Ostatnio miałam przyjemność używać dwóch i to naraz! Otóż resztka kremu Eveline starczyła na jedną nogę, więc drugą wysmarowałam Bielendą. Porównanie obu produktów jak widzicie będzie bardzo rzetelne ;) Oba kremy kupiłam za niecałe 10 zł w drogerii Rossman.
Dla tych którzy nie wiedzą jak tego produktu używać, krótka informacja:
*ZAWSZE przed nałożeniem nowo zakupionego kremu, należy wykonać test, czyli na małą powierzchnię skóry nałożyć niewielką ilość i pozostawić na 10 minut; jeżeli nie nastąpiło żadne podrażnienie w przeciągu 24 godzin, możemy używać i przystępujemy do punktu następnego, to znaczy:
*za pomocą szpatułki równomiernie rozprowadzamy krem na osuszonej i umytej skórze, bez wcierania;
*pozostawiamy na 5 minut (w międzyczasie możemy zacząć nakładać go na inną część ciała);
*przy pomocy szpatułki dołączonej do opakowania usuwamy krem z włoskami-Ja to robię w ten sposób, że biorę kawałek papieru toaletowego i w niego wcieram zdjętą ze skóry warstwę kremu
*po usunięciu kremu myjemy skórę ciepłą wodą bez dodatków kosmetyków i osuszamy ręcznikiem.
Tubka kremu Eveline liczy sobie 125 ml, z czego 25 to gratis ;) Ma standardowy zapach dla tego typu kremów. Nie jest on bardzo intensywny (w porównaniu do moich pierwszych specyfików tego typu z przed 12 lat), ale mimo wszystko wyczuwalny. Przypuszczam, że dla początkujących będzie po prostu śmierdział. Ja wybrałam wersję Ultradelikatną do pach, rąk i okolic bikini, ale używałam go tylko do nóg. Bardzo dobrze rozprowadza się na ciele, mimo gęstej konsystencji, a po 5 minutach bez problemu usuwamy włoski. Mnie oczywiście nie podrażnił i przyznam się, że jeszcze nie trafiłam na krem który by to zrobił. Producent chwali się, że w skład wchodzi ekstrakt z Larrea divaricata, który spowalnia odrastanie włosków. Mi one odrosły tak samo szybko co po Bielendzie, ale może lepszy efekt jest widoczny przy regularnym stosowaniu.
Jeżeli chodzi o Bielendę, wybrałam "krem do bezpiecznej depilacji skóry suchej- ciało, twarz, bikini, regenerujący z czarną oliwką", a jego pojemność wynosi 100 ml. O ile krem z Eveline pachniał typowo, to tutaj ten zapach jest ledwo wyczuwalny. Dla mnie bardzo przyjemny i szczerze mówiąc byłam tym faktem zdziwiona, bo do tej pory tak ładnie pachnącego nie miałam. Zdecydowanie to jest duży plus. Konsystencja natomiast też jest trochę lżejsza i zdecydowanie łatwiej się go rozprowadza, bez problemu po 5 minutach ściągamy warstwę kremu z włoskami.
Po obu produktach skóra moja nie była podrażniona i przesuszona, ale jak wiemy jest to kwestia indywidualna. W aplikacji łatwiejszy był jednak ten z Bielendy (mimo tego, że ciężej wyciskało się go z tubki, bo ma mniejszą średnicę otworu). Dużym ułatwieniem był też kształt samej szpatułki (różowa) do ściągania i nakładania kremu. Ta z Eveline (biała) niestety była bardzo nieporęczna i jest wykonana z twardszego plastiku, przez co doznawałam nieprzyjemnego uczucia drapania.
![]() | ||
Biała szpatułka- Eveline / Różowa szpatułka- Bielenda |
A skoro już jesteśmy przy kojących balsamach, to wspomnę o swoim obecnym z firmy Oriflame z serii Silk&Smooth. Nie pamiętam ile kosztował, ale opakowanie jest stosunkowo małe jak na balsam, ponieważ tylko 100ml. Pachnie kremowo, czyli przyjemnie i lekko, zapach nie jest dominujący, zawiera mentol którego Ja nie czuję. Konsystencja jest bardzo wodnista i wcale dzięki temu szybko się nie wchłania jak można by przypuszczać- trzeba go niestety długo wcierać. Faktycznie nawilża skórę,ale efektu łagodzącego, w szczególności po depilacji depilatorem nie zauważyłam niestety.
Według mnie jest to lżejsza wersja zwykłego balsamu do ciała i nic więcej. Obecnie wylądował w projekcie denko i próbuję go zużyć, aby zapomnieć o wyrzuconych pieniądzach w błoto;)
A Wy macie jakiś swój ulubiony kremik kojący i do depilacji, który możecie mi polecić (lub nie)? A może stronicie od takich produktów, bo są Wam zbędne ? Dajcie znać co sądzicie ;)
Buziaki :*