Bardzo długo w mojej kosmetyczce gościły chemiczne dezodoranty na bazie aluminium. Dawały mi gwarancję skutecznego działania oraz komfortowe samopoczucie, co pewnie dla większości z nas jest bardzo istotne. Jednak regularne używanie tego typu produktów przyczynia się do negatywnego wpływu na organizm, dlatego przez cały czas szukałam naturalnego odpowiednika. Wszystko kończyło się tak samo - żaden nie spełniał moich oczekiwań i wracałam z powrotem do antyperspirantów. I jak pewnie się już domyślacie, ten błędny krąg przerwał dopiero zakup kosmetyków Schmitd's. Wspominałam o nich w poście 'Ulubione kosmetyki 2016' oraz 'Ulubieńcy lipca', więc najwyższa pora napisać o nich coś więcej.
Producent oferuje dwie wersje - w plastikowym sztyfcie lub szklanym słoiczku. Obie zamawiałam z amerykańskiej strony iHerb, ponieważ tam wychodzą najtaniej (niecałe 40 zł za sztukę). Tutaj zaznaczę, że sztyft ma 92 g, a słoik 57, więc ta pierwsza wersja jest bardziej opłacalna. W ofercie dostępnych jest wiele wariantów zapachowych (większość unisex) i każdy znajdzie coś dla siebie. Jako pierwszy kupiłam dezodorant w sztyfcie Bergamotka i Limonka, który subtelnie pachnie cytrusami i po aplikacji jest praktycznie niewyczuwalny. Posiada zbitą oraz twardą konsystencję, która jak widać na zdjęciu nie jest jednolita. Dosyć tępo aplikuje się na skórze (zaczęłam się nawet śmiać, że przy okazji można się wydepilować), ale nie nastręcza przy tym większych problemów. Rozprowadza się równomiernie i potrzebuje dłuższej chwili do wchłonięcia. Natomiast wersję w słoiczku aplikuje się przy pomocy szpatułki. Trzeba pobrać niewielką ilość i rozgrzać ją w zagłębieniu dłoni, a dopiero później rozetrzeć pod pachą. Dla mnie ta metoda jest dużo bardziej irytująca, bo wymaga większego zachodu, na co rano nie mam zbytnio ochoty. Natomiast zapach, (połączenie Ylang Ylang z nagietkiem) jest niezwykle aromatyczny oraz odrobinę słodszy. Jeśli stosowaliście wcześniej olejek eteryczny Ylang Ylang, to już wiecie czego możecie się po nim spodziewać. Osobiście uwielbiam i jestem od niego uzależniona!
Butyrospermum parkii (shea butter) • sodium bicarbonate (baking soda) • maranta arundinacea (arrowroot) powder • theobroma cacao (cocoa) seed butter • citrus bergamia (bergamot) essential oil • citrus aurantifolia (lime) essential oil • tocopherol (vitamin E) • humulus lupulus (hop) extract.
Butyrospermum parkii (shea butter) • sodium bicarbonate (baking soda) • maranta arundinacea (arrowroot) powder • theobroma cacao (cocoa) seed butter • tocopherol (vitamin E) • calendula officinalis (calendula) essential oil • cananga odorata (ylang-ylang) essential oil • humulus lupulus (hop) extract.
Oba kosmetyki cechuje bardzo duża wydajność, ale jak wiadomo jest to kwestia indywidualna. Najważniejsze jest oczywiście działanie, które wcale nie różni się od antyperspirantów. Obie wersje sprawdzają się pod tym kątem tak samo dobrze. Zapewniają ochronę przez cały dzień, niwelując przykry zapach oraz pochłaniając wilgoć. Przy intensywniejszym wysiłku w dalszym ciągu chronią, ale nie ma co liczyć na całkowitą suchość (do czego z resztą nigdy nie dążyłam tak na marginesie). Nie pozostawiają śladów na ubraniach, ani nie kleją się pod pachami. Skład jak już wspomniałam jest całkowicie naturalny, stworzony na bazie sody oczyszczonej, masła shea oraz olejków eterycznych. Trzeba pamiętać, aby przed zastosowaniem wykonać próbę uczuleniową. Niektórych potrafi też podrażnić soda. Wiele się o tym naczytałam, więc początkowo używałam dezodorantu na przemian z innym naturalnym (np. Alterra), a dopiero później zaczęłam stosować go codziennie. Nie odnotowałam żadnych negatywnych zmian, nie pojawiło się pieczenie ani zaczerwienienie. Jeśli obawiacie się, że dla Was będzie zbyt mocny, to mam dobrą wiadomość! Marka Schmidt's wprowadziła do sprzedaży kilka wersji z mniejszą ilością sody w składzie, która jest przeznaczona dla skóry wrażliwej. Od siebie dodam jeszcze, że warto również robić przerwy w stosowaniu takich kosmetyków. Zazwyczaj kiedy siedzę w domu, szczególnie w niedzielę stosuję zasadę kosmetycznego minimalizmu - oprócz podstawowych środków higieny, nie używam nic więcej, właśnie po to aby skóra odpoczęła i powróciła do własnej równowagi (o czym wspominałam w poście Odpoczynek dla cery).
Mam nadzieję, że chociaż trochę zainteresowałam Was tymi kosmetykami. Naprawdę warto ich spróbować, także w trosce o swoje zdrowie. Mi udało się przekonać do nich mojego partnera, który niechętnie podchodzi do zmiany swoich ulubionych kosmetyków. U niego dezodoranty Schmidt's sprawdziły się tak samo dobrze, więc na pewno na tych kilku zużytych sztukach nie poprzestaniemy.
Ⓥ - Produkty wegańskie, nietestowane na zwierzętach.
Butyrospermum parkii (shea butter) • sodium bicarbonate (baking soda) • maranta arundinacea (arrowroot) powder • theobroma cacao (cocoa) seed butter • citrus bergamia (bergamot) essential oil • citrus aurantifolia (lime) essential oil • tocopherol (vitamin E) • humulus lupulus (hop) extract.
Butyrospermum parkii (shea butter) • sodium bicarbonate (baking soda) • maranta arundinacea (arrowroot) powder • theobroma cacao (cocoa) seed butter • tocopherol (vitamin E) • calendula officinalis (calendula) essential oil • cananga odorata (ylang-ylang) essential oil • humulus lupulus (hop) extract.
Oba kosmetyki cechuje bardzo duża wydajność, ale jak wiadomo jest to kwestia indywidualna. Najważniejsze jest oczywiście działanie, które wcale nie różni się od antyperspirantów. Obie wersje sprawdzają się pod tym kątem tak samo dobrze. Zapewniają ochronę przez cały dzień, niwelując przykry zapach oraz pochłaniając wilgoć. Przy intensywniejszym wysiłku w dalszym ciągu chronią, ale nie ma co liczyć na całkowitą suchość (do czego z resztą nigdy nie dążyłam tak na marginesie). Nie pozostawiają śladów na ubraniach, ani nie kleją się pod pachami. Skład jak już wspomniałam jest całkowicie naturalny, stworzony na bazie sody oczyszczonej, masła shea oraz olejków eterycznych. Trzeba pamiętać, aby przed zastosowaniem wykonać próbę uczuleniową. Niektórych potrafi też podrażnić soda. Wiele się o tym naczytałam, więc początkowo używałam dezodorantu na przemian z innym naturalnym (np. Alterra), a dopiero później zaczęłam stosować go codziennie. Nie odnotowałam żadnych negatywnych zmian, nie pojawiło się pieczenie ani zaczerwienienie. Jeśli obawiacie się, że dla Was będzie zbyt mocny, to mam dobrą wiadomość! Marka Schmidt's wprowadziła do sprzedaży kilka wersji z mniejszą ilością sody w składzie, która jest przeznaczona dla skóry wrażliwej. Od siebie dodam jeszcze, że warto również robić przerwy w stosowaniu takich kosmetyków. Zazwyczaj kiedy siedzę w domu, szczególnie w niedzielę stosuję zasadę kosmetycznego minimalizmu - oprócz podstawowych środków higieny, nie używam nic więcej, właśnie po to aby skóra odpoczęła i powróciła do własnej równowagi (o czym wspominałam w poście Odpoczynek dla cery).
Mam nadzieję, że chociaż trochę zainteresowałam Was tymi kosmetykami. Naprawdę warto ich spróbować, także w trosce o swoje zdrowie. Mi udało się przekonać do nich mojego partnera, który niechętnie podchodzi do zmiany swoich ulubionych kosmetyków. U niego dezodoranty Schmidt's sprawdziły się tak samo dobrze, więc na pewno na tych kilku zużytych sztukach nie poprzestaniemy.
Ⓥ - Produkty wegańskie, nietestowane na zwierzętach.
Kusiłaś mnie tymi dezodorantami od dłuższego czasu i w końcu się skusiłam! Czekam na przesyłkę z iherb :)
OdpowiedzUsuńO!Fajnie, że się namyśliłaś. Jaki zapach wybrałaś dla siebie?
UsuńNa pewno kupię, bo naczytałam sie sporo dobrego :)
OdpowiedzUsuńJak widać moja opinia nie różni się od ogólnej ;)
UsuńMam wersję limonka i beniaminka, chciałam mieć porównanie, dlatego zdecydowałam się i na słoiczek i na sztyft. Jestem z tego Deo zadowolona, ale soda podsuszała i trochę podrażniała skórę pod pachami.
OdpowiedzUsuńZ tego samego powodu też decydowałam się na obie wersje ;) Jak już wspomniałam w recenzji, ja staram się go używać co drugi dzień i robić sobie przerwy. Jak wiadomo soda ma odczyn zasadowy, a skóra pod pachą kwaśny, więc trzeba uważać. A tak w ogóle nie wiem czy doczytałaś, ale wprowadzili teraz wersję dla skóry wrażliwej z mniejszą ilością sody w składzie.
UsuńCiekawe się te dezodoranty wydają, może skuszę się na przerwę od Dove.
OdpowiedzUsuńCenowo na pewno nie wypadają tak korzystnie, ale przynajmniej są naturalne.
UsuńFajnie, że napisałaś o tych dezodorantach! Sama już od dawna stosuję te naturalne, ale dopiero rok temu odkryłam mój ideał w tej kwestii :-)
OdpowiedzUsuńNiemniej jednak zawsze z zainteresowaniem czytam o innych naturalnych i skutecznych dezodorantach, bo kto wie, mogę kiedyś będę poszukiwała jakiejś alternatywy dla mojego ulubieńca ;-)
Jasne, zawsze warto mieć alternatywę :)
UsuńOł je muszę je mieć :) Obecnie mam Crystal essence certyfikowany mineralny deo :*
OdpowiedzUsuńTeż używałam Crystala, ale w moim przypadku się nie sprawdził.
Usuńmam ochotę spróbować, choć do tej pory żaden naturalny dezodorant się u mnie nie sprawdził :/
OdpowiedzUsuńU mnie było podobnie, dopóki nie kupiłam Schmidt's.
UsuńMnie przy dłuższym stosowaniu podrażnił, więc teraz robię tak jak Ty, dni zupełnie bez niczego, gdy tylko mogę sobie na to pozwolić, a gdy mam więcej zajęć stosuję tego dezodorantu (mam wersję w słoiczku).
OdpowiedzUsuńJa jeszcze czasami stosuję na przemian z deo Alterry, który stosowany solo wypada średnio.
UsuńNa początku grudnia przyszedł do mnie mały słoiczek na spróbowanie i muszę przyznać, że na razie mam mieszane uczucia :/ Zobaczymy jak będzie po dłuższym czasie.
OdpowiedzUsuńA co Ci nie odpowiada?
UsuńCoraz częściej myślę, żeby zamówić sobie od nich dezodorant, ale jeszcze nie dziś :P Choć wersja w sztyfcie zdecydowanie do mnie przemawia :P
OdpowiedzUsuńJest wygodniejsza w użyciu, więc polecam tą na początek.
UsuńJa cały czas szukam pod tym względem ideałów, ale na razie niestety nic sensownego nie udało mi się znaleźć :( No cóż, próbować będę dalej, bo może uda mi się znaleźć coś łatwiej dostępnego :)
OdpowiedzUsuńPowodzenia w takim razie :)
UsuńTen dezodorant mnie zaciekawił,mam nadzieję że uda mi się go znaleźć:)
OdpowiedzUsuńPolecam zakupy na iHerb.
UsuńMiałam 5 małych słoiczków o różnych zapachach i niestety tego typu produkty nie są dla mnie. Pociłam się dalej (ale to nie jest strikte produkt przeciwko potowi) więc nie czepiam się. Jednak po kilku tygodniach codziennego używania miałam tak podrażnione pachy że szok. Skóra była cały czas zaczerwieniona, piekła mnie niemiłosiernie i skóra zaczeła schodzić płatami. Potem dowiedziałam się że soda która jest w składzie może niekiedy robić takie "psikusy" i należy odstawić dezodorant na pare dni a nastepnie używać jak do tej pory. Ja jednak już nie wróciłam do niego bo bałam się tego efektu.
OdpowiedzUsuńZgadza się - soda może mieć taki wpływ, ponieważ ma odczyn zasadowy. W ofercie mają również dezodorant bez jej dodatku :)
Usuń