Czy udało Wam się kiedykolwiek zużyć cień do powiek? A jeśli tak to ile ich zużyliście? Bo mi udało się to po raz pierwszy. Teraz wiem jak długo trwa cały proces i pozwoliło mi to nabrać dystansu do kosmetycznych zakupów, szczególnie tych kolorowych. Co do samego cienia, to był to perłowy brąz #35 marki Inglot. Kolor całkiem przeciętny, ale świetnie sprawdzał się przy codziennym makijażu. Nakładałam go na ruchomą powiekę, do tego kreska i makijaż oka praktycznie gotowy. Na jego miejsce wskoczył niemal identyczny #402, który możecie podejrzeć w poście o moich ulubionych cieniach Inglot /klik/. A tak poza tym udało mi się zużyć jeszcze kilka kosmetyków kolorowych.
CATRICE Eye Brow Stylist 020 Date with Ash-ton - Kredka do brwi
Bardzo popularna kredka do brwi, która jak widać nie zyskała mojego uznania. Robiłam do niej kilka podejść, ale postanowiłam w końcu rozstać się z nią na dobre. Rozczarował mnie jej kolor - na dłoni wygląda neutralnie, jednak po aplikacji na brwi uwydatniają się ciepłe tony. Zupełnie mi nie pasuje, ponieważ mam chłodną karnację. Mimo to pozostałe właściwości oceniam na plus, więc gdyby nie kolor na pewno sięgałabym po nią częściej.
Bardzo polubiłam tę wersję VML i mogę ją szczerze polecić, jeśli lubicie silikonowe szczoteczki o takim kształcie. Pięknie oraz równomiernie podkreśla rzęsy, bez grudek czy 'owadzich nóżek'. Efekt podkręcenia i pogrubienia utrzymuje się do końca dnia. Jedyne do czego mogę się przyczepić to zmywanie, ponieważ tylko płyn dwufazowy rozpuszcza tusz. Warto zwrócić na niego uwagę, bo pod każdym innym względem sprawdza się rewelacyjnie.
Zawsze urzekały mnie pomadki w kolorze wina czy ciemnej czerwieni, ale moje usta kompletnie nie nadają się do takich odcieni. Balsam do ust Carmex okazał się świetnym kompromisem pomiędzy pomadką a produktem odżywczym. Jego głęboki śliwkowy kolor można było stopniować według upodobań. Już jedna warstwa dodawała ustom soczystego, pełnego wyglądu, a przy tym je pielęgnowała i nawilżała. W Polsce ten kolor chyba nie jest dostępny, więc raczej nie kupię go ponownie, pomimo mojego sporego uwielbienia.
THE BALM Puta a lid on it - Baza pod cienie /recenzja/
Nareszcie się skończyła! Używałam jej nieprzerwanie od dwóch lat i w końcu mogę sięgnąć po coś nowego! Oczywiście będę za nią tęsknić, ponieważ jest najlepszą bazą pod cienie jaką kiedykolwiek miałam (tak, przebiła nawet Urban Decay i Too Faced), ale potrzebuję zmiany! Miała idealną konsystencję, doskonale utrzymywała cienie oraz podbijała ich kolor, a do tego okazała się bardzo wydajna. Zużyłam do ostatniej kropli i jeśli nie trafię na nic lepszego, na pewno do niej wrócę w przyszłości.
ESSIE Good to go - Top Coat
Nie doczekał się swojej recenzji, więc w skrócie napiszę że sprawdza się idealnie w połączeniu z lakierami tej marki. Oczywiście na rynku jest wiele lepszych, na przykład Seche Vite /klik/ , jednak GTG wygrywa ze względu na bardziej bezpieczny skład. Przedłuża trwałość lakierów, przyspiesza ich wysychanie, ładnie nabłyszcza. Muszę na dniach zamówić nowe opakowanie.
OPI Rapid Dry - Top Coat
Na jego temat niestety niewiele się wypowiem. Miałam miniaturkę, która okazała się dosyć nieporęczna przy aplikacji. Mały pędzelek utrudniał równomierne pokrycie kolorowej emalii i zdarzało mu się również ściągać lakier, dlatego więcej przeleżał niż naprawdę mi służył. Nie planuję zakupu pełnowymiarowej buteleczki.
THE BALM Puta a lid on it - Baza pod cienie /recenzja/
Nareszcie się skończyła! Używałam jej nieprzerwanie od dwóch lat i w końcu mogę sięgnąć po coś nowego! Oczywiście będę za nią tęsknić, ponieważ jest najlepszą bazą pod cienie jaką kiedykolwiek miałam (tak, przebiła nawet Urban Decay i Too Faced), ale potrzebuję zmiany! Miała idealną konsystencję, doskonale utrzymywała cienie oraz podbijała ich kolor, a do tego okazała się bardzo wydajna. Zużyłam do ostatniej kropli i jeśli nie trafię na nic lepszego, na pewno do niej wrócę w przyszłości.
ESSIE Good to go - Top Coat
Nie doczekał się swojej recenzji, więc w skrócie napiszę że sprawdza się idealnie w połączeniu z lakierami tej marki. Oczywiście na rynku jest wiele lepszych, na przykład Seche Vite /klik/ , jednak GTG wygrywa ze względu na bardziej bezpieczny skład. Przedłuża trwałość lakierów, przyspiesza ich wysychanie, ładnie nabłyszcza. Muszę na dniach zamówić nowe opakowanie.
OPI Rapid Dry - Top Coat
Na jego temat niestety niewiele się wypowiem. Miałam miniaturkę, która okazała się dosyć nieporęczna przy aplikacji. Mały pędzelek utrudniał równomierne pokrycie kolorowej emalii i zdarzało mu się również ściągać lakier, dlatego więcej przeleżał niż naprawdę mi służył. Nie planuję zakupu pełnowymiarowej buteleczki.
PHENOME Tangerine Spa Warming Hand Therapy - Krem do rąk
Jeden z lepszych kremów jakie miałam! Posiada lekką konsystencję, która w miarę szybko się wchłania, a przy tym jest bardzo odżywcza. Świetnie nawilża, wygładza i błyskawicznie niweluje uczucie ściągnięcia. Podobno rozgrzewa, ale nie odczułam tego na własnej skórze. Aplikację uprzyjemniał korzenny zapach. Jeśli poszukujecie dobrze regenerującego kremu, to ten mogę szczerze polecić.
Niekwestionowany ulubieniec od lat! Zużyłam kolejne opakowanie i na pewno nie ostatnie. Doskonale zmywa makijaż twarzy oraz oczu, sprawnie radząc sobie nawet z wodoodpornymi tuszami czy eyelinerami. Przy regularnym stosowaniu poprawia stan ceny, co pozwala mi wywnioskować, że lepiej oczyszcza niż inne kosmetyki. Poza tym jest bardzo wydajny oraz ma długą datę ważności (dwa lata od otwarcia).
ALVERDE Relax Pflegeol Wildrose - Olejek do ciała
Bardzo fajny produkt o przyjemnym, lekko różanym zapachu. Gładko rozprowadzał się na wilgotnej skórze, a po osuszeniu ręcznikiem pozostawiał minimalną warstewkę. Stosowałam go codziennie rano, dzięki czemu moja skóra była odpowiednio nawilżona, elastyczna i miękka w dotyku do końca dnia. Nawet wieczorem nie czułam już potrzeby nakładania masła czy balsamu. Kosmetyki tej marki nie są u nas bezpośrednio dostępne, ale przy okazji zakupów internetowych na pewno wpadnie do wirtualnego koszyka.
LA ROCHE POSAY Effaclar - Żel do twarzy
Nie wiem które już opakowanie zużyłam, ale wracam do niego regularnie. Nie zawiera mydła ani alkoholu i ma typową konsystencję przezroczystego żelu, bez dodatku barwników. Posiada subtelny, przyjemny zapach. Sporadycznie używam go w połączeniu ze szczoteczką Clarisonic, która potęguje jego działanie. Dokładnie usuwa sebum oraz wszelkie pozostałości kosmetyków kolorowych. Stosowany częściej, niestety działa wysuszająco, dlatego używam go wyłącznie po demakijażu.
ISANA Shampoo Power Volumen - Szampon dodający włosom objętości
Na zdjęcie nie załapała się odżywka z tej samej serii, ale napiszę o obu kosmetykach. Generalnie sprawdziły się u mnie bardzo dobrze. Nie oczekiwałam tutaj cudów, więc zostałam miło zaskoczona. Szampon dobrze oczyszczał i nie potęgował przetłuszczania się włosów, wręcz odwrotnie - cały dzień były świeże oraz puszyste. Odżywka natomiast delikatnie nawilżała włosy bez obciążania i ułatwiała ich rozczesywanie. Oba kosmetyki są bardzo przystępne cenowo, więc koniecznie wypróbujcie.
ISANA PROFESSIONAL Oil Care - Kuracja do włosów z olejkiem arganowym
Następny produkt tej marki, który należy do grona moich ulubieńców, o czym świadczy kolejne zużyte opakowanie. Kurację można stosować na trzy sposoby, ale używałam jej w roli tradycyjnej odżywki. Oczywiście nakładałam ją w minimalnej ilości na długość i spłukiwałam po kilku minutach. Dzięki temu moje cienkie włosy nie były obciążone, za to po suszeniu wygładzone, lśniące oraz odżywione. Kosztuje raptem 5 zł, więc wracam do niej regularnie.
Nie polubiłam się z kredką Catrice, chociaż kolor akurat mi pasował - moim zdaniem była zbyt tłusta.
OdpowiedzUsuńGratuluję wylizania cienia, to naprawdę spore osiągnięcie :)
Można by rzec że jestem z siebie dumna... czuję się jak po maratonie ;)
UsuńTeż się nie polubiłam z kredką Catrice, również uważam, że jej formuła jest zbyt tłusta.
UsuńMogę jednak gorąco polecić nowość z Golden Rose - automatyczna kredka z grzebyczkiem, jak dla mnie jest to prawie idealny zamiennik dla MAC :)
Już znalazłam swojego faworyta z Maybelline, ale dzięki za podpowiedź :)
UsuńZużyłam kilka cieni do końca i wiem jak długo to trwa, dlatego teraz mam tylko jedną paletę. Nie mogłabym ich mieć więcej bo wiem, że bym ich nie zużyła, a nie lubie takiego marnotrawstwa:)
OdpowiedzUsuńCienie akurat mogą służyć przez lata, co nie zmienia faktu że nadmiar przytłacza i na pewno nie przybliża do zużycia wszystkich ;)
UsuńCzasem patrzę na swoje "stado" cieni i myślę "po co ci tego tyle?!". Mam mnóstwo cieni, wszystkie w brązach-niektóre mają spore doły, ale tak naprawdę jestem w stanie zużyć tylko cieliste cienie. Chyba muszę sobie dać bana na kupowanie kolejnych, bo te, które mam starczyłyby mi pewnie na kolejne 20 lat. Nawet myślałam czy by części nie oddać/sprzedać, ale na razie nie podjęłam decyzji.
OdpowiedzUsuńKredkę catrice akurat lubię ;) Chociaż używam ostatnio tylko żele essence, dużo szybciej załatwia sprawę.
Co do tuszu, to ja zmywam go różowym garnierem, nie ma tragedii. Ale mam czasami wrażenie, że skleja rzęsy. Nie zauważyłaś niczego takiego?
Ja powoli wyprzedaję nieużywane paletki, bo szkoda żeby to się u mnie marnowało. Mimo że skończyłam jeden cień, to już na jego miejsce wskoczył bliźniaczo podobny - obłęd! Dlatego już nie kupuję cieni w ogóle.
UsuńNawet nie wiedziałam że Essence wprowadziło żele, będę musiała zmacać przy najbliższej okazji :)
Odnośnie tuszu - moich nie sklejał, wręcz ładnie je rozczesywał i rozdzielał. Byłam z niego bardzo zadowolona.
Chyba nie udało mi się nigdy zużyć cienia. Pudry i róże owszem, ale cień chyba nigdy. Przynajmniej sobie nie przypominam :)
OdpowiedzUsuńMam za to kilka z widocznym denkiem :)
UsuńJa też prędzej zużyję puder niż cień! Właśnie wzięłam się za te z widocznym oczkiem - im częściej będę po nie sięgać, tym szybciej się skończą :)
Usuńuwielbiam carmexy w tej formie;) Kurde, teraz myslę i nie, chyba nigdy nie zużyłam cienia do powiek...
OdpowiedzUsuńCarmex to moje uzależnienie... uwielbiam za wszystko i pożeram w każdej formie ;)
Usuńgratuluję zużycia cienia :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :*
UsuńŻel LRP kiedyś lubiłam ale jakoś nie mogę znieść jego zapachu.
OdpowiedzUsuńMi wydaje się całkiem przyjemny i na tyle subtelny, że nawet teraz nie mogę sobie go przypomnieć. No ale każdy inaczej odbiera zapachy :)
UsuńCień 402 z Inglota uwielbiam :) jeśli 35 jest podobny to też pewnie był fajny. Ja kredkę Catrice lubię bardzo, właśnie kończę drugą sztukę ;)
OdpowiedzUsuńPrzypuszczam, że #35 już nawet nie mają w ofercie :D
UsuńPHENOME mnie ciekawi, A co do cieni to nie udało mi się jeszcze zużyć żadnego ;)
OdpowiedzUsuńPrawdziwe wyzwanie, ale warto spróbować!
UsuńUdało mi się zużyć praktycznie dwie paletki Sleek ( w jednej został tylko czarny cień, w drugiej chyba trzy które mi nie pasowały) zajęło mi to ponad dwa lata, ale się udało :)
OdpowiedzUsuńWow, szczerze Ciebie podziwiam! Zużycie całej paletki to dopiero osiągnięcie! Może kiedyś mi też się uda.
UsuńOwszem, nieraz udało mi się zużyć cień do powiek - nie zawsze jednak używałam cieni tylko na powieki. Czasami na przykład nakładałam je jako róż. Różnie się kombinowało.
OdpowiedzUsuńMoja cera niestety nie pozwala mi na takie kombinacje, na poliki najlepiej minerały :]
UsuńA mnie ten żel Effaclar strasznie wysuszał i podrażniał, w dodatku dostałam po nim wysypu... ;/
OdpowiedzUsuńDo delikatnych niestety nie należy, więc trzeba z nim uważać.
UsuńSporo tego. Tez lubię tusz Loreal, ale za to trudne zmywanie odpada, ciagle na pierwszym miejscu zostaje So Couture :)
OdpowiedzUsuńBezkonkurencyjny ;)
UsuńJa też ostatnio zużyłam cień Inglota - bardzo dobrze mi poszło, ponieważ to mój ulubieniec idealny do podkreślania załamania powieki. Na pewno jeszcze powrócę do mojego ukochanego taupe:)
OdpowiedzUsuńW takim razie gratuluję, chociaż wiem że ulubione cienie zużywa się z bólem :)
Usuńmoja ulubiona złota isana ^.^
OdpowiedzUsuńPodzielam uwielbienie :)
UsuńEssie GTG lubię :)
OdpowiedzUsuńJa też :)
UsuńJa z kredka z Catrice sie polubiłam, fajnie mi sie sprawdzala, aczkolwiek nie wrócę do niej. Czasami miałam problemy zeby nie przesadzić z jej ilością. Teraz chciałabym spróbować pomad do brwi :) co do cienia do powiek, to mi chyba jeszcze nigdy nie udało sie żadnego zużyć :D jestem pełna podziwu :D
OdpowiedzUsuńRównież przymierzałam się do pomad, jednak kredka jest wygodniejsza w użyciu i przede wszystkim szybsza.
UsuńSporo tego :) niestety nic nie znam ale myśle ze wszystko przede mną :) zapraszam na nowy post :)
OdpowiedzUsuńJasne, mam nadzieję że jednak coś Ciebie zainteresowało :)
UsuńMuszę sprawdzić tę wersję tuszu
OdpowiedzUsuńWarto dać szansę :)
UsuńTen tusz trochę skleja mi rzęsy :( Ale zgadzam się z Tobą co do kredki, strasznie rudzieje na skórze.
OdpowiedzUsuńSądziłam że tylko u mnie się tak zachowuje ;)
UsuńDla mnie Essie GTG jest fajniejszy od seche, absolutny hit. Krem do rak Phenome i żel effaclar tez bardzo lubie:)
OdpowiedzUsuń