Przykładam dużą wagę do peelingowania ciała. Lubię mocne szorowanie, szczególnie przed depilacją. Jednak czasami mam ochotę na coś subtelniejszego, bardziej masującego niż drapiącego. Wtedy sięgam po żele peelingujące, które są o wiele bardziej subtelne niż moje ulubione cukrowe scruby.
Ostatnio miałam okazję zużyć dwie sztuki, które zamknięte były w bardzo podobnej do siebie tubie. Tego typu opakowania są według mnie najwygodniejsze. Bardzo poręczne przy codziennej pielęgnacji, nie wyślizgują się z dłoni, mają proste otwarcie, a dzięki temu, że stoją do góry nogami zawartość spływa do końca.
Peeling drobnoziarnisty Lirene (z olejem bawełnianym) ma tę dodatkową zaletę, że jest w bezbarwnej tubie, co pozwala kontrolować poziom zużycia kosmetyku. Niby jest drobnoziarnisty, ale nieźle ściera martwy naskórek. Zawsze wybieram wersję ostrą, czyli nacieram się bez dodatku wody. Ten kosmetyk bardzo dobrze spełnia się w tej roli, ponieważ tworzy gęstą pianę, co pozwala na łatwiejsze rozprowadzanie na ciele. Dodatkowym atutem jest przyjemny zapach, który określiłabym jako morski, taki unisex, więc sprawdzi się także u mężczyzn (oni się w ogóle peelingują? ;)
Po takiej sesji otrzymuję lekko nawilżoną i miękką skórę, bez tłustej warstewki. Nie używam już później dodatkowych olejków czy balsamów. Jestem z niego zadowolona i zapewne nie raz będę wracać, szczególnie że cena nie jest zbyt wygórowana, ponieważ kosztuje około 13 zł. Tuba 200 ml wystarczyła mi na około miesiąc użytkowania ( mniej więcej 3 razy w tygodniu), więc dla mnie jest też wydajny.
Niestety pomarańczowy peeling Alterry z cukrem trzcinowym takich zachwytów we mnie nie wywołał. Zawartość drobinek jest doprawdy skromna, żeby nie powiedzieć znikoma. Bardzo się rozczarowałam, bo w zasadzie jest to sam żel. Nie ma mowy o żadnym peelingowaniu, można się nim tylko umyć. Dobrze że chociaż nie zawiera parafiny i ma całkiem prosty skład. Nadrabia też przyjemnym pomarańczowym zapachem, który przy porannym prysznicu fajnie orzeźwia. Mimo tego nie kupię go ponownie, bo wolę dorzucić jeszcze kilka złotówek i sięgnąć po Lirene. Nawet pojemność mają tą samą, a różnica w działaniu horrendalna.
Nie neguję oczywiście przydatności Alterry, bo wiadomo że i ona jest w stanie zyskać uznanie ;) Jednak jako fanka zdzieraków nie znajduję dla niej zastosowania w mojej pielęgnacji. A jak jest z Wami? Wolicie szorowanie czy mizianie?
Nie neguję oczywiście przydatności Alterry, bo wiadomo że i ona jest w stanie zyskać uznanie ;) Jednak jako fanka zdzieraków nie znajduję dla niej zastosowania w mojej pielęgnacji. A jak jest z Wami? Wolicie szorowanie czy mizianie?
miałam ten peeling Alterry, faktycznie działanie słabe, ale zapach był obłędny :)
OdpowiedzUsuńMi też bardzo się spodobał :)
UsuńAlterra po prostu nadaje się do codziennego użytku :)
OdpowiedzUsuńjak zwykły żel ;)
UsuńJa właśnie o wiele bardziej wolę takie żelowate peelingi (no może nie tak delikatne jak Alterra :P), cukrowe strasznie się kruszą i raz dwa rozpuszczają.
OdpowiedzUsuńCukrowe rozpuszczają się tylko po połączeniu z wodą. Bez są jak pumeks, ale takie zdzieranie lubię najbardziej :D
UsuńTakich leciutkich peelingów nie stosuję raczej :)
OdpowiedzUsuńWolę konkretne tarcie.
Ja z reguły też, ale ile można się drapać ;D
UsuńNa tą Alterrę narzeka wiele dziewczyn :/
OdpowiedzUsuńDużej tragedii nie ma, tylko brak drobinek ;)
UsuńZdecydowanie wolę szorowanie, dlatego też peeling z Alterry nie wzbudził we mnie żadnych pozytywnych emocji...
OdpowiedzUsuńWcale mnie to nie dziwi ;)
UsuńZdecydowanie szorowanie:)
OdpowiedzUsuńSzorowanie to podstawa! Ten peelingo-żel kupiłam mojej mamie i ona w sumie jest z niego zadowolona, także najwazniejsze ;) Osobiście lubię porządne ścieranie, zawsze polegałam na peelingach cukrowych, a ostatnio spróbowałam solnego Collistara i również przepadłam :)
OdpowiedzUsuńSolny to już prawdziwy hard core ;D Skoro polecasz Collistar, to też muszę spróbować :)
UsuńBędę musiała kiedyś wypróbować tego Lirenka. Zazwyczaj wybieram konkretne zdzieraki, ale na zimę przyda się coś lżejszego :)
OdpowiedzUsuńMam z Lirene myjący żel peelingujący do twarzy i bardzo go lubię. Wciąż kupuję nowe tubki. Teraz skuszę się na wersję do ciała, sprawdzę i ja, a co? (: A jeśli chodzi o Alterrę, miałam inną wersję zapachową. Też okazała się niedrapiącym kisielkiem...
OdpowiedzUsuńCzyli nie ma co szukać zdzieraków wśród oferty Alterry :]
UsuńJa już jak się zabieram za peeling (albo jestem za leniwa, albo zapominam, albo się spieszę) to też wolę takiego drapaka mocniejszego, a nie delikatny żel
OdpowiedzUsuńJa też nie używam ich często, jednak latem to mój must have :)
UsuńMam ten z Alterry i faktycznie nazywanie go peelingującym to dalekie od stanu faktycznego. JEDNAK mnie kupuje zapach :) A co do zdzieraków to moja skóra nie lubi takowych, delikates jestem :) także tylko mizianie ew. dobry zdzierak, lecz delikatny i takim jest Collistar ♥ oraz scrub Phenome.
OdpowiedzUsuńNa pewno wypróbuję oba polecane peelingi :)
UsuńLubię mocne zdzieraki, takie z “jajem“ :D
OdpowiedzUsuńMiałam ostatnio chęć na Alterrę ale widzę, że dobrze się stało, że jej nie kupiłam :) Lirene nie miałam, rzadko sięgam po lekkie peelingi, wolę zdzieraki :)
OdpowiedzUsuńJa swojego faceta peelinguje;) sama tez lubie, ale preferuje szczote;)
OdpowiedzUsuńDaje się? Mój unika wszystkich dodatkowych kosmetyków ;)
UsuńMam ochotę na obydwa :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że ta Alterra to bubel, bo zapach mnie kusił ;)
OdpowiedzUsuńJak się nasłuchalam w szkole o szkodliwości takich peelingów, to teraz toleruję tylko enzymatyczny... :D
OdpowiedzUsuńDo ciała nie słyszałam jeszcze o enzymatycznym ;)
UsuńZdecydowanie wolę szorowanie :D
OdpowiedzUsuńWszystko zależy od kondycji mojej skóry:) Gdy ta jest sucha, stawiam na delikatne żele peelingujące. Jeśli moje ciało znajduje się w dobrej kondycji, nie odmawiam sobie mocniejszych zdzieraków;)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie szorowanie :) Uwielbiam mieć gładką skórę :)
OdpowiedzUsuńMiałam ten pierwszy, ale szukam zawzięcie dalej swojego ideału.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie szorowanie :D
OdpowiedzUsuńKocham peeling kawowy, a na co dzień całe ciało myję ostrą stroną gąbki Syrena :P
Mam ochotę na peeling Lirene ,ale ten czerwony, gruboziarnisty :) Na ten Alterrowy miałam ogromną ochotę, ale po przeczytaniu kilku recenzji z podobnym zdaniem jak Twoje - odpuściłam go sobie.
Muszę w takim razie spróbować jeszcze gruboziarnistego, coś czuję że będzie moc ;)
UsuńLubię takie porównawcze recenzje ;) Będę pamiętać, aby wybierać Lirene ;)
OdpowiedzUsuńJa za to nie lubię pojedynczych opisów tego typu produktów ;)
UsuńJeśli peelinguję ciało to zdecydowanie wolę konkretne zdzieranie - oczywiście daruję sobie krew i otwarte rany ;) tego z Lirene nigdy nie miałam dlatego przy najbliższej okazji kupię, bardzo lubię produkty z ich firmy, zarówno żele jak i peelingi pod prysznic.
OdpowiedzUsuńWłasnie się dowidziałam, że w takiej formie mają też wersję gruboziarnistą :D
UsuńWydaje mi się, że wąchałam chyba żel-oliwkę z tej serii lirene i dla mnie był to taki zapach świeżo wypranego prania ;) Bardzo przyjemny. Za to za Alterrą nie przepadam bo praktycznie w każdym kosmetyku wyniucham alkohol zamiast nuty zapachowej, którą się wszyscy zachwycają.
OdpowiedzUsuńMoże faktycznie masz bardziej wyczulony węchy, bo ja nie czułam alkoholu. A zapach Lirene jest narawdę przyjemny :)
UsuńJa ostatnio znalazłam fajny zdzierak do twarzy ze Starej Mydlarni :D Tych nie stosowałam.
OdpowiedzUsuńPeeling Lirene posiadam i bardzo go lubię :)
OdpowiedzUsuńDodaję do obserwowanych :)
:*
UsuńJa ostatnio bardzo polubiłam peelingi Farmony w tych małych buteleczkach.
OdpowiedzUsuńNiby niepozornie wyglądają ale drapią bardzo mocno :)
Kojarzę, wyglądają jak te z Joanny :)
UsuńJak do tej pory miałam jedynie peeling z Joanny o boskim, malinowym zapachu :3
OdpowiedzUsuńmiałam go i jednak ładniej pachnie ten z The Body Shop, tzn bardziej naturalnie :)
UsuńJa zdecydowanie wolę szorowanie :)
OdpowiedzUsuńteż wolę zdzieraki:) rozwaliło mnie pytanie o peelingujących się facetów:D
OdpowiedzUsuńNo ale znasz jakiegoś? XD
Usuńmusiałabym też znów kupić sobie jakiegoś zdzieraka :d
OdpowiedzUsuńZdecydowanie preferuję zdzieranie, ale nie wykonuję go zbyt często
OdpowiedzUsuńmam podobnie.. lubię mocne zdzieraki, ale na co dzień fajne są takie delikatniejsze żele myjąco-drapiące :) żadnego z Twoich nie znam..
OdpowiedzUsuńlubie delikatne peelingi. zdzierakiem traktuje sie raz w tygodniu- teraz koncze pestki malin z archipelagów piękna :)
OdpowiedzUsuńJa teraz używam takiego produktu z Eveline i też jest ok :)
OdpowiedzUsuńwiększość produktów alterry ma taką specyficzną nutę zapachową, której nie lubię... miałam kiedyś peeling z żurawiną i figą, ale był koszmarny :D na pewno nie kupię też tego cukrowego.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, A
A ja w ogóle peelingów nie używam, jakoś nie czuję potrzeby - to źle? :> :P
OdpowiedzUsuńNa pewno nie kupiłabym Alterry, bo skoro sięgam po peeling to chcę czuć choć trochę, że są tam jakieś drobiny. Ja obecnie mam jeszcze trochę peelingu truskawkowego i żurawinowego z Joanny. Lubię je choć są delikatne. Lubię też Hean i Lirene zielony.
OdpowiedzUsuńBoże, Tobie chyba też blogger wcisnął autokorektę, bo zdjęcie z prezentacją peelingu na dłoni wygląda dość creepy... :P
OdpowiedzUsuńAlterrę sobie odpuszczę, ale ten peeling z Lirene chętnie wypróbuję jak tylko go spotkam w dobrej cenie :)
U mnie jak już peeling to porządnie! Takie miziające zużywam co najwyżej do rąk. Zaciekawił mnie ten drobnoziarnisty z Lirene, skoro piszesz, że niepozorny, a skuteczny, to brzmi to dla mnie ciekawie :) Miałam dwa peelingi do ciała tej firmy i oba były dobre, a ich antycellulitowy pomarańczowy, to obok cukrowego Garniera, to mój ulubieniec :)
OdpowiedzUsuńAlterra dała ciała, ani to peeling ani żel pod prysznic, bo jak użyć tego jeśli drobinki będą przeszkadzać np. w goleniu
OdpowiedzUsuń