Z "zimnem" borykam się już od dawna i szczerze mówiąc nie wiele produktów mi pomogło. W zasadzie do tej pory żaden mi nie pomógł z tych polecanych przez farmaceutów. Opryszczka zawsze pojawiała się u mnie przy wzmożonym stresie lub kiedy miałam obniżoną odporność, dlatego dodatkowo zaczęłam łykać witaminy w postaci suplementów lub tabletek musujących. Jednak zawsze pozostawała jeszcze kwestia powstającego pęcherza na ustach, a z nim już trzeba walczyć zewnętrznie.
Zacznę od zapobiegania, czyli od balsamów do ust Carmex. Dostępne są w 3 wersjach : w słoiczku, w tubce i sztyfcie. Różne są też wersje smakowe. Oprócz oryginalnego dostępne są jeszcze truskawkowe, wiśniowe, miętowe oraz kilka smaków limitowanych jak waniliowe czy limonkowe.
Ja najbardziej lubię wersję w tubce, ponieważ ma przyjemnie miękką konsystencję i o oryginalnym smaku, który jest mieszanką wanilii i mentolu. Ostatnio polubiłam tez wiśniowy, a pozostałych jeszcze nie próbowałam. Kusi mnie limitowana edycja, ale jest dostępna tylko na Allegro. Natomiast wszystkie inne bez problemu dostać można w Rossmanie, Drogerii Natura czy SuperPharm.
Po pierwszym użyciu tego balsamu byłam w szoku, ponieważ mrowił, wręcz szczypał mnie w usta. Wszystko przez zawartość mentolu. Do tej pory nie spotkałam podobnego produktu , który by tak działał. I nie wiem jak on to robi, ale dzięki niemu mój problem opryszczki już zupełnie zniknął. Stosuję go minimum raz dziennie przy porannym makijażu, czasami też kiedy mam bardzo spierzchnięte usta (chociaż odkąd go stosuję już nie miewam tego typu problemów). Zdarza się też, że czuję lekkie swędzenie (zalążki wyłażącego zimna), wtedy wystarczy, że nałożę cienką warstwę i objawy znikają jak za dotknięciem Poterrowej różdżki.
Nie dość, że pozbyłam się ataków ze strony wstrętnego wirusa, to jeszcze zawsze mam pięknie wypielęgnowane i nawilżone usta. Dodatkowym plusem jest też SPF 15 oraz niska cena- około 10 zł (często dostępny w niższej-promocyjnej). Więc oczywiste jest, że Carmex to mój kosmetyk numer 1 wszechczasów :)
Jednak zdarza się, dosłownie raz na rok, że wyskoczy mi zimno. Wtedy z pomocą przychodzą plastry Compeed, które szybko przyklejone na usta i stosowane regularnie niwelują problem w przeciągu 3 dni. Dodatkowo, można je przykryć warstwą pudru lub pomadki, aby nie były bardzo widoczne. Co jest jeszcze istotne, dzięki plastrom nie przenosimy bakterii z ust do innych części twarzy (błona śluzowa nosa lub oczy-bardzo groźne!) , ponieważ całość jest zasłonięta przez plasterek.
Minusem może być cena, ponieważ za 15 plastrów trzeba zapłacić około 30 zł, ale czego się nie robi dla szybkiego usunięcia rosnącego pęcherza. Ten kto ma ten problem, ten wie że nieestetyczny stwór to nic przyjemnego. Szczególnie, że lubi wyłazić w najmniej odpowiednim momencie.
Na szczęście dla mnie to już przeszłość i te dwa produkty zawsze mam przy sobie.
też czytałam o tym że carmex może być przydatny przy opryszczce ale jeszcze nie próbowałam. na szczęście opryszczkę mam bardzo sporadycznie.
OdpowiedzUsuńPlastry compeed to, moim zdaniem, najlepszy kontratak na opryszczkę. :) Co prawda, ja nie mam jej prawie nigdy, za to mój mężczyzna dość często. Zaopatruje się wtedy w te plastry i znikają w mig!:)
OdpowiedzUsuńMuszę kupić sobie plastry. Mnie Carmex pomaga na zimno, choć czasami jak nim posmaruję zimno to swędzi, jak jasna cholera. Ale efekty to wynagradzają.
OdpowiedzUsuń*One_Love- szczęściara ;D
OdpowiedzUsuń*Aguteńka- Moje dzieki Carmexowi stały się dla mnie praktycznie nieużyteczne, ale za to zużywa je mój narzeczony, który za nic nie daje się posmarować balsamem ;)
*Zoila- Ja go na zimno nie używam, tylko żeby zapobiec.
Iwetto, polecam Ci swietny post Kotwilka odnosnie opryszczki!http://kotwilka.blogspot.com/2011/09/rady-kotwilki-10-rzeczy-ktore.html
OdpowiedzUsuńZe swojej strony polece masc szalwiowa a z Carmexem bym uwazala bo ja dzieki niemu mialam duzo nieprzyjemnosci i dlugi czas leczenia.Juz nigdy wiecej...
E.Arden ma dobrej jakosci kolorowke, niestety malo popularna w PL ale warto, naprawde warto:)
Szczerze powiedziawszy niedługo stuknie mi 20 lat a nigdy nie miałam opryszczki :) (tfu tfu żeby mi zaraz nie wyskoczyła przypadkiem)
OdpowiedzUsuńOpryszczka! Jak ja jej nie znoszę! Był taki okres, że wywalała mi np na całej górnej wardze. Koszmar! Łykałam wtedy tabletki Heviran w największym stężeniu 5x dziennie i co prawda szybciej się goiło, ale potem znów to samo. Później jednak przeszło i od 3 lat mam ją bardzo sporadycznie.Może to także zasługa Carmexu? :) Najbardziej pomaga mi klasyczny Zovirax i Erazaban. Z plastrami nie umiem się zbytnio obchodzić, cały czas mi się odklejały i zdzierały strupka. Dlatego ich nie używam. :)
OdpowiedzUsuń*Hexxana- dzięki za link, skorzystam. Ale tą przestrogą bardzo mnie zaciekawiłaś, może napiszesz coś więcej?
OdpowiedzUsuń*Cat Girl- znaczy, że się jeszcze nie zaraziłaś i nie masz tego paskudnego wirusa;D
*Agu- plastry przyklejasz zanim powstanie pęcherz lu jak jest mały, później to już nie pomagają. Zovirax mi w ogóle nie pomógł, a Erazabanu nie stosowałam jeszcze.
OdpowiedzUsuńWalczę z nawracającą opryszczką odkąd skończyłam chyba 3 latka. A teraz mam prawie 20 lat.Nic nie pomaga,tabletki,maści itp.NIC.Ciągle wraca.Nie tylko na ustach ale i na nosie,pod nosem.Ech
OdpowiedzUsuńi <3 heviran :D
OdpowiedzUsuńMam to szczęście, że nie wiem co to znaczy mieć opryszczkę ;) Carmex bardzo lubię :)
OdpowiedzUsuńa ja dotąd nie miałam Carmexu, ostatnio natrafiłam na nowość z Lovely - pomadkę ochronną z kamforą i mentolem :)
OdpowiedzUsuńTeż mam raz w roku ten problem... Jak już czuję, że coś mi wychodzi to smaruję maścią "Hascovir pro" i na drugi dzień wszystko znika :)
OdpowiedzUsuńja osobiście stosuję Herpex- malutka maść fajnie łagodzi i goi, a carmex myśle, że to jedne z najlepszych 'ochraniaczy' dla naszych ust;)
OdpowiedzUsuńja opryszczkę wysuszam płynem o nazwie sonol :) choć muszę chyba zaopatrzyć się w carmex i mieć go zawsze przy sobie :)
OdpowiedzUsuńJa nigdy nie miałam opryszczki ale Carmex też uwielbiam:)
OdpowiedzUsuńNa początku mojej wypowiedzi muszę stwierdzić, że jestem ekspertem od opryszczki, borykam się z nią od dzieciństwa, prześladuje mnie potwornie miałam np. opryszczkę w okolicach nosa, coś potwornego.
OdpowiedzUsuńDużo też wytestowałam :) Bardzo sprawdzoną metodą w momencie pojawianie się opryszczki jest namoczenie patyczka do uszu spirytusem salicylowym i przyłożenie patyczka w miejscu, w którym się buduje. Warto też robić to np. przed zaśnięciem, tylko trzeba mieć umyte ręce, to bardzo ważna sprawa!
Stosuję tribiotic, kupowaną w małych saszetkach. Tłusta maść, wolno się wchłania, ale co najważniejsze, pomaga.
Pozdrawiam:)
Stosowałam już Carmex, między innymi z myślą taką aby przezwyciężyć opryszczkę, jednak nic nie pomogło. Kilka miesięcy temu miałam totalną epidemię oprychy. Dosłownie całe usta miałam w zimnie. Doszło do tego, że musiałam wyrzucić wszystkie moje pomadki, szminki i błyszczyki.
OdpowiedzUsuńTeraz mam przerwę od Carmexu, ale nadal uważam, że to dobry produkt do ust.
Mnie póki co pomaga łykanie Immuliny. Ani nie choruję ani nie męczę się z opryszczką.
Witaj.Z wirusem opryszczki jest tak,że jeśli miałaś opryszczckę raz,to zapewne pojawiać sie ona będzie.Taki wirus już na zawsze zamieszkuje nasz organizm,uaktywnia sie w czasie spadku odporności organizmu,albo przy miesiaczce,chorobie itp.Co do Carmexu, nie miałam, jesli chodzi o to mrowienie,to jest to efekt działania mentolu na zakończenia nerwowe,poniewaz mentol,alkohol szybko przenika w głab skóry i drazni zakończenia nerwowe,a te wysyłaja impulsy w postaci mrowienia,szczypania.Ja wystrzegam sie mentolu w kosmetykach do pielegnacji ust.Być może właśnie mentol pomógł zapobiegnąc opryszczce.
OdpowiedzUsuńa mi opryszczka pojawia się na nosie :) taki zonk :) i najczęściej przy chorobie. dlatego staram unikać się przeziębienia. jak poczuję że coś się dzieje to smaruję żelem sonos, mała buteleczka z kulką dzięki czemu aplikacja jest b. higieniczna. a oprócz tego wnika w skórę i goi dzięki czemu nie ma obawy że wytrzemy produkt albo "zjemy" :) a jak już jest strup to smaruje maścią z wit. A :)
OdpowiedzUsuńznam to, z opryszczką męczę się dosyć często, co jest moim utrapieniem, stosowałam praktycznie wszystko i nic. Też teraz używam carmex i mam cichą nadzieję, że jakoś pomoże uchronić mnie od przykrej niespodzianki ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ;)
*Tina - powinnaś w takim razie udać się z tym do lekarza, bo to już poważny problem.
OdpowiedzUsuń*Stri-Linga- tak, wiem ;D
*Bella- Carmex jest super :D
*Sauria80- zaciekawiłaś mnie ;D
*Kallineczka- miałam ;D
*Agnieszka- o tak! Jest nieoceniony :D
*Domi- słyszałam negatywne opinie na temat metody wysuszania opryszczki.
*Dziuniek- ja raz "zainfekowałam" tak błyszczyk. Nie wiem jak to się stało, ale po prosto od jego używania wyskakiwała mi oprycha. Dlatego nawet Carmexem bezpośrednio nie smaruję (wiedziałam, że zapomniałam o czymś napisać -.-), tylko nakładam patyczkiem do uszu.
*Basia- bardzo możliwe.
*marchewka- na nosie jeszcze nie miałam, ale domyślam się jakie to może być uciążliwe. Maść z wit A dobra na wszystko ;)
*Joanna- Mam taką nadzieję ;D
Iwetto, u mnie Carmex pogorszy stan ust na tyle, ze bardzo dlugo trwalo leczenie opryszczki i przenioslo sie to pozniej na cale usta.Doszlo dodatkowo do pekania kacikow ust...Bylo bardzo nieciekawie.Jak odstawilam Carmex i przeszlam na leki to bardzo powoli wszystko wracalo do rownowagi.
OdpowiedzUsuńZ dostepnych srodkow bez recepty dobre dzialanie mial rowniez Erazaban i Hascovir.
U Ciebie też widzę Carmexy ;)
OdpowiedzUsuńMam śmietankową świeczkę z Twojej wcześniejszej notki ;) Uwielbiam ją ;)
uwielbiam wiśnowy carmex :)
OdpowiedzUsuńtruskawkowy Carmex x3 !
OdpowiedzUsuńwiśniowy! :D
UsuńMoże nie wszystkie dziewczyny to wiedzą, ale z opryszczką mozna walczyć na wszelkie możliwe sposoby i ...zawsze wróci. Rzadziej, częściej, zależy od wielu czynników. Głównie od naszej odporności na daną chwilę. A to dlatego, że nie zakażamy się ponownie wirusem który ją powoduje (HSV1 ), ale gdy raz się nim zakazimy, wędruje on wzdłuż komórek nerwowych do najbliższych zwojów nerwowych i tam sobie "siedzi" uśpiony. Jest to tzw. zakażenie latentne. Czyli utajone, siedzi i czeka na dobrą chwilę, by znów wędrując po naszych nerwach, wysypac pęcherzykami i się namnażac i zakażać. Ta wędrówka to właśnie owo charakterystyczne szczypanie i mrowienie . Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńAha, niepocieszna informacja. Ten wirus już w tych zwojach zostaje. Na zawsze. Do końca życia. Nasz "lokator".
OdpowiedzUsuń