Pierwszy raz kupiłam tusz do rzęs marki Clarins i szczerze mówiąc zrobiłam to w ciemno. Nie czytałam o nim wcześniej żadnej recenzji, więc nie wiedziałam czego mogę się spodziewać. Bardzo spodobała mi się szczoteczka oraz eleganckie opakowanie, więc postanowiłam zaryzykować. Zakup początkowo okazał się udany, na tyle że trafił nawet do ulubieńców kwietnia /klik/. Jednak w trakcie używania pokazał swoje prawdziwe oblicze, dlatego postanowiłam napisać o nim pełną recenzję.
Be Long Mascara opisywana jest jako tusz wydłużająco-pogrubiający. Spotkałam się jeszcze z informacją, że ma również podkręcać rzęsy. Według mnie tego nie robi, natomiast znacząco wydłuża rzęsy i jeśli wcześniej podkręcę je zalotką, efekt utrzymuje się do końca dnia. Co do pogrubienia, to faktycznie można je uzyskać, jednak lepiej tego unikać. Pewnie spytacie dlaczego? Tusz standardowo na początku był wodnisty, ale nie musiałam długo czekać żeby nabrał właściwej konsystencji. Równomiernie pokrywał i przyciemniał rzęsy, bez karykaturalnego efektu. Dobrze rozczesywał nie tworząc 'owadzich nóżek'. Dopiero kiedy zaczął powoli gęstnieć, zaczęły się problemy z grudkami oraz osypywaniem. Zauważyłam, że ma to miejsce kiedy nakładam więcej niż dwie warstwy, w celu uzyskania obiecanego pogrubienia. Niestety w przypadku tego tuszu wskazany jest umiar, co bardzo mija się z założeniami producenta o 'spojrzeniu urzekającym głębią i wyrazem'.
Największą zaletą tuszu jest szczoteczka. Posiada idealny mały rozmiar, dzięki czemu aplikacja jest precyzyjna. Z dużą łatwością można nią pomalować zarówno górną, jak i dolną linię rzęs. Bez problemu dociera nawet do cienkich i krótkich włosków, nie robiąc przy tym odbić na powiece. Do tego ma lekko zakrzywiony kształt, co znacznie ułatwia manewrowanie. Jedyne do czego mogłabym się przyczepić, to materiał z jakiego została wykonana. Mianowicie jest silikonowa, ale przy rozczesywaniu stawia opór. Z jednej strony jest to przydatne, kiedy chcę dokładnie rozdzielić włoski, ale wolałabym żeby była bardziej elastyczna. Narzekać jednak nie mogę, ponieważ doskonale sprawdza się w swojej roli.
W dalszym ciągu uważam, że tusz nie jest zły, ale początkowy zachwyt ustąpił lekkiemu rozczarowaniu. Spodziewałam się czegoś lepszego po kosmetyku kosztującym około 100 zł. Najbardziej zawiniła konsystencja, która po miesiącu używania zmieniła się na gorsze. Na pewno nie kupię go ponownie, ale jestem ciekawa czy mają coś lepszego w swojej ofercie. Jeśli używaliście, to dajcie znać w komentarzach!
talerzyk z Biedronki też go chce tylko ten w paseczki :D
OdpowiedzUsuńteż chciałam, ale już nie było ;]
UsuńA szkoda bo Clarins uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńA polecasz coś konkretnego?
UsuńMiałam go, ale bardzo przeciętnie się spisywał...
OdpowiedzUsuńLubię taki szczoteczki do rzęs.
OdpowiedzUsuńPiękne ma opakowanie i szczoteczkę taką jaką lubię najbardziej :)
OdpowiedzUsuńwr, nie lubię kiedy tusz się osypuje...
OdpowiedzUsuńOj nie lubię osypywania się tuszu ale Clarins'a uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńRaz na zawsze wyleczyłam się z drogich tuszy ;) Bez odpowiedniego materiału na rzęsach raczej nigdy nie otrzymam efektu firanek o jakich marzę ;)
OdpowiedzUsuńŚwietna szczoteczka, ale szkoda, że się nie sprawdził :<
OdpowiedzUsuńSzczoteczka super jest :)
OdpowiedzUsuńTuszu nie miałam okazji wypróbować,ale dzięki recenzji wiem czego się spodziewać;)
OdpowiedzUsuńUżyłam jej kilka razy, i faktycznie nadawała ładny efekt, ale przy okazji mocno sklejała ;/
OdpowiedzUsuńZ Clarins lepiej znam pielęgnacje niż kolorówkę. Silikonowych szczoteczek za bardzo nie lubie, zawsze wsadzam je sobie w oczy ;D
OdpowiedzUsuńSama ostatnio trafiam na tusze, które po początkowym zachwycie zaczynają mnie rozczarowywać...
OdpowiedzUsuńMam chyba ten tusz do rzęs, ale nie jestem pewna, czeka w szufladzie na swoją kolej.
OdpowiedzUsuńFajna szczoteczka. Dlatego ja uważam, że maskary powyżej 100zł to trochę strata pieniędzy, bo jeszcze żadna nie była lepsza od tych drogeryjnych.
OdpowiedzUsuńszkoda, że jednak nie taki świetny, jak się wydawał – od tuszów z tej półki cenowej mamy prawo wymagać więcej. u mnie czeka na swoją kolej Collistar i z jednej strony bardzo chcę go już otworzyć, a z drugiej obawiam się zetknięcia z legendą i ewentualnego rozczarowania. z kolorówką Clarinsa prawie się nie znam, wielokrotnie stawałam w drogeriach koło ich szafy i chciałam kupić jakiś podkład (one tak ślicznie pachną!), ale pasowały mi ze trzy odcienie jednocześnie i nie wiedziałam, gdzie jest haczyk – czy oksydują w różny sposób, czy może są zbyt mało kryjące?
OdpowiedzUsuńszczoteczka fajna no ale skoro po miesiacu zmienil sie to szkoda bo tak jak piszesz, ja tez za 100zl oczekuje wiecej ;D
OdpowiedzUsuńJa ostatnio zachwycam się pielęgnacją Clarins, z kolorówką jeszcze nie miałam styczności. Jeśli chodzi o tusz to obecnie Dior Iconic Overcurl jest moim faworytem :-)
OdpowiedzUsuńKiedyś miałam jakiś tusz Clarinsa, ale pamiętam, że było bez szału i już później nie wróciłam do tego asortymentu marki.
OdpowiedzUsuńFajna szczoteczka tylko szkoda, że nie do końca spełnia zapewnienia producenta.
OdpowiedzUsuń