W zeszłym roku dzięki uprzejmości Karoliny z bloga My Vanity Case sprawiłam sobie mały prezent na urodziny. Mianowicie kupiłam kilka produktów marki Lush, w tym między innymi odżywkę do włosów Veganese. Ponieważ była kupowana w Hiszpanii, nie jestem w stanie podać jej konkretnej ceny, dlatego przyjmijmy że opakowanie 250 ml kosztuje około 50 zł. Dostępne są jeszcze trzy inne pojemności: 100 ml, 500 ml oraz 1000 ml (szaleństwo!). Dobry pomysł dla nowych klientów oraz stałych konsumentów. Przejdźmy jednak do rzeczy.
Według opisu producenta jest to lekka odżywka o konkretnym działaniu, zawierająca zmiękczający włosy agar; olejek i sok z cytryny dla dodania połysku oraz wywar z rozmarynu i lawendy, które mają kojący i łagodzący wpływ na skórę głowy. Kiedy to przeczytałam musiałam jej spróbować, ponieważ wydała mi się idealna dla moich typowo niskoporowatych włosów (szybko przetłuszczają się u nasady, zbijają w strąki, ciężko dodać im objętości). Ma dosyć wodnistą konsystencję, więc bardzo łatwo rozprowadza się na włosach. Posiada ostry cytrynowy zapach, który na szczęście szybko się ulatnia. Według mnie nie pachnie zbyt przyjemnie, ale też nie uprzykrza mycia. Bardzo szybko wchłania się we włosy, przez co niewiele zostaje jej do wypłukania. Nie miałam pewności czy uzyskam obiecany przez producenta efekt, dlatego na początku w ramach ostrożności aplikowałam Veganese wyłącznie na długość. Włosy po wysuszeniu były wygładzone, a końcówki odżywione. Po kilku aplikacjach odważyłam się i zaczęłam nakładać ją na całą głowę, mając nadzieję że również będzie regulować wydzielanie sebum. Niestety w moim przypadku nie spowolniła przetłuszczania. Wróciłam do nakładania jej tylko na długość i ten sposób sprawdza się u mnie najlepiej. Przy okazji jest znacznie bardziej wydajna, chociaż i bez tego naprawdę wystarcza na bardzo długo. Stosuję ją chyba od października, a w dalszym ciągu mam jedną trzecią opakowania. Zazwyczaj nakładam dwie takie porcje, jakie pokazałam na zdjęciu. Włosy myję codziennie, ale używam jej co drugi, na zmianę z moją ulubioną kuracją Isany (Kuracja z olejkiem arganowym // Isana). Pomimo że do najtańszych nie należy, jej cena rozkłada się na kilka miesięcy.
Podsumowując świetnie odżywia włosy, bez ich dodatkowego obciążania. Wygładza, ułatwia rozczesywanie oraz dodaje włosom połysku. Natomiast nie daje takiego efektu jak wspomniana Isana, czyli włosy nie są po niej tak miękkie oraz puszyste. I jeszcze jedna rzecz do której muszę się przyczepić, to SLS w składzie. Przynajmniej nie na samym początku.
Lavender Flower Infusion (Lavandula angustifolia) •
Rosemary Infusion (Rosmarinus officinalis) • Agar Agar Gel (Gelidium
cartilagineum) • Cetearyl Alcohol • Propylene Glycol • Cetearyl Alcohol and
Sodium Lauryl Sulfate • Cetrimonium Bromide • Lemon Oil (Citrus limonum) •
Benzoin Resinoid (Styrax tonkinensis pierre) • Fresh Organic Lemon Juice
(Citrus limonum) • Citral • Limonene • Fragrance • Methylparaben
Na koniec kilka słów na temat samej firmy. Lush od dawna jest mi znany z blogosfery, ale jakoś nigdy nie miałam większej ochoty zapoznać się z ich ofertą. Nie czułam chemii ;) Wydawało mi się, że kosmetyki są zbyt drogie, nie do końca takie naturalne jak się chwalą i na dodatek ciężko dostępne. Co się zmieniło, że dałam szansę ich produktom? Przemówiła do mnie polityka firmy, czyli przeciwstawienie się przeprowadzaniu testów na zwierzętach oraz fakt, że wszystkie ich kosmetyki są wegetariańskie (z wegańskimi opcjami), ręcznie robione, a składniki pochodzą ze sprawdzonych źródeł. Dodatkowo marka przestrzega zasad 'fair trade' oraz 'ethical buying'. Właśnie z tych kilku (bardzo ważnych) powodów doszłam do wniosku, że zostawię im kilka moich ciężko wypracowanych złotówek. Takie właśnie firmy chcę wspierać, oczywiście pod warunkiem obopólnej korzyści :)
Chętnie przetestuję sobie coś jeszcze, dlatego napiszcie co polecacie z ich oferty.
Chętnie przetestuję sobie coś jeszcze, dlatego napiszcie co polecacie z ich oferty.
Lubię Lush, ale dawno tam nie gościłam. Moimi ulubieńcami są ich maseczki do twarzy, bomby do kąpieli i mydło Sultana of Soap. Z produktów do włosów miałam kiedys szampon w kostce, ale dużo było z tym babrania się. Natomiast dużo dobrego słyszałam o szamponie Big.
OdpowiedzUsuńZ odżywek nie miałam nic, ale nie mówię nie :)
No właśnie też skusiłam się na szampon w kostce, bo ponoć nieźle oczyszcza, ale jeszcze się za niego nie zabrałam. Natomiast przypomniałaś mi o szamponie Big. Chyba kiedyś nawet miałam okazję go używać, dzięki odlewce od innej blogerki i z tego co pamiętam wywarł na mnie dobre wrażenie. Dzięki za podpowiedź :)
UsuńTeż właśnie chcę go kupić, bo naczytałam się tyle dobrego, ale zawsze mi nie po drodze do ich sklepu :D
UsuńJa mam jeszcze dalej :P
UsuńOdżywki nie miałam więc się nie wypowiadam, miałam dwa szampony w kostce, ale już nie pamiętam nazw, wiem, że jeden był niebieski. Miałam również kule do kąpieli i bubbleron to moje ulubione, o dziwo tworzą też piankę:) Czyścik do twarzy aqua marina bardzo dobrze wspominam a obecnie mam maseczkę oatly czy jakoś tak babanowo-owsianą do twarzy- nawilżającą i też nie narzekam.
OdpowiedzUsuńTeż skusiłam się na jeden szampon w kostce, ale jeszcze nie zaczęłam go używać. Niebieski to Seanik, natomiast ja wybrałam Godiva (żółta). Aqua Marine miałam okazję testować i odstręcza mnie ten rybny zapach. Co nie zmienia faktu, że czyścik działał nieźle. A jeśli chodzi Ci o maseczkę, to chyba masz na myśli Oatifix? Wygląda ciekawie, więc wciągam na listę. Dzięki za pomoc :)
UsuńMoimi ulubieńcami z Lush są maseczki i kule do kąpieli. Ostatnio polubiłam się z peelingiem do ust! Miałam kiedyś szampon i odżywkę Fair Trade Honey i wiem, że byłam z nich zadowolona, ale jakoś nigdy ponownie nie kupiłam. Pewnie przez brak bezpośredniej dostępności.
OdpowiedzUsuńJak coś to w maju będę miała dostęp do Lush to jakbyś znalazła coś co chcesz kupić to daj znać! :)
Widzę, że z włosami mamy podobny problem... i zastanawiam się jakby sprawdziły się u Ciebie kosmetyki z Davines NouNou.
Haha właśnie robię listę! Sama miałam się wybrać na wiosnę za granicę, ale moje plany coraz bardziej się rozjeżdżają, więc jakby co, to dam znać ;) Lista zakupowa właśnie się tworzy :D
UsuńDzięki za wskazówkę! Poguglam sobie, bo pierwszy raz spotykam się z tą marką.
Rób, rób. Co prawda jadę tylko z walizką podręczną, nie wiem jak to zrobię... (chociaż ostatnio spakowałam się na 9 dni to i na 14 też dam radę, prawda?), ale że czekają mnie 4 loty to nie bardzo chciałabym płacić za bagaż przy każdym z nich. Jednak na koniec planuję wrócić już z dodatkowym bagażem, bo przecież coś trzeba sobie stamtąd przywieźć :)
UsuńJuż wykminiłam, że wrzucę do walizki jakąś większą torbę i później magicznie powstanie z niej bagaż. A jak nie to coś kupię na miejsc, bo w sumie to myślałam o przywiezieniu kosmetyków/serów/wina? Więc nic co byłoby mocno obszerne... pomyśli się później. Chociaż ten czas tak leci, że zanim się obejrzę, a trzeba będzie się pakować. Już prawie styczeń mamy za sobą, kiedy to zleciało?!?!
A tak w ogóle to widziałam kiedyś, że Lush robi wysyłkę do Polski, tylko nie pamiętam ile kosztuje, 10F? Jak funciak stał prawie 6zł to się nie opłacało, bo dużo drożej wychodziły kosmetyki w UK niż w pozostałych krajach, ale teraz jak jest ok. 5,20zł, a € prawie 4,40zł to już nie ma takiej duuuużej różnicy.
UsuńOooo nie już zaczynam kombinować z zakupami. ;(
mnie bardziej od ichnich odżywek ciekawią szampony w kostce :)
OdpowiedzUsuńSkusiłam się na Godive, ale jeszcze czeka na swoją kolej.
UsuńMiałam kiedyś szampon w kostce,ale był strasznie nieporęczny i nie sprawdził się u mnie. Mam kilka kosmetyków na liście do kupienia :)
OdpowiedzUsuńMoja lista też niebezpiecznie się wydłuża ;)
UsuńSzkoda, bo już liczyłam, że może to będzie fajna odżywka dla mnie :/
OdpowiedzUsuńO? A czemu nie jest?
UsuńJa z mojej strony polecam maseczki do twarzy oraz kremy do twarzy. Mam tez fajny suchy w pudrze szampon do wloaow ktory moze byc fajna alternatywa dla tego B&B o ktorym nie raz u siebie pisalas
OdpowiedzUsuńO! Dziękuję Ci bardzo za podpowiedź z tym szamponem! Szukałam właśnie jakiegoś ciekawego zamiennika :)
UsuńŻałuję, że Lush nie robi tylko i wyłącznie naturalnych produktów. Bo w niektórych, zwłaszcza tych do włosów, często zawarte są parabeny i Slsy...
OdpowiedzUsuńZa to te świeże maseczki do twarzy oraz różne rozmaitości do kąpieli kuszą :-)
Wiem, też nad tym ubolewam. Szczególnie że jeszcze każą sobie za to słono płacić ;)
UsuńNigdy nie miałam żadnego produktu do włosów marki Lush, jedyne co mocno sobie ukochałam to ich maseczki do twarzy. Lista w Lushu jest długa, więc nie zaszkodzi do niej dopisać jeszcze jednego produktu ;)
OdpowiedzUsuńMoja też się niebezpiecznie wydłuża ;)
UsuńMnie natomiast ich kosmetyki kuszą od dawna ale jakoś nie miałam okazji jeszcze nic zamówić :) A nadwyżek kosmetycznych w domu nie lubię :)
OdpowiedzUsuńJa też przestałam już gromadzić na zapas, więc doskonale Ciebie rozumiem.
UsuńUuu odnowiłaś moją chęć na LUSHa, od lat mam ochotę na te boskości, a nadal nic nie miałam z ich oferty, muszę nareszcie to nadrobić :)
OdpowiedzUsuńMają tak szeroką ofertę, że ciężko się zdecydować na coś konkretnego, ale jestem pewna że znajdziesz również coś dla siebie :)
UsuńZdecydowanie polecam ich szampon BIG. Ja za Lushem też jakoś specjalnie nie przepadałam i nie rozumiałam zachwytów nad marką choć przyznać muszę że moje podejście nieco się zmieniło podobnie jak w twoim przypadku. Mają garść na prawdę fantastycznych kosmetyków które są warte każdej złotówki m.in właśnie ten szampon.
OdpowiedzUsuńSzampon BIG na pewno wypróbuję, bo już jest na mojej zakupowej liście. Jeszcze tylko muszę poczekać, aż mój kosmetyczny diler mi je kupi :D
UsuńJak już wykończe wszystkie swoje obecne maski mam taki mały zamiar zabrać się za testowanie właśnie masek z Lusha. American Cream była dla mnie bardzo nijaka a jest chyba najbardziej osławiona. Ta na pewno znajdzie się na mojej liście:)
OdpowiedzUsuńWiesz jak jest - nie każda odżywka sprawdzi się na każdych włosach. Jeśli masz podobne do mnie, czyli niskoporowate, to wart dać szansę Veganese.
Usuń