
Drugi kosmetyk, to mgiełka nawilżająca do ciała Yves Rocher (Eau de soin Vegetal). Miała być kosmetykiem 'na plażę', ale po pierwszym użyciu wiedziałam, że z moich planów nici. Przede wszystkim atomizer psika strumieniem, a nie przyjemną mgiełką, więc muszę kosmetyk dodatkowo rozetrzeć na skórze. Pozostawia kleistą warstwę zanim się całkowicie wchłonie, co wywołuje mały dyskomfort. Miała mieć przyjemny, orzeźwiający zapach, a według mnie pachnie dziwnie. Całe szczęście, że nie jest zbyt nachalny i nie utrzymuje się długo na skórze. Jak widać ma więcej wad niż zalet, ale zakup rekompensuje mi działanie, bo faktycznie nawilża i koi skórę. Za kolejne opakowanie jednak podziękuję. Na koniec jeszcze skład, który nie jest zbyt imponujący:
Aqua • methylpropanediol • aloe barbadensis leaf juice • Peg-6 caprylic • glycerin • anthemis nobilis flower water • Alcohol • polysorbate 20 • phenoxyethanol • parfum • phantenol • xantan gum • sodium benzoate • citric acid • potassium sorbate
Aqua • methylpropanediol • aloe barbadensis leaf juice • Peg-6 caprylic • glycerin • anthemis nobilis flower water • Alcohol • polysorbate 20 • phenoxyethanol • parfum • phantenol • xantan gum • sodium benzoate • citric acid • potassium sorbate
Oj rozczarowałas mnie te mgiełką bo w sumie lubie produkty tej firmy. Szkoda ze jest do bani.
OdpowiedzUsuńMają kilka fajnych, ale nie wszystko jak widać się sprawdza :)
Usuńnigdy nie słyszałam o tej galaretce, aż ciekawa jestem :D
OdpowiedzUsuńLatem także rezygnuję z treściwych smarowideł na rzecz lżejszych kosmetyków, które szybko sie wchłaniają i nie pozostawiają filmu na skórze. Narobiłaś mi wielkiej ochoty na tę galaretkę aloesową ;)
OdpowiedzUsuńPodobne kosmetyki można też kupić w PL :)
UsuńZaciekawiłaś mnie aloesowym cudem z iHerb.
OdpowiedzUsuńja w okresie letnim stosuję olejki, oliwki na mokre ciało
OdpowiedzUsuńLubię olejki, ale latem wybieram tylko suche :)
UsuńLubię aloes w kosmetykach :) Z tą mgiełkę YR chyba bym się nie polubiła, skład faktycznie pozostawia trochę do życzenia.
OdpowiedzUsuńSpodziewałam się czegoś lepszego, szczególnie że czytałam pozytywne recenzje na jej temat.
UsuńGalaretka wygląda ciekawie :)
OdpowiedzUsuńciekawe produkty :)
OdpowiedzUsuńszczegolnie ta galaretka :)
u mnie by sie taki zestaw nie sprwdzil, moja skora nawet latem tluste maselka do ciala i olejki wchlania w sekunde...
Moja faktycznie nie jest zbyt wymagająca :)
UsuńUwielbiam żele aloesowe. Aktualnie mam Aritaum z 99% zawartością aloesu. W największe upały limonkowo-miętowy żel pod prysznic i żel aloesowy zamiast balsamu do ciała były niezastąpione. Ale aloes nakładam też właśnie na włosy, czy na twarz ^^
OdpowiedzUsuńZaciekawiłaś mnie tymi kosmetykami. Napisz proszę jakiego kosmetyku używasz na twarz?
UsuńMój żel to Aritaum Aloe soothing-gel. Jezbarwny, bezzapachowy i nie zawiera olejów mineralnych. Tuba 320 ml kosztuje na ebayu ok 45 zł. Szybko się wchłania, nie klei, nakładam go na twarz, na ciało, na włosy, mieszam z balsamem, odżywką, oliwką ^^
UsuńJezbarwny wth? Jest bezbarwny miało być :D
UsuńBardzo zainteresowała mnie ta aloesowa galaretka.
OdpowiedzUsuńJa miałam tą mgiełke z YR, działanie mi odpowiadało, zapach rownież ponieważ był ulotny;) u mnie się na szczęście nie kleiła;)
OdpowiedzUsuńMam ochotę na ten pierwszy żel, ale to już chyba za rok, bo już na wakacje żadne się nie wybieram :)
OdpowiedzUsuńteż przy stosowaniu tego z YR zauważyłam klejenie ;)
OdpowiedzUsuńŻele aloesowe to moje odkrycie wakacji. Są tak uniwersalne, że ciągle są u mnie 'w ruchu'. ;)
OdpowiedzUsuńAle mi dziewczyno podsunęłaś produkt... Ja uwielbiam aloes, kupuję takie żele nie tylko w lato, sama robię własny bez konserwantów, ale ten ma prawdziwie bogaty skład. Muszę zapisać, pomimo że nigdy nie robiłam tam zakupów.
OdpowiedzUsuńZainteresowałaś mnie :) Mam nadzieję, że napisałaś coś więcej o samo-robionym aloesie ;)
Usuńta galareta mnie bardzo ciekawi,nigdy nic do ciała w takiej formie nie używałam
OdpowiedzUsuńPrzyznam szczerze, że jeszcze nigdy nie używałam do ciała galaretki. Zawsze wydawało mi się, że mleczka do ciała są najlżejsze z możliwych kosmetyków ale widzę, że się myliłam.
OdpowiedzUsuńWchłania się niczym woda, a przy tym dobrze nawilża :)
Usuńo, galaterka do ciała fajna, ja mam coś w tym stylu z Alter Medica :)
OdpowiedzUsuńDzięki za podpowiedź, bo obecnie rozglądam się za czymś podobnym i łatwiej dostępnym :)
Usuńźle toleruję aloes - ale fajna ta galaretka :) ciekawe czy są inne opcje :)
OdpowiedzUsuńSą inne pojemności i z tego co widziałam dziewczyny z USA stosują je do każdej części ciała :)
UsuńKurczę, brzmi świetnie, taka galaretka by mi się przydała głównie na sezon letni! :)
OdpowiedzUsuńZainteresowała mnie mgiełka, uwielbiam je. Ale jak doczytałam opis... wolę jednak jak psika mgiełką, strumień i rozcieranie to jednak nie do końca to.
OdpowiedzUsuńDokładnie, dlatego trochę rozczarowuje.
UsuńCzyli nie tyle mgiełka co wodospad ;) A klejąca formuła to dość chybiony pomysł na lato. Szkoda zatem :(
OdpowiedzUsuńBardzo chybiony, więc poniekąd żałuję zakupu.
UsuńAloesowa galaretka wydaje się być idealna :) W pierwszym momencie pomyślałam, że taka żelowa konsystencja musi być klejąca na skórze, czego nie znoszę... Ale miło się czasami pomylić :) Szkoda, że dostępna jest w internetach, a nie stacjonarnie.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, A
Jak znajdę coś podobnego stacjonarnie, to dam znać :)
UsuńJeśli ogólnie chodzi o zapach kosmetyków od Yves Rocher to jakoś dla mnie nie są jakąś specjalną rewelacją. Nawet jeśli chodzi o ich wody toaletowe, więc tym bardziej nie dziwi mnie Twój stosunek do zapachu tego kosmetyku.
OdpowiedzUsuńMi akurat wody odpowiadają, ale tutaj się nie wykazali.
UsuńCzytałam dużo dobrego o tej mgiełce YR i miałam na nią ochotę, ale po Twojej recenzji wykreślam ją z listy zakupów. Nie dla mnie ona ;)
OdpowiedzUsuńTeż naczytałam się o niej wiele dobrego ;)
UsuńTą galaretką mnie zaciekawiłaś, zwłaszcza, że tak szybko się wchłania bo miałam wrażenie, że pozostawi lepką warstwę.
OdpowiedzUsuńPrzy następnych zakupach na iHerb będę musiała rozważyć zakup tego żelu! A to wszystko przez ciebie :)
OdpowiedzUsuńŻel z iHerb mnie zaciekawił :) lubię aloes w kosmetykach :) przyjrzę się jej bliżej :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDoskonałe nawilżacze na lato. Żałuję, że jestem uczulona na aloes, bo chętnie wypróbowałabym galaretkę do ciała:)
OdpowiedzUsuńJakiś czas temu kupiłam sobie żel aloesowy z Naturallythinking i jestem bardzo zadowolona z jego wielozadaniowości. Świetnie się sprawdza w kierunku nawilżania, ale też łagodzenia wszelakich podrażnień. Szkoda, że ta mgiełka z YR taka lipna, miałam na nią ochotę.
OdpowiedzUsuńJa raczej wolę treściwsze formuły, nawet latem:)
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że mgiełki mnie nie przekonują - testowałam wiele (także bardzo chwalone Avon) i z reguły poziom nawilżenia był znikomy.
OdpowiedzUsuńTa galaretka zachęcająco wygląda.
OdpowiedzUsuńMiałam jeden żel aloesowy, który mi nie służył, może kiedyś skuszę się na ten :)
OdpowiedzUsuń