Tak! Miałam to szczęście zaznać kilu słonecznych dni podczas swojego lipcowego urlopu! Mało tego! Udało mi się nawet spalić na słońcu ;) Jak zwykle był winny temu wiatr nad morzem (przynoszący ożywczą bryzę) oraz czytanie książki (sama czynność, bo lektura nie była ostatecznie zbyt ciekawa). W ten oto sposób od kolan w dół zostałam mocno przypieczona (pomimo wysokiego filtru).
Jako, że nie zdarzyło mi się jeszcze normalnie i zdrowo opalić, tym razem także byłam przygotowana na taką ewentualność :)
Balsam w niebieskiej tubie na pewno kojarzycie z mojego czerwcowego haulu. Jest to produkt marki Sephora, typowy balsam po opalaniu do twarzy i ciała. Co mnie zdziwiło pachnie przy aplikacji pieczarkami (nie jest to subiektywna opinia- pomagało mi kilu wąchaczy ;). Wydaje mi się, że zapach miał przypominać mango, bo zawiera mango butter, niestety to się producentowi nie udało.
Jeżeli chodzi o konsystencję, to nie mam zarzutów: świetnie się rozprowadza, dobrze wchłania nie pozostawiając lepkiej czy świecącej warstwy. Jednak nałożony zbyt grubą warstwą roluje się i ściera!
Nie jest tłusty, tylko lekko nawilżający, co niestety przy opalonej skórze według mnie jest niewystarczające. Równie dobrze, możemy użyć każdego innego balsamu do ciała czy masła. Niby zawiera łagodzącą alantoinę i witaminę E, ale poważnym zarzutem jest brak panthenolu. Żeby go pogrążyć jeszcze bardziej- nie nadaje się do stosowania na twarz, ponieważ zawiera minera oil, który jest ogólnie przyjętym składnikiem komadogennym.
Jak widzicie moja opinia na temat Sephora Sun jest dosyć negatywna. Miał pomóc po opalaniu, a nie zrobił nic. Skóra była dalej czerwona, przesuszona i spuchnięta! Na pewno nie kupię ponownie, szczególnie że przez zapach już teraz mam problem z jego zużyciem.
Natomiast Chłodzący żel po opalaniu z serii Sun Care, marki Eveline Cosmetics okazał się objawieniem wszechczasów. Po powrocie do domu przegrzebałam swoją szafkę łazienkową w poszukiwaniu ratunku. I znalazłam ten produkt, który niespełna rok wcześniej kupiłam z jakąś gazetą ( jest to miniaturka dużego opakowania, o czym możecie przekonać się zaglądając TU ).
Ma przyjemny zapach, który ciężko mi zakwalifikować. Mimo zawartości mentholu, w ogóle go nie czuć, ale aromat jest miły i orzeźwiający. Poza tym nie chłodzi! Nie wiem dlaczego producent tak uznał, ale według mnie on w ogóle nie daje tego uczucia.
Dzięki żelowej konsystencji szybko się wchłania, dając natychmiastowy efekt nawilżonej i złagodzonej skóry. Poza tym w krótkim czasie likwiduje opuchliznę,pieczenie i zaczerwienie, pozostawiając ukojoną skórę. Tak samo jak balsam Sephory zawiera alantoinę, ale dodatkowo wzbogacony jest o Panthenol oraz likopen, zapobiegający przedwczesnemu starczeniu się skóry. Całość wspomagają jeszcze kolagen i elastyna w celu zapobieganiu nadmiernemu łuszczeniu i utrzymaniu odpowiedniego poziomu elastyczności.
W moim mniemaniu sprawdził się w 100% i już dawno nie używałam tak dobrego kosmetyku po opalaniu. Na pewno sięgnę po niego w przyszłym roku, a nawet już teraz zastanawiam się czy nie kupić pełnowymiarowego opakowania, bo przecież można go używać także na co dzień ;)
A Wam udało się w tym roku opalić ? A może macie jakiś swój sprawdzony sposób na złagodzenie skóry po kąpieli słonecznej?
1 tydzień temu
Ewelina również sprawdziła się u mnie wzorowo! Rewelacyjny żel z nienachalnym zapachem i lekkim chłodzeniem, uratował mnie po spaleniu ramion... uwielbiam!
OdpowiedzUsuńJa niestety mogę używać tylko kremów właśnie takich jak Eveline - chłodzących. Jak użyję jakiego blokera to się nie opalę. Więc, żeby być brązową, muszę... muszę się najpierw spalić. Ech. A potem cierpienie ;)
OdpowiedzUsuńuwielbiam produkty sephory;)
OdpowiedzUsuńoj oj oj ten żel z Sephory to jest mistrzostwo świata - ma co prawda wkurzający zapach, ale od kliku sezonów smaruję nim po spieczeniu na skwarkę i skóra ze mnie nie schodzi jak z węża.
OdpowiedzUsuń* Idalia- mnie uratował i ściągnął mi całą opuchliznę ;)
OdpowiedzUsuń*Nyx- Ja nawet z wysokim filtrem się spalę ;(
*ArtAnna- Ja mam co raz bardziej mieszane uczucia ;D
*Siouxie- mi niestety nie pomógł w pierwszej pomocy po opalaniu ;( Aż psioczyłam, że tyle kasy, a zero efektów i dalsze cierpienie.
Iwetto - daj mu szansę - mnie nawet nie zraził ten obrzydliwy pieczarkowy zapach - zupełnie nie wiedziałam jak go określić - a Ty trafiłaś w 10 :) ja całe szczęście kupiłam go w jakiejś promocji więc się nie wykosztowałam
OdpowiedzUsuńTeż ostatnio się w końcu spaliłam - miałam jeden dzień na opalenie się, więc korzystałam :D Ale jestem ciekawa tego pieczarkowego zapachu... :>
OdpowiedzUsuńdzięki za cenne info o elfie, nie miałam pojęcia że mają takie promocje :) muszę tam zaglądać :)
OdpowiedzUsuńnie opaliłam się nic a nic :D
OdpowiedzUsuńJa po opalaniu używam chłodzącego żelu niezawodnej Ziaji. :) Mam też jakąś piankę z d-panthenolem w razie większej potrzeby. :) Pamiętam, że kiedyś mama smarowała mi plecy bodajże maślanką, czy kefirem. Dosłownie zrobił się na nich.. twaróg, takie były spalone. :<
OdpowiedzUsuńnie testowałam go nigdy, ale kto wie:D wszystko jeszcze przede mną:D
OdpowiedzUsuńzapraszamy do nas:)
te piguły to próbki kremu, żelu i czegoś tam z Clinique :P
OdpowiedzUsuńTę wersję żelu po opalaniu z Eveline miałam 2 lata temu i byłam bardzo zadowolona :) Teraz miałam tą nowszą, ale ma takie samo działanie :) Nie wyobrażam sobie już wakacji bez takiego produktu. Podobno najlepiej smarować się maślanką/kefirem jak się spalimy :P Ja sobie nie wyobrażam leżeć z tym na łóżku :P Wolę delikatny, nie brudzący żel/balsam :P
OdpowiedzUsuńnawet spoko jest . xd
OdpowiedzUsuńDla mnie niezawodnym kosmetykiem jest d-pantenol w piance. Ostatnio na zakupach dostałam w gratisie pełnowymiarowy krem z Dax'a , po opalaniu stosuje masło z Avonu z masłem shea i kakaowym (wyszło masło maślane:P).Przed opalaniem masło kakaowe Ziaja, filtr (do wyboru) i balsam z beta karotenem:)
OdpowiedzUsuńIwetto czy możesz mi podpowiedzieć jak zrobić na blogu listę firm kosmetycznych, taką jak jest u Ciebie?Już tyle czasu szukam jak to zrobić i bez skutecznie:(
OdpowiedzUsuńMoże chłodzi, ale nie czujesz tego, bo używasz serum chłodzącego z Eveline? Ja tak czasem mam ;)
OdpowiedzUsuńJa odkopałam z początku lata jakiś z Soraya cały i połowe Ziaji, który fajnie pachnie. Nie będę kupować, muszę pokończyć, ale panthenol na wakacje biorę w razie W ;D
OdpowiedzUsuńJa planuję wakacje we wrześniu, mam nadzieję, że jeszcze się opalę i skorzystam z Twoich porad :))
OdpowiedzUsuńW moim blogu zmiany- zamiast J&M- Failien:)
Też mam żelowy, ale z Ziaji, ja ciutkę czerwoności uświadczyłam w Egipcie, ale to po polaniu wodą, bo cosik się inaczej opalać nie mogłam;/ dziwna jestem. Ale po użyciu kremu poczułam ulgę a rano już bylo po ptakach ;)
OdpowiedzUsuń♥ Mój blog.
*sonaille- nie słyszałam o tym produkcie Ziaji, będę musiała go poszukać ;)
OdpowiedzUsuń*Kathrin Jot- właśnie zastanawiam się czym się różnią te dwa żele ;D Niby oba takie same i chłodzące...
*rebellious- nie, zaprzestałam używania tego zmrażacza XD Bo on dosłownie mrozi, a nie chłodzi :D
*Aktualnaa- Panthenol to podstawa ;D
*Wena- czyli skończyło się na zaczerwienieniu tylko ?