Spotkałam się z wieloma pozytywnymi opiniami na temat cukrowego peelingu Tutti Frutti z Farmony, więc przetestowanie go na własnej skórze było tylko kwestią czasu. Połączenie zapachu brzoskwini i mango jeszcze bardziej mnie do tego zdopingowało. W chłodniejszym okresie uwielbiam sięgać po tego typu zapachy, a ten peeling to prawdziwa słodycz i przyjemność dla zmysłów.
Nie tylko zapach jest jego zaletą. Odkąd polubiłam się z tego typu kosmetykami, doceniam także ich funkcjonalność. Bez problemu można stopniować jego ostrość podczas kąpieli. Kiedy mam ochotę na ostrzejszą wersję, nakładam go na suchą skórę. Jeżeli wolę łagodniejszą aplikuję go na mokrą, lub rozcieram w wilgotnych dłoniach. Cukier oczywiście się rozpuszcza zmieniając konsystencję peelingu w mleczny płyn. Przyjemnie się go rozprowadza na skórze i w zbitej pomarańczowej formie nie chlapie się dookoła.
Oprócz cukru zawiera także drobiny ścierające. Jest ich naprawdę niewiele i tak drobne, że bez problemu spłukują się z ciała czy wanny. Dzięki zawartości parafiny oraz masła shea po kąpieli pozostawia skórę miękką, trochę natłuszczoną (nie mylcie z nawilżoną). Efekt utrzymuje się na tyle długo, że nie odczuwam potrzeby dodatkowego balsamowania się tego samego dnia.
Zdecydowanie będę do niego wracać w chłodniejszych porach roku. Stosunek ceny do pojemności i jakości jest przyzwoity. Nie wiem czy tak pachnie szczęście, ale jestem w stanie w to naprawdę uwierzyć :D Co o nim sądzicie?