Nareszcie udało mi się uszczuplić zapasy do pielęgnacji ciała. Nie to żebym miała jakieś ogromne ilości, tylko wiecie jak to jest - otworzy się kilka z ciekawości, a później stoją zajmując miejsce w łazience. Na szczęście upalne lato mi w tym pomogło i w miarę szybko uporałam się z zalegającymi żelami pod prysznic oraz innymi kosmetykami. Większość z nich ani razu nie pojawiła się na blogu, więc mam nadzieję że post okaże się interesujący :)
ORIGINAL SOURCE Bath Orange oil and ginger - Płyn do kąpieli
Po remoncie łazienki pozbyłam się wanny na rzecz prysznica, więc miałam okazję wypróbować ten kosmetyk w dwojaki sposób - w roli płynu do kąpieli oraz żelu. Muszę przyznać, że lepiej sprawdził się pod prysznicem, a do tego był jeszcze bardziej wydajny. Jak przystało na produkt tej marki miał oryginalny zapach. Nie wiem jak to robią, ale większość ich kompozycji mi się podoba. Nie są przesadzone i nie męczą przy dłuższym używaniu. Lubię pomarańczę, lubię imbir, więc płyn niezmiernie przypadł mi do gustu. Właściwości myjące również były dobre, tylko wlany do wanny słabo się pienił, natomiast aplikowany przy pomocy myjki nie sprawiał żadnych problemów.
YVES ROCHER Tradition de Hammam - Olejek pod prysznic z olejkiem arganowym
Z tej serii miałam jeszcze maskę do włosów i twarzy oraz peeling do ciała /recenzja/. Wszystkie kosmetyki pachną niemal identycznie, czyli orientalnie i otulająco. Zapach jest niepowtarzalny i w zasadzie mogłabym kupować te kosmetyki tylko z jego powodu. Na szczęście żaden z nich nie rozczarował mnie w większym stopniu, a olejek okazał się bardzo fajnym produktem pod prysznic. Miał postać lejącego, nietłustego żelu, który w połączeniu z wodą zmieniał się w lekką emulsję. Słabo się pienił, ale dobrze rozprowadzał, dzięki zawartości olejku. Nie pozostawiał żadnego filmu na skórze, za to świetnie nawilżał i pielęgnował. Ogólnie w działaniu sprawdził się doskonale, więc szczerze polecam wypróbować.
YVES ROCHER Un Matin au Jardin Fresh Rose - Żel pod prysznic
Otrzymałam go w zestawie razem z wodą toaletową. Największą zaletą jest oczywiście różany zapach - delikatny oraz świeży, idealny na lato. Niezwykle mi się podoba i ubolewam, że sama woda toaletowa tak krótko utrzymuje się na skórze, bo wracałabym do tej serii regularnie. Co do żelu, to oprócz zapachu nie wybił się ponad przeciętną - myje, nie przesusza i dobrze się pieni. Warto się skusić, jeśli lubicie kwiatowe zapachy.
Sądziłam że olejek będzie dobrym, tańszym odpowiednikiem migdałowego z L'occitane. Niestety rozczarował mnie swoim dziwnym zapachem. W opakowaniu nawet pachnie przyjemnie, ale podczas aplikacji okazuje się podszyty jakąś rybną nutą. Niby zużyłam olejek do końca, ale za każdym razem kręciłam nosem. A tak poza tym to bardzo dobry produkt, który świetnie pielęgnuje oraz myje ciało i nawet sprawdza się podczas depilacji, stosowany zamiast pianki czy żelu. Gdyby nie ten zapach na pewno bym do niego wróciła.
LIRENE Krem do stóp - Stop pękającym piętom
Miałam okazję używać różnych wersji kremów Lirene i chyba ten najbardziej przypadł mi do gustu. Posiada lekką, a zarazem treściwą konsystencję, która pozostawia na skórze nietłusty film. Najlepiej sprawdza się stosowany na noc, razem z bawełnianymi skarpetkami. Rano pięty są zmiękczone oraz odpowiednio nawilżone. Niestety nie jest w stanie pomóc w walce z pękającymi piętami. W tym celu sprezentowałam go mamie i nie odczuła żadnej poprawy, pomimo częstego oraz regularnego używania. Sprawdzi się jedynie przy niewymagających stopach.
Zawsze kupuję te kremy w miniaturowej tubce 30 ml, bo są idealne do torebki. Teraz zmienili szatę graficzną, więc nie sugerujcie się opakowaniem. Krem ma lekką konsystencję, która błyskawicznie się wchłania. Dobrze nawilża dłonie, ale nie pielęgnuje długofalowo, więc to taki akuratny produkt do szybkiego użycia. Wygodny ze względu na małą tubkę i do tego bardzo aromatyczny. Zawsze słyszę zachwyty na temat zapachu, więc to chyba jego największa zaleta.
TOŁPA Czarna Róża - Odżywczy krem - kokon do rąk
Zawsze kiedy czytam opinie na temat tego kosmetyku, to każdy zachwyca się jego zapachem. Ja również należę do tej grupy i tak samo jak pozostali nie potrafię go opisać. Bardzo oryginalny, na pewno kwiatowy i niezwykle przyjemny, ale sklasyfikowanie go nastręcza wielu trudności. Do tej pory nie spotkałam podobnego, więc zasługuje na uznanie. W kwestii działania miałam mieszane uczucia. Czasami sprawiał wrażenie dobrego nawilżacza i nawet natłuszczał skórki, innym razem wydawał się niewystarczający. Nie jestem przekonana czy warto kupić go ponownie. Z resztą mam tak ze wszystkimi kosmetykami tej marki, co potwierdza też kolejna moja opinia o:
TOŁPA Biały Hibiskus - Rewitalizujący krem uelastyczniający pod oczy
Czytałam o nim same pozytywne opinie i miałam nadzieję, że chociaż tym razem się nie zawiodę. Niestety krem nie sprostał moim oczekiwaniom. Ogólnie całkiem dobrze nawilżał, szybko się wchłaniał i nie podrażniał. Jednak jego działanie okazało się dla mnie niedostateczne, po prostu za mało skuteczne. Znam kilka innych kosmetyków z tej samej półki cenowej, które potrafią o wiele więcej i lepiej. Nie wygładził i nie poprawił wyglądu skóry wokół oczu, więc do niego nie wrócę. Razem z nim przeszła mi ochota na inne kosmetyki tej marki - przelała się czara goryczy ;)
NIVEA Diamond Gloss - Szampon nadający blask
Na moich włosach zupełnie się nie sprawdził i w zasadzie całość zużył mój partner. To jest ten rodzaj szamponu, który nie sprawdza się w ogóle przy cienkich oraz przetłuszczających włosach. Niesamowicie je obciążał, pozostawiał niedomyte i co najgorsze zbijały się w strąki. Koszmar! Nawet nie pamiętam jaki miał zapach, ale muszę wyryć sobie w pamięci, żeby przez przypadek ponownie go nie kupić.
Jeden jedyny, najulubieńszy i najbardziej odpowiedni dla mojego typu cery. Ogólnie niezastąpiony i z każdą zużytą buteleczką jeszcze bardziej utwierdzam się w tym przekonaniu. Ja wiem, że jest wiele tańszych płynów oraz tak samo dobrze zmywających makijaż, ale w moim przypadku tylko Bioderma dodatkowo pielęgnuję cerę. W kryzysowych sytuacjach z powodzeniem zastępuje żel do twarzy i nie wymaga zmywania wodą. No po prostu najlepszy!
GILLETTE Satin Care - Żel do golenia
Samemu kosmetykowi nie mam nic do zarzucenia. Żel jak żel, dobrze się rozprowadzał, przyjemnie oraz nienachalnie pachniał i ułatwiał depilację. Natomiast bardzo szybko się skończył i nie wiem czy to była wina opakowania (tak przypuszczam), czy może było go znacznie mniej w środku, niż wskazuje na to pojemnik (nie ma informacji o pojemności). Na pewno felerny okazał się przycisk, bo już przy delikatnym dotyku wystrzeliwał serpentynę z żelu, która lądowała niestety na ścianie. Po kilku użyciach zaciął się całkowicie, albo żel się po prostu skończył. Nie wiem, już nie wnikam i na wszelki wypadek kupiłam rodzimy produkt.
LUKSJA Nostalgia - Mydła w kostce
Bardzo fajne naturalne mydła polskiej marki, wykonane na bazie olejków roślinnych. Wersja z werbeną to mój niekwestionowany faworyt, ale glicerynowe z miodem nie pozostaje daleko w tyle. Kostki są większe niż standardowe, bo mają po 200 g, więc jak dla mnie są też poręczniejsze w użyciu. Sprawdzają się nie tylko do mycia rąk, ale też całego ciała. Nie wysuszają i dobrze się pienią. Okazały się całkiem wydajne i co najważniejsze nie rozpuszczają się w mydelniczce (chociaż ja zamieniłam tradycyjną na magnetyczną, więc problem mam już z głowy). Całkowicie zdetronizowały moich dotychczasowych ulubieńców z Alterry.
PROSALON Argan Oil - Maska do włosów
Miniaturkę maski otrzymałam w pudełku beGlossy by Hebe /klik/ i bardzo polubiłam. Okazała się niezwykle wydajna, szczególnie przy moich krótkich (obecnie) włosach. Zapach miała dosyć neutralny, nawet już go nie pamiętam, za to bardzo spodobało mi się jej działanie oraz konsystencja. Maska była lekko żelowa, łatwo się rozprowadzała nawet przy niewielkiej ilości. Włosy po niej były sypkie oraz zdyscyplinowane, bez ciężkiego efektu. Według mnie idealna również do codziennego stosowania, więc w przyszłości skuszę się na większe opakowanie.
Żałuję że się skończyła, bo miała dobroczynny wpływ na moją cerę. Głównie pomogła mi uporać się z przetłuszczającą strefą T oraz ograniczyć pojawianie pryszczy. Stworzona jest na bazie glinki, ale nie wysycha w tak szybkim tempie i bez problemu się zmywa. Zawiera olejek z drzewa herbacianego, więc ma działanie antybakteryjne. Przynosi także ulgę podczas kataru, ponieważ oprócz charakterystycznego zapachu olejku czuć również mentol. Niezwykle odświeżające doznanie i pewnie kupiłabym ją ponownie, gdyby nie chęć wypróbowania czegoś nowego.
Widzę, ze u Ciebie tez spore denko :D z tych wszystkich produktów miałam tylko... Krem pod oczy z tolpy, który uwielbiam, szkoda ze u Ciebie sie nie sprawdził. Ja raczej tez do niego nie wrócę, ale nie mogłam na niego narzekać :)
OdpowiedzUsuńNiestety po trzydziestce tego typu kremy są już niewystarczające ;)
UsuńUwielbiam zapach serii "Czarna Róża" Tołpy :)
OdpowiedzUsuńDo tej pory nie spotkałam się z podobnym w kosmetykach i również przypadł mi do gustu.
UsuńLubię żele pod prysznic Yves Rocher, a ten olejek myjący również bardzo miło wspominam :) Micel Bioderma jest praktycznie i u mnie w każdym denku, a zapach całej linii Czerna Róża uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńW takim razie fajnie, że u Ciebie też się sprawdziły :)
UsuńBardzo lubię ten olejek do mycia ciała z Yves Rocher, jego zapach jest wspaniały, krem do rąk z l'occitane teź pęknie pachnie (piwonia!), ale jakoś ich działanie mnie nie powala:)
OdpowiedzUsuńMiałam kilka innych kremów Loccitane, ale kupowałam je głównie dla zapachu ;)
UsuńJuż tyle razy miałam ochotę na tel olejek do mycia ciała z YR, a ani razu go nie kupiłam :)
OdpowiedzUsuńJeśli podoba Ci się zapach tej serii, to szczerze polecam.
UsuńJa się staram nie otwierać kilku na raz. No chyba, że żele pod prysznic bo te idą mi bardzo szybko i tak albo balsamy bo najczęściej inny stosuje na nogi, a inny na górę;) podczas wakacji bardzo dużo zużyłam :| Z Twoich znam Biodermę, ale hitem dla mnie nie jest no i Satin Care, która lubię ;)
OdpowiedzUsuńZazwyczaj używam dwóch żeli na raz, ale tutaj doszły jeszcze olejki myjące i tak się trochę towarzystwo rozrosło. A miałaś problemy z opakowaniem Satin Care?
UsuńJa mam taki problem, że często nie potrafię nacisnąć z wyczuciem i dozuje mi zbyt dużo produktu przez co żel szybko się zużywa hmm
UsuńW tym przypadku było jeszcze gorzej ;)
UsuńBardzo fajne denko, gratulacje! Szkoda, że nie wszystko sie sprawdziło, ale teraz wiesz, czego unikać :)
OdpowiedzUsuńO micelu Bioderma mam podobne zdanie - nie może go u mnie zabraknąć!
Co do pootwieranych opakowań w łazience to wiem dokładnie, co masz na myśli. Kilka miesięcy temu naliczyłam 14 kosmetyków pod prysznic, które "miałam w użyciu' ;)
Zazwyczaj używam maksymalnie dwóch kosmetyków do mycia ciała, ale zdarza mi się otworzyć od razu coś nowego albo o innej formule... a później stoi to wszystko i czeka na zużycie. 14 jeszcze nie miałam, ale jak widać pilnuję się ;)
UsuńWidać spore denko :), u mnie też jakoś w tym miesiącu dużo się nazbierało.
OdpowiedzUsuńByłoby więcej, ale nie chciało mi się opisywać :P
UsuńPrzypomnialas mi o serii YR - mialam kiedys peeling i chetnie wrovilabym do serii wlasnie ze wzgledu na zapach!
OdpowiedzUsuńPeeling z tej serii to mój zdecydowany ulubieniec :) Fajny zapach oraz działanie.
UsuńMaseczka z TBS to coś dla mnie, moja strefa T woła o pomoc :(
OdpowiedzUsuńMożna ją kupić w saszetkach na wypróbowanie.
UsuńA widzisz, mnie ten zapach tej serii z YR zupełnie nie podszedł. Miałam wspomnianą przez ciebie maskę i musiałam ja wyrzucić bo nie byłam w stanie jej używać :)
OdpowiedzUsuńMi zazwyczaj też nie podchodzą takie zapachy, dlatego sama się zdziwiłam że ta seria tak bardzo mi się spodobała.
UsuńTa maska z TBS zdecydowanie mnie kusi :)
OdpowiedzUsuńWypróbuj na początek mniejszej wersji w saszetce :)
UsuńUwielbiam olejek pod prysznic YR i płyn Biodermy ; ) Reszty kosmetyków nie znam ; ) Krem z L'Occitane miałam tylko w wersji shea i u mnie sprawdził się rewelacyjnie ; )
OdpowiedzUsuńWersja z masłem Shea chyba jako jedyna 'coś' działa ;)
Usuńżel YR o zapachu różanym miałam i lubiłam za ten delikatny zapach. a Biodermę uwielbiam, tak jak i Ty ;)
OdpowiedzUsuńWoda toaletowa z tej serii również mi się podoba, tylko wolałabym żeby była bardziej trwała.
UsuńSpore denko :) Jak dla mnie Bioderma jest najlepsza, nie wiem jak sprawdzi się Tołpa, ale póki co jest znośnie :) Krem do rąk L'Occitane uwielbiam, mam z 20% masła shea :)
OdpowiedzUsuńWersja z Shea jest chyba najlepsza ze wszystkich dostępnych.
UsuńNie wiedziałam, że Luksja ma takie mydełka ;)
OdpowiedzUsuńA ma :) I szczerze polecam :)
UsuńTeż ciągle szukam idealnego kremu pod oczy :) Do tej pory najlepiej spisywał sie kremik od Resibo.
OdpowiedzUsuńSeria TBS Tea tree bardzo udana - kilka lat temu używałam tych kosmetyków, obecnie niestety w Krakowie nie ma już sklepu TBS nad czym bardzo ubolewam ;/
Resibo mam na uwadze, tak samo jak Be Organic :)
Usuńmiałam kiedyś inną wersję szamponu nivei, jednak moje włosy nie lubią ich produktów - mam siano na głowie:(
OdpowiedzUsuńMoje jak widać też nie polubiły, ale dawno nie używałam kosmetyków do włosów Nivea.
UsuńZ lirene lubię krem z mocznikiem - działa:D
OdpowiedzUsuńMiałam okazję używać i był całkiem całkiem :)
UsuńŻele do golenia generalnie szybko się kończą, też to zauważyłam. Raz, dwa i żelu nie ma :D.
OdpowiedzUsuńMi zawsze nabiera się za dużo :D
UsuńMagnetyczna mydelniczka? Kurcze, co to jest? Bo brzmi kosmicznie :)
OdpowiedzUsuńJa pod prysznic lubie olejek myjący z isany bo nie wysusza i wręcz otula skórę. Niestety ma okropny zapach... ale kilka kropel olejku eterycznego pomarańczowego albo cynamonowego ratuje sytuację :)
Coś takiego: http://ffstatic.pl/zack/zack_mydelniczka_magnetyczna_scala__40049-1.jpg
UsuńŚwietna sprawa!
Nie wpadłam na to, żeby dodać olejku eterycznego! Dzięki za podpowiedź. Mam kilka i używam ich do aromaterapii, a zapomniałam że można przecież stosować je do ciała itd.
Nie wiedziałam, że Original Source ma płyny do kąpieli, muszę ich poszukać :)
OdpowiedzUsuńNie wszędzie są dostępne, u mnie w Ross np są same żele, ale warto się rozejrzeć :)
UsuńJa mam tak wielkie denko w tym miesiącu, że nie wiem jak je ogarnę;)
OdpowiedzUsuńPodziel na dwie części ;) Ja też wszystkiego nie opisałam.
UsuńMam ten produkt z Original Source , ale jeszcze nie zdążyłam go użyć , natomiast szampon z nivea u mnie sprawdzał się bardzo dobrze. Robił to co miał robić :)
OdpowiedzUsuńJak widać wszystko zależy od rodzaju włosów :)
UsuńJeśli chodzi o produkt PROSALON Argan Oil - Maska do włosów to dla mnie kompletna porażka. Też dostałam w boxie i wrrrr! Straszne miałam włosy i w dodatku nie umiałam sobie później z nimi poradzić. Matowe, nie szło rozczesać. Nie wrócę do produktu nigdy w życiu.
OdpowiedzUsuńJak widać u mnie się sprawdził, więc najwidoczniej mamy inne włosy.
Usuńżele czy płyny z OR pachną pięknie, jednak dla mnie mają kiepską wydajność, już praktycznie wcale po nie nie sięgam ;)
OdpowiedzUsuńZ czasem faktycznie stały się bardziej lejące. Kiedyś przypominały typowy żel, a teraz same potrafią wyciekać z opakowania.
UsuńOd dawna nie dokumentuje projektu denko, ale widzę ze produktów stale mi ubywa,a zapasów nie przybywa
OdpowiedzUsuńMogę tylko szczerze pogratulować :)
UsuńŻele do golenia Gillette u mnie również są mało wydajne. Zazwyczaj kończą się po dwóch tygodniach;/
OdpowiedzUsuńWow, no takiej 'wydajności' się nie spodziewałam :]
UsuńCiekawi mnie ten olejek pod prysznic YR, w sumie to właśnie zdałam sobie sprawę z tego, że jeszcze nigdy przenigdy nie miałam olejku pod prysznic!
OdpowiedzUsuńSpróbuj, fajna sprawa :)
UsuńBardzo polubiłam się z tym kremem z Tołpy z czarną różą i z przyjemnością w przyszłości przetestuję inne kosmetyki o tym zapachu:)
OdpowiedzUsuńOlejek z YR uwielbiam, w ogóle cała seria jest świetna. Zapach przepiękny <3
OdpowiedzUsuń