Do tej pory moim ulubionym peelingiem do twarzy był morelowy z Yves Rocher [klik]. Sama się dziwię, że jeszcze nie odczekał się zasłużonej notki na blogu, tylko samych wzmianek. W każdym razie lubię go za grube drobiny, przyjemny zapach i działanie. W poszukiwaniu odmiany sięgnęłam po podobny produkt tej marki, czyli piankę peelingującą do demakijażu z wyciągiem z trzech herbat.
Tuba 150 ml kosztuje około 34 zł, ale ja standardowo kupiłam ją w jakiejś promocji, razem z płynem micelarnym, o którym możecie już przeczytać moją recenzję [klik]. Opakowanie jest wygodne w użytkowaniu i nie mam do niego większych zastrzeżeń. Kosmetyk przeznaczony jest do codziennego stosowania przy cerze tłustej i mieszanej, natomiast przy innych- okazjonalnie. I tu pojawia się pewna wielofunkcyjność tego kosmetyku, bo może on służyć jako produkt do demakijażu, a także można stosować go co jakiś czas po prostu do peelingowania twarzy. Ja kupiłam go z myślą o oczyszczaniu twarzy z makijażu, co wydawało mi się fajnym pomysłem w połączeniu z micelem z tej serii.
Pierwsze na co zwróciłam uwagę to różnica w zapachu miedzy dwoma produktami. O ile micel pachniał przyjemnie herbatą, to pianka już niestety nie. Zapach nie jest drażniący czy śmierdzący, ale dla mnie nieprzyjemny, więc używam go na wdechu ;)
Konsystencja kosmetyku mija się zupełnie z tym co obiecuje producent. Nie jest to żadna pianka, tylko zwykły krem z drobnymi ziarenkami, zwanymi "pudrem z pestek moreli". Aha...
Dobrze się rozprowadza i całkiem fajnie myje, chociaż ja jestem zwolenniczką ostrzejszych drobinek, takich jakie są w wersji morelowej. Owszem zmywa makijaż, ale dla mnie jest to za gęsta forma do codziennego użytkowania. Bardziej przypomina mi maseczkę, więc sięgam po niego co drugi dzień, a makijaż i tak zmywam żelem Vichy Normaderm [klik] .
Działanie i efekty na skórze są bardzo podobne jak przy peelingu morelowym. Pozostawiają skórę oczyszczoną i napiętą, a także charakterystycznie skrzypiącą- wiecie jakbyście pocierały palcem po szybie. Są to chyba jedyne produkty, które mają takie działanie, co jest całkiem przyjemne. Nie wystąpiło też żadne podrażnienie czy uczulenie, ale jak wiadomo jest to kwestia indywidualna.
Kosmetyk jest naprawdę kuszący ze względu na pojemność i zbliżone działanie do mojego faworyta, ale zapach jest dla mnie zbyt odpychający i powoduje za duży dyskomfort oraz ryzyko uduszenia :P Dlatego dalej będę wierna maseczce trzyminutowej :)
no super wygląda, też taki lubię peeling :) mam jeden gruszkowy i całkiem dobrze mi służy :)
OdpowiedzUsuńTen peeling morelowy to istna legenda a ja go wciąż nie wypróbowałam ;)
OdpowiedzUsuń@CoonfiesameTo dobrze :)
OdpowiedzUsuń@NenaNaprawdę legenda? Ja go używam od wieków, za to nigdy nie miałam legendarnego z St Ives ;)
OdpowiedzUsuńWłaśnie wykańczam swój pierwszy peeling enzymatyczny - z Lirene.
OdpowiedzUsuńI będę szukała zamiennika - już typowego, konkretnie ścierającego.
Kto wie, być może skuszę się na tę morelkę z YR ...
Skusiłaś mnie tym zapachem!
Morele to owoce mojego dzieciństwa!!!
Powiem Ci, że miałam na to ochotę ale chyba mi przeszło :D Swoją drogą, zamówiłam dwa tygodnie temu cosik z YR z oferty która była przeterminowana chyba ze dwa miesiące, i byłam pewna, że odrzucą, ale gratisy takie, że ją zachowałam... dziś dzwonię... paczka przygotowana :D normalnie ich kocham :)
OdpowiedzUsuńJa lubilam bardzo ich poprzednie peelingi do twarzy, z serii 3 minutowej. Morelowy dziala calkiem ok, ale ja nie lubiw takiej kremowej konsystencji w peelingach do twarzy. No wlasnie a propos konsystencji, to chyba cos im sie pomylilo przy nazwie tego herbacianego kombosa ;) Bylabym niezle rozczarowana gdybym go kupila... Szkoda, ze zapach Ci nie podszedl, bo faktycznie mialabys fajna alternatywe dla morelki.
OdpowiedzUsuńJak dla mnie morelkowy peeling jest super, miałam kilka opakowań. A tej pianki nie próbowałam. Pozdrawiam, Blogging Novi.
OdpowiedzUsuńAsortymentu YR kompletnie nie znam (miałam styczność może z dwoma, z wodą perfumowaną i perf. balsamem).
OdpowiedzUsuńBardzo mi brakuje morelki od St. Ives. Sorayowy, który miał być zastępcą to już nie to samo.
a ja też mam tą "piankę" i jesli mam być szczera to wogóle jej nie polubiłam. po umyciu nią twarzy mam wrażenie ze buzia jest pokryta taką tłustą i nieprzyjemną warstewką. poza tym wkurzyło mnie że opis jest "pianka z wyciągiem z 3 herbat" a to to nawet przy piance nie leżało, jakiś taki gęsty krem. nie lubię tego i na pewno nie kupię więcej. jeden z niewielu kosmetyków z YR którego bym nie poleciła ;/
OdpowiedzUsuńszkoda, że nie do końca się sprawdził;
OdpowiedzUsuńdziwi mnie tylko nazwa "pianka", bo chyba ten kosmetyk nie przypomina konsystencji pianki
Chyba jednak wolę spróbować peelingu morelowego ;)
OdpowiedzUsuńniestety dla mnie zapach tego produktu był nie do zniesienia i po 2 użyciach puściłam go w świat na wymianę ;)
OdpowiedzUsuńDostałam ten płyn z rok temu. Do dziś stoi ledwie zaczęty.... ;-)
OdpowiedzUsuńJak to jest puder czy pianka to ja jestem świstak :D Szkoda że zapach wszystko zniszczył. A może podratowałabyś to jakimś olejkiem zapachowym łagodnym dla skóry?
OdpowiedzUsuńja ogólnie nie kupuję kosmetyków YR... czemu? no właśnie nie wiem ;)
OdpowiedzUsuń@Kosmetyczna KrainaJest ostry, ale za to go lubię :)
OdpowiedzUsuń@Angel MakeUp WorldTe oferty ważne są przez 3 miesiące, więc warto je trzymać :)
OdpowiedzUsuń@kosmetyczny-przekladaniecAle jak dla mnie tez trochę za lekki jest, więc to takie myziadło. Chociaż jak ktoś ma wrażliwą cerę, to już niezłych szkód by wyrządził ;)
OdpowiedzUsuń@Blogging Novi.To nawet niewiele straciłaś ;D
OdpowiedzUsuń@idaliaNie zdążyłam go przetestować, więc nawet nie mam porównania :)
OdpowiedzUsuń@missTyFakt, mnóstwo nieszczerości wkradło się producentowi w opis tego kosmetyku. A to że pianka, a to że demakijaż, same baje ;)
OdpowiedzUsuń@Malwinatypowa maseczka ;)
OdpowiedzUsuń@lacquer-maniacsPolecam ;D
OdpowiedzUsuń@ninnetteUdręka, dlatego używam go na wdechu ;)
OdpowiedzUsuń@UnaPiszesz o micelu? No średni jest, więcej go nie kupię.
OdpowiedzUsuń@KatalinaWolę zużyć i zapomnieć ;) Zapach nie jest bardzo tragiczny, ale dla mnie po prostu nieprzyjemny. Na szczęście już coraz bliżej końca ;D
OdpowiedzUsuń@chodzpomalujmojswiat Jak to w każdej firmie bywa, albo super kosmy albo buble. Mnie często nęcą ich promocje ;D
OdpowiedzUsuńTą morelkę muszę kupić koniecznie! Ekhem... jak tylko zużyję zapasy :P
OdpowiedzUsuń@xkeylimexSkąd ja to znam ;D
OdpowiedzUsuńNigdy nie miałam nic z YR. Ta pianka, czy jak piszesz - raczej krem, nie kusi mnie zbyt mocno, ale chętnie wypróbowałabym morelową wersję :)
OdpowiedzUsuńpuder z pestek moreli... rozbawiło mnie to :D
OdpowiedzUsuń@KarotkaWarto spróbować i przekonać się na własnej skórze :)
OdpowiedzUsuń@MarieMnie też ;) Chyba miało to dać wrażenie jaki to on delikatny :P
OdpowiedzUsuńja w ogóle nie miałam nic z YR :D
OdpowiedzUsuńTo raczej nie dla mnie, bo nie jestem fanką tego peelingu morelowego. Jak dla mnie słabo złuszcza...
OdpowiedzUsuńwygląda fajnie, ale rzeczywiście chyba nie na co dzień ;)
OdpowiedzUsuńMam sentyment do tej pianki, bo była tematem jednej z pierwszych recenzji na moim blogu :) Ale tylko tyle, poza tym wspomniam ten kosmetyk koszmarnie. Nie pieni się w kontakcie z wodą, wcale nie powstaje żadna pianka, ścierne drobinki są tak delikatne, że właściwie nie robią żadnej różnicy. Najgorsze jednak dla mnie było to, że skóra po użyciu tej "pianki" była sucha, napięta, a jednocześnie jakby brudna, bo zostawał na niej dziwny film. Nieźle mnie po niej niestety wysypało i trafiła szybko do kosza.
OdpowiedzUsuń@KOSMETASIA:)
OdpowiedzUsuń@BellaTo z serii 3 herbaty tym bardziej nie kupuj ;)
OdpowiedzUsuń@KatieJa go używam codziennie :)
OdpowiedzUsuń@Atqa BeautyNa szczęście ja po niej nie mam takich rewelacji ;)
OdpowiedzUsuń@IwettoSzczęściara :)
OdpowiedzUsuńJa ogólnie na razie unikam kosmetyków tej firmy, kilka razy mocno się sparzyłam i na razie nie mogę przełamać powstałego lęku :) I fakt, konsystencji pianki to to na pewno nie ma :P
OdpowiedzUsuńJa z tej serii mialam tylko micel, ktory niespecjalnie mi podszedl.
OdpowiedzUsuńI dosyc dziwna nazwa 'pianka':)
@Brain For SaleTo współczuję traumy jaką przeżyłaś ;) Ja odkrywam dopiero kosmetyki tej marki, dzięki ich ciekawym promocjom, ale jak widać nie wszystko jest takie doskonałe. Czasami po prostu kit wciskają ;)
OdpowiedzUsuń@Gosia (beautyfascination)Też miałam micela i też uznałam go za średniaka ;)
OdpowiedzUsuń@Iwetto
OdpowiedzUsuńNaprawdę! Od wieków słyszę dobre opinie na jego temat, zresztą o St Ives (którego w końcu nie kupiłam) też :P
dobrze wiedzieć :)
OdpowiedzUsuń