Podstawą mojego makijażu zawsze jest kreska, dlatego w mojej kosmetyczce musi być eyeliner, a najlepiej się czuję kiedy mam dwa. Obojętne jaki - żelowy, w pisaku, czy w kałamarzu - nie robi mi różnicy, wszystkie formy lubię. Jednak przyszedł taki moment (co praktycznie się nie zdarza), kiedy nie miałam żadnego. Uraczę Was dłuższą historią, mianowicie czekałam na przesyłkę z wielce wymarzonym eyelinerem Kat von D, który miał lekkie opóźnienie i musiałam kupić coś od ręki. Padło oczywiście na bohatera dzisiejszego posta, czyli Liquid Liner marki Catrice o przewrotnej nazwie 010 Don't leave me. I wiecie co? Wydałam na niego jakieś 15 zł (a nawet chyba mniej, dzięki promocji w Hebe) i nie uwierzycie, ale okazał się lepszy od Tattoo Linera Kat von D (BUM! napisałam to).
Opakowanie niczym się nie wyróżnia na tle innych, oprócz tego że po jakimś czasie nie dokręca się oraz irytuje wychodzącym ze środka zabezpieczeniem. Aplikator to typowa gąbeczka, odpowiednio wyprofilowana w szpic, dzięki której malowanie kreski jest łatwe oraz przyjemne, a do tego precyzyjne. Wykonanie przy jego pomocy ładnej 'jaskółki' jest bajecznie proste (bez jakiegokolwiek naciągania powieki czy innych masochistycznych trików). Tutaj muszę nadmienić, że z czasem niestety traci swój pierwotny kształt i przestaje być taki spiczasty. Prostym rozwiązaniem jest przycięcie go nożyczkami, co też uczyniłam i właśnie w takiej formie widnieje na zdjęciach.
Natomiast konsystencja jest odpowiednia, nie za gęsta, ani zbyt wodnista. Szybko zastyga na powiece, bez ściągania skóry. Kreska wychodzi równomierna, jednolicie czarna oraz bez prześwitów. Czerń jest naprawdę głęboka, idealnie matowa, a do tego nie blaknie w ciągu dnia. Do tego trwałość to prawdziwe mistrzostwo, bo trzyma się do samego wieczora w idealnym stanie, bez kruszenia czy ścierania. Producent w tym przypadku naprawdę stanął na wysokości zadania i stworzył prawdziwie wegański wodoodporny eyeliner. Chwała mu za to, bo moje łzawiące oczy są naprawdę wymagające. Podczas demakijażu bez problemu zmywał się przy pomocy płynu micelarnego, żelu lub balsamu i nie robił pandy wokół oczu.
Byłam z niego na tyle zadowolona, że kiedy dotarła do mnie przesyłka ze wspomnianym Tattoo Linerem, dalej używałam Catrice dopóki mi się nie skończył. Wystarczył mi na ponad kwartał codziennego użytkowania, więc według mnie całkiem długo. Jedyne co mi się w nim nie spodobało to farfocle, które pojawiły się w trakcie użytkowania. Mogę przymknąć na to oko, bo każdy eyeliner, którego używałam zachowywał się podobnie. Miałam też obawy, że tak jak inne drogeryjne linery będzie szczypał mnie w oczy, ale na szczęście nic takiego nie miało miejsca. Jeśli szukacie niedrogiego oraz wodoodpornego eyelinera, to szczerze Wam polecam Liquid Liner z Catrice.
Ⓥ - Produkt wegański, nietestowany na zwierzętach.
Zrezygnowałam z tego typu eyelinerów a kreskę rysuję cieniem:)
OdpowiedzUsuńW moim przypadku kreska wykonana cieniem czy kredką trzyma się max godzinę, więc tylko dobry eyeliner daje radę.
UsuńSuper, że jesteś zadowolona :) Ale ja również (nawiązując do komentarza wyżej) robię ostatnio kreski cieniem, zwykle brązowym. Są takie rozmyte, nieostre, a dzięki temu dają ładny, codzienny i subtelny look :)
OdpowiedzUsuńTeż lubię taki efekt, ale w tym celu używam również eyelinera.
UsuńOooo nie wiedziałam, że Catrice ma taki dobry liner!
OdpowiedzUsuńA my szukamy tak daleko, a mamy takie cuda pod nosem. Jak to jest?
Szukamy, a później doceniamy to co mamy na miejscu ;)
UsuńJa chyba najbardziej lubię eyeliner w pisaku z L'Oreal, ale on nie radzi sobie na cieniach.
OdpowiedzUsuńNie miałam z nim większych problemów nawet przy cieniach.
UsuńNie używam linerów, ale i tak... zainteresowałaś mnie ;) (W sensie tym linerem)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że wydał Ci się interesujący.
UsuńZwrócę na niego uwagę ;)
OdpowiedzUsuńKoniecznie!
UsuńAkurat szukam dobrego linera! :) Chętnie wypróbuję :)
OdpowiedzUsuńFajnie, że mogłam pomóc.
Usuńchętnie zakupię!:)
OdpowiedzUsuńPolecam :)
UsuńBez chwili namysłu wpisałam go na moją listę zakupową. Jeżeli oceniasz go lepiej niż wszędzie wychwalany liner Kat Von D to musi być mój. Jestem pod wrażeniem jego wydajności, kwartał to bardzo ładny wynik!
OdpowiedzUsuńMi zazwyczaj na tyle wystarczają eyelinery, a używam ich codziennie.
UsuńSuper, muszę się po niego wybrać do drogerii :)
OdpowiedzUsuńNa pewno warto przyjrzeć mu się bliżej.
UsuńNie robię kresek, ale fajnie wiedzieć, że jest coś porządnego w niskiej cenie i ogólnie dostępne ;)
OdpowiedzUsuńTaki kosmetyk to skarb ;)
UsuńJestem bardzo leniwa i nie używam linera codziennie, ale kupię go do testów :) Od dawna poluję na Kat von D, ale zawszę, jak się zbiorę i chcę go zamówić jest wykupiony :/
OdpowiedzUsuńMasz na myśli polską stronę? Ja też nie mogłam go tam utrafić.
UsuńJa obecnie jestem zakochana w linerach w pisaku i już nie wyobrażam sobie powrotów do takich w pędzelku :)
OdpowiedzUsuńMi akurat nie robi różnicy w jakiej jest formie, wszystkie mi odpowiadają ;)
UsuńJa planuję kupić Kat Von D, moze teraz przepatrzę internet :D
OdpowiedzUsuńZ tego co pamiętam u Ciebie jest dostępny w Debenhamsie ;)
UsuńMuszę się nim zainteresować! Zwykle używam eyelinerów w żelu, ale nie zawsze mam czas i ochotę na zabawę w pędzelek i Duraline, poza tym warto mieć takiego cudaka do ewentualnych poprawek lub zamalowywania kleju do rzęs. Ostatnio kupiłam kilka eyelinerów w pisakach i zupełnie nie odpowiada mi taka forma aplikacji, więc w sumie zostałam z niczym :p
OdpowiedzUsuńU mnie sprawdza się każda forma, pod warunkiem że sam produkt jest dobry, no i przede wszystkim trwały! W moim przypadku większość eyelinerów nie trzyma się zbyt długo, dlatego najczęściej wybieram wodoodporne formuły. Tu też jednak bywa różnie, ale teraz już znalazłam ideał za grosze ;)
UsuńU mnie też się sprawdził ten eyeliner ;) Aplikator rzeczywiście jest świetny i ułatwia malowanie kresek ;)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że również go polecasz, bo zawsze ceniłam sobie Twoje zdanie :)
Usuń