Może zacznę od skromnej wymiany firm, które gościły na targach i są mi dobrze znane (tudzież utkwiły mi w pamięci): Kryolan, Nail Design, Mary Kay, OPI, Essie, Eveline, Nail tek, Queen Helene, Bielenda, Ziaja, Organique, Ava, FlosLek i wiele innych.
Pierwsze co zrobiłam to rzuciłam się na stoisko Kryolanu, ale było tak oblegane że sobie darowałam zakupy. Nawet przy użyciu łokci nie byłabym w stanie dopchać się do kasy i ekspedientki- dziewczyny przy ladzie naprawdę były bardzo zdeterminowane ;) Zadziwiło mnie na ich wystawie, że mają w swojej ofercie Carmex. Jak widać nawet najlepsi go używają i polecają.
Obok mieściło się stoisko firmy Nail Design, którą dobrze znałam dzięki Allegro. To od nich kupiłam swój zestaw firmy Konad i pierwszy lakier do wzorków. Niestety lakiery do stempelków już się skończyły, więc pocieszyłam się pięknym, jasnym fioletem z bardzo drobnym, srebrnym brokatem. Do tego dokupiłam preparat do zmiękczania skórek, sygnowany nazwą firmy oraz oliwkę w pisaku. Zmiękczacz sprawdza się rewelacyjnie, a olejek jest jeszcze fajniejszy. Dużym ułatwieniem w pielęgnacji paznokci jest właśnie forma 'pisaka'. Zmieści się w najmniejszej torebce czy kosmetyczce, jest poręczny i nic się nie wylewa bez potrzeby.Dodatkowo możemy go mieć cały czas przy sobie, aby kilkoma ruchami zadbać o nasze skórki skupione dookoła paznokcia. Dla mnie jest to kosmetyk fenomenalny i od dawien dawna poszukiwany.
Skoro już jesteśmy przy kosmetykach paznokciowych nie mogło zabraknąć moich odwiedzin przy stoisku OPI :D Zaskoczyły mnie ceny- standardowa pojemność lakieru kosztowała 30 zł, a miniaturka 10 zł. Zdecydowałam się na cudowny kolor lila w pełnym wymiarze, czyli Rumple's Wiggin z kolekcji Shreka. Przyznam, że dopiero raz miałam go na paznokciach i nie byłam zadowolona ani z jakości, ani z konsystencji, ani z trwałości. W zasadzie podobał mi się tylko kolor. Może miałam zbyt duże oczekiwania, dlatego dam mu jeszcze jedną szansę. Jednak musi trochę czasu upłynąć, aby zatrzeć złe- pierwsze wrażenie.
Miniaturek natomiast nie miałam jeszcze okazji 'nosić'. Ciemna buteleczka to jest czerń z brokatem, opalizującym na niebiesko-zielono- różowo. Efekt zewnętrzny niesamowity, tak samo jak czerwona siostrzyczka, która ma w sobie piękny różowy brokat. Jej też nie miałam jeszcze na paznokciach (sama się dziwię dlaczego),ale wydaje mi się, że będzie dawała piękny landrynkowy efekt, który tak bardzo lubię w czerwonych lakierach.
W moim zakupowym niezbędniku nie mogło też zabraknąć mięty z CM Professional. No niestety, wszyscy kupują szarako- błotniaki a Iwetto rzuca się na wakacyjnego miętusa i wcale się tego nie wstydzi. Lakier kosztował 7 zł i jestem pod wielkim wrażeniem jego jakości. Miałam dylemat związany z kolorem, ponieważ w buteleczce wyglądał jak typowy miętus, natomiast na paznokciach już nie. Doszłam do wniosku, że jest to kolor miętowej pistacji. Pigmentacja rewelacyjna, ale i tak na pazurkach wylądowały 3 warstwy. Konsystencja idealna- bardzo dobrze rozprowadza się na paznokciach, pędzelek też bardzo dobrze sobie radzi z rozprowadzaniem produktu. Dodam, że jest dosyć szeroki, więc szybko uwinęłam się przy malowaniu moich paznokciowych łopatek. Trwałość- rewelacyjna! Bez żadnych zabezpieczeń wytrzymał tydzień bez żadnego odprysku, za to z małym, minimalnym starciem na końcówkach paznokci. Jestem zachwycona! Tak bardzo, że zaczęłam tych lakierów szukać na Allegro i ogólnie w internecie. Jednak nie miałam szczęścia, więc ktokolwiek widział, ktokolwiek wie- niech melduje ;)
Obok lakieru widnieją dwie kosteczki aromatyczne, które mają za zadanie przygotować palce do manicuru. Mają piękny cytrusowy zapach i umilają chwilę zmiękczania skórek.
Oczywiście nie mogło zabraknąć też kosmetyków do pielęgnacji twarzy, czyli maseczek. Jakoś nie mogłam się zdecydować na coś więcej niż saszetka. Nie chciałam też inwestować bardzo w serum czy kremy do twarzy. Powiem wam szczerze, że mam na razie co zużywać, a kupując choćby jeden nadliczbowy produkt, skończyłoby się to wylądowaniem w koszu innego. I po co? Wolę zbadać rynek i opinię innych osób, zanim kupię coś droższego. Ostatecznie zaopatrzyłam się w pokaźny zapas przy stoisku Afrodity oraz Avy .

Uczestnikiem targów była też marka Queen Helene, dobrze znana dzięki ich popularnemu produktowi, czyli miętowej maseczce. Zdziwiłam się bardzo, kiedy dowiedziałam się że firma istnieje na naszym rynku od kilku lat. Ich produkty możemy kupić bezpośrednio w Warszawie w sklepie przy ulicy KEN jak i w internecie na stronie:
www.queenhelene.pl
Przemykając między alejkami, poczułam subtelną woń, która zaprowadziła mnie do stoiska firmy Organique. Byłam tak oszołomiona, że nie mogłam się zdecydować co wybrać, a nie odeszłabym stamtąd z pustymi rękami! O nie! To byłoby niemożliwe! Z pomocą przyszedł mi mój mężczyzna, który wybrał dla nas kulę do kąpieli o zapachu Guavy. Muszę przyznać, że ma dwojakie zastosowanie. Owszem, możemy wrzucić ją do kąpieli, ale też świetnie sprawdza się jako odświeżacz powietrza! Pachnie tak pięknie i intensywnie, że szkoda jej zużywać. Na razie rozsiewa swój piękny aromat w mojej łazience, kusząc zapachem za każdym razem jak tylko tam wejdę. Poza tym zdecydowałam się jeszcze na olejek pomarańczowy do ciała. W okresie jesienno-zimowym moja skóra robi się bardzo wrażliwa i szybko się przesusza, stąd moje zapotrzebowanie na coś skutecznego. Mam zamiar dolewać ten specyfik do kąpieli, aby natłuścić odpowiednio skórę i nie bawić się juz później w balsamowanie. Aby zapoznać się lepiej z produktami firmy, dostaliśmy katalog. Napomknę, że już się zapoznałam z nim i mam pozakreślane interesujące mnie kosmetyki, tylko są one trochę trudno dostępne. Muszę cierpliwie poczekać do następnych targów.
I na koniec firma, którą KOCHAM, wielbię i ubóstwiam: ZIAJA :D Mogłabym ponarzekać, że nie mieli mojej poszukiwanej cały czas Plantici, ale wynagrodzili mi to czym innym. A mianowicie: nowym płynem micelarnym z serii Ziaja Med! Dostępny oczywiście tylko w aptekach, za to uniwersalna formuła do każdego rodzaju skóry i w każdym wieku. Jestem nim zachwycona i oczarowana. Niby woda, ale niezwykła za niecałe 8 zł. Dla mnie chyba już KWC ;)
I do tego nowy antyperspirant, z którym wchodzą dopiero na rynek (btw: okazało się, że mają też blokera- jak tylko zużyję swojego Antidrala będę na sto procent testować Ziajkę) oraz mleczko oczyszczające. Mleczko jest z serii PRO, czyli profesjonalnej niedostępnej w normalnej sprzedaży. Jest to duża pół litrowa butla, a kosztowała tylko 13 zł. Opłaca się?
I to byłoby na tyle albo aż tyle ;) Według mnie targi to super impreza, na której nie tylko możemy zakupić taniej nasze ulubione produkty, ale także odkryć nowe, uczestniczyć w wykładach i zabiegach, zapoznać się z nowymi technikami i sposobami pielęgnacji oraz skorzystać z fachowych konsultacji. Gorąco wam polecam i zachęcam do wzięcia czynnego udziału w następnych targach, które odbędą się już wiosną. Będę informować o terminach ;)
Buziaki :*